Magiera: To była katastrofa
Unia Oświęcim przegrała na własnym lodzie z KH Energą Toruń 0:5 i to „Stalowym Piernikom” przypadła szósta lokata. Ekipa z grodu nad Sołą musi teraz skupić się na tym, by odzyskać siódmą lokatę, którą straciła na rzecz MH Automatyki Gdańsk. Na pomeczowej konferencji prasowej na szczere wyznanie zdecydował się trener Witold Magiera.
O meczu ze „Stalowymi Piernikami”
– Gratulacje dla drużyny z Torunia. Uważam, że w pełni zasłużyła na szóste miejsce. Na tle mojego zespołu torunianie wyglądali dziś jak grono profesorów. Szczerze mówiąc, ten mecz w naszym wykonaniu można określić jednym słowem: katastrofa. Pod względem mentalnym, pod względem zaangażowania zawodników, pod względem – powiedziałbym ogólnie – wykonywania swoich obowiązków w pracy, krótko mówiąc profesjonalizmu.
Nie wiem, co się stało. Mieliśmy swoje założenia taktyczne, ale nie można ich wykonać, jeśli gra się na pół gwizdka. Zastanawiam się nad różnymi aspektami tej sytuacji i na pewno będę miał ciężką noc. Biorę też pod uwagę fakt, że nie znalazłem z drużyną wspólnego języka i nasza dalsza współpraca nie ma już sensu. Będę miał parę godzin, by to przemyśleć, bo we wtorek trzeba jechać do Gdańska.
Zawsze powtarzam, że hokeiści i w ogóle sportowcy są w jakiś sposób szczęściarzami, bo robią to, co lubią, kochają i jeszcze im za to płacą. To musi być widać na lodzie i to musi być widać w każdym momencie treningu, rozjazdu, że ktoś robi to z przyjemnością. Dzisiaj wyglądało to jak droga przez mękę i cóż tu więcej dodać? Jeszcze raz powtórzę: ka-ta-stro-fa. Przykro, ale niestety taka jest rzeczywistość.
O walce o siódme miejsce
– Straciliśmy siódme miejsce na rzecz MH Automatyki Gdańsk. Pozostaje nam walczyć. Najgorsze jest jednak to, że nie ma za bardzo możliwości na jakiekolwiek roszady w zespole. Zostało mi dwóch młodych zawodników: Adrian Prusak i Miłosz Noworyta. Rozmawiałem z nimi i w tej sytuacji w jakiej obecnie jesteśmy, wpuszczenie ich do gry byłoby wrzuceniem na minę. Szanuję ich i nie byłaby to dla nich dobra opcja. Szanuję ich i nawet nie chcę tego robić. Niestety, ale całą odpowiedzialność muszą wziąć na klatę starsi zawodnicy, którzy powinni ciągnąć tę grę, a niestety nie za bardzo wywiązują się ze swoich zadań.
Owszem, tu nie ma co załamywać rąk, bo sezon trwa dalej. Trzeba walczyć o to, żeby zająć siódme miejsce i mieć łatwiejszego rywala w fazie kwalifikacyjnej do play-off. do tego play-offu. Jak będzie, zobaczymy.
O odejściu Miloslava Jáchyma i Aleša Ježka
– Wiedziałem, że na pewno padną takie pytania i miałem tydzień, by przygotować się na odpowiedź. Ta sytuacja pojawiła się dwa dni po wyjazdowym meczu z Cracovią. Rozmawiałem z nimi, starałem się przekonać do pozostania w klubie, ale się nie udało. Cały czas za powód odejścia podawali złą atmosferę w drużynie.
Nie od dziś jestem w hokeju, w sporcie więc zadałem im konkretne pytanie: czy macie propozycje z jakiegoś innego klubu? Nie ściemniajcie mi, powiedzcie prawdę. Usłyszałem od nich: - nie, nie mamy. Po tym spotkaniu wiedziałem, że mają już coś „nagrane”.
Od razu powiedziałem, że to nie jest w porządku i że ja nie przyjmuję tego do wiadomości, bo na jakiej podstawie mieliby rozwiązać kontrakt? Uważam, że ich strata to bardzo duże osłabienie. Chcieli już odejść przed meczem z Podhalem. Zagrali to spotkanie, nawet bardzo dobrze, a później jeszcze Jáchym wystąpił przeciwko GKS-owi Tychy. Ježek pauzował z uwagi na dwie kary 10 minutowe, które przekształciły się w karę meczu. To, co zrobili nie jest fair, Cracovia również zachowała się nie w porządku.
Niestety dzisiaj zostaliśmy z sześcioma obrońcami i Kamilem Paszkiem, który jest nominalnym napastnikiem, ale z konieczności łata dziury w obronie. Zapewne nie jest mu to za bardzo na rękę.
Komentarze