W piątek tyszanie rozpoczynają rywalizację w trzeciej rundzie Pucharu Kontynentalnego. Ich rywalami będą francuski Dragons de Rouen, białoruski Szachcior Soligorsk i ukraiński HK Kremenczuk. – Jedziemy do Francji, by zagrać dobre spotkania i powalczyć o awans do turnieju finałowego – mówi Mikołaj Łopuski, najlepszy snajper tyszan.

HOKEJ.NET: - Międzynarodowa Federacja Hokeja na Lodzie podjęła decyzję, że turniej odbędzie się w Rouen. Zapytam wprost: nie boicie się o swoje bezpieczeństwo?
Mikołaj Łopuski: - Zawsze są jakieś obawy, bo każdy z nas śledził to, co ostatnio działo się w stolicy Francji. Jednak działacze i światowa federacja zgodnie przekonują, że nie ma już żadnego zagrożenia. Nie pozostaje nam nic innego, jak im zaufać i zaprezentować w Rouen dobry hokej.
Wszelkie niepokoje znikną zapewne po pierwszym treningu, już na miejscu.
- Pewnie tak. Musimy przystąpić do tych spotkań maksymalnie skoncentrowani i grać swoje.
Kierownik Wyszkolenia Polskiego Związku Hokeja na Lodzie Tomasz Rutkowski na naszych łamach przekonywał, że macie spore szanse na awans do turnieju finałowego. Rywale wydają się być w Waszym zasięgu, a poza tym przepustkę ostatniej fazy dostaną dwa zespoły.
- To prawda i mogę obiecać, że w każdym z tych trzech meczów zostawimy serce na lodzie. Każdy z nas wie, o jaką stawkę gramy i każdy z nas jest gotowy do tego, żeby poświęcić się dla drużyny. A to na arenie międzynarodowej jest bardzo ważne.
Cóż, zrobimy wszystko, by uszczęśliwić naszych kibiców oraz rzecz jasna - awansować do kolejnej fazy. Wiemy, że walka o każdy punkt będzie niezwykle ciężka.
Analizowaliście już grę rywali?
- Tak, oglądaliśmy fragmenty spotkań ekipy z Rouen. Trenerzy pokazywali nam, jak zawiązują akcje, rozgrywają przewagi i bronią się w osłabieniu. Cóż, to jedna z najbardziej utytułowanych francuskich ekip. Mają w swoim składzie bodaj dziewięciu Kanadyjczyków, kilku z doświadczeniem w NHL czy AHL i obecnie są liderem Ligue Magnus. Ich atutem z pewnością będzie własna hala.
W poprzednim sezonie w barwach GKS-u występował Nicolas Besch, który zdecydował się wrócić do ojczyzny i podpisać kontrakt z Boxers de Bordeaux Podpytywaliście waszego byłego kolegę o najmocniejsze strony „Smoków”?
- Wiem, że Nicolas kontaktował się z naszym drugim szkoleniowcem Krzysztofem Majkowskim i przekazał mu kilka uwag na temat gry Rouen. Zresztą on zna ich bardzo dobrze, bo rywalizuje z nimi na co dzień, a w przeszłości miał okazję grać w tym klubie. Jego spostrzeżenia na pewno będą przydatne.
Wasz drugi rywal to Szachcior Soligorsk, z którym w tym sezonie mieliście już okazję zagrać. Były to co prawda mecze przedsezonowe, ale na pewno wyciągnęliście kilka wniosków.
- Rzeczywiście. Wtedy oba zespoły były na innym etapie przygotowań. My trenowaliśmy na lodzie od czterech dni, a rywale od bodaj dwóch tygodni. Te mecze były dla nich zwieńczeniem obozu w słowackim Namestowie. Jeśli mnie pamięć nie myli, to pierwszy mecz przegraliśmy wysoko 2:8, a drugi zakończył się naszym zwycięstwem 3:2. Jestem ciekaw, jak teraz wypadniemy na ich tle.
Trzon białoruskiego zespołu nie zmienił się. Dalej o ich sile stanowią Arciom Dziamkou i Wiktor Andruszczenka.
- To świetni gracze, którzy mają na swoim koncie wiele występów w KHL i w reprezentacji. Szachcior to oczywiście nie tylko ta dwójka. Jest tam wielu naprawdę dobrych zawodników.
Wydaje się, że największą niewiadomą pozostają Ukraińcy. Mają bardzo młodą drużynę.
- Ukraiński hokej i tamtejsza liga przechodzą teraz ogromny kryzys. To oczywiście pokłosie konfliktu zbrojnego, który wciąż toczy się w tamtych rejonach. Może i na papierze dysponują najsłabszym składem, ale na pewno zrobią wszystko, by pokazać się z jak najlepszej strony.
Rozmawiał: Radosław Kozłowski
Czytaj także: