Rozmowa z ARKADIUSZEM MARMUROWICZEM, najskuteczniejszym strzelcem Toruńskiego Klubu Hokejowego Nesta.
Kilka dni temu Mariusz Jastrzębski przyznał w wywiadzie, że coraz lepiej rozumiecie „hokejowy slang” i specjalistyczne słówka Jarmo Tolvanena. Jak Ty odnajdujesz się w tej nowej sytuacji?
Zmiany wychodzą na lepsze. Wiadomo, że potrzeba czasu na to, aby nowinki wdrożyły się w grę, czy drużynę. Sytuacja jest nowa dla całego polskiego hokeja. Pracuje z nami przecież trener z Finlandii. Tego wcześniej nie było. Staramy się stosować do jego zasad. Jedni rozumieją je bardziej, inni mniej, ale sobie radzimy. Język angielski znam dobrze. Nie mam więc problemów z komunikowaniem się z trenerem.
Grałeś już pod okiem kilku trenerów. Jakie wrażenie na Tobie zrobił Fin?
Pozytywne. Jest to trener, który widzi, co dzieje się na lodzie. Nie ma stereotypów. Ocenia aktualną sytuację w meczu. Ostatnio pytał mnie ktoś, dlaczego jest tyle zmian w formacjach? Odpowiedź jest prosta. Szkoleniowiec patrzy na to, kto ma lepszy, a kto słabszy dzień. Wie, jakie posiadamy predyspozycje i wykorzystuje je w meczu przeciwko danemu przeciwnikowi. Nie można zapominać też o zmęczeniu. Ostatnio gramy przecież bardzo często. Czasem jednak trener odpuszcza nam ciężkie treningi. To zupełnie inne podejście, ale to jest właśnie profesjonalny trener.
Zawodnicy wspominali już, że w kilku spotkaniach trener musiał na was krzyknąć. Szkoleniowiec używa specyficznych słówek?
Nie jest to taki język, w którym pisze się książki. Proste słówka trafiają do świadomości najszybciej. Tak było dla przykładu w ostatnim naszym meczu z Bytomiem. Przeciwnik był, jaki był. Powinniśmy się od początku skupić...
Nigdy jednak tak nie było i pewnie nigdy nie będzie...
Czasem potrzeba nam bodźca do tego, żebyśmy wzięli się do roboty. Tak było w przerwie między drugą, a trzecią tercją, w meczu z Polonią.
Był taki moment w sezonie, kiedy grałeś w formacji z Samim Salonenem i Teemu Paakkarinenem. Ostatnio występujesz z drugim z nich. Opracowałeś jakiś system dogadywania się z Finami?
Z Samim mieszkam na jednym osiedlu. Jeździmy razem na treningi i z nich wracamy. Spędzamy razem więcej czasu. Dogadujemy się dobrze i to się przekłada w pewnych sytuacjach na lodzie. Nieraz brakuje słów, ale pół żartem, pół serio, się dogadujemy.
W ostatnim czasie częściej grasz jednak z Paakkarinenem...
Trener podzielił nas, żeby piątki były bardziej wyrównane. Jesteśmy z jednego rocznika. Dużo łatwiej nam się porozumieć. Poza tym jesteśmy podobnymi zawodnikami. Lubimy walczyć i tym właśnie nadrabiamy nasze braki, na przykład techniczne.
Z roku na rok rozwijasz się. Widać to m.in. po statystykach. Jesteśmy co prawda za ligowym półmetkiem, ale zdobyłeś już więcej punktów niż w każdym z poprzednich sezonów...
Jest tak dlatego, że dostaję szansę. Gram regularnie w każdym meczu. Wcześniej rzadziej wychodziłem na lód, choćby dlatego, że byłem młodszy. Z każdym meczem, każdą zmianą, nabiera się doświadczenia. To owocuje.
Na zaufanie trenera nie możesz chyba narzekać?
Mimo iż jestem młodszy od Jarka Dołęgi, czy Przemka Bomastka, to trener traktuje nas równo. Później to wychodzi. Na lodzie czuję się pewniej.
TKH Nesta to drużyna PLH najczęściej grająca rzuty karne. W tych elementach Jarmo Tolvanen również stawia na Ciebie. Cztery razy udało się Tobie pokonać bramkarzy rywali, co ciekawe, zawsze w ten sam sposób...
Trener konsultuje to z bramkarzami. Oni często pomagają mu dokonać wyboru zawodników, którzy mają strzelać karne. Nie jestem jakimś wirtuozem technicznym, ale koncentruję się podczas treningów na oddawaniu celnych strzałów. Później, gdy dostaję szansę w rzutach karnych, to staram się robić to samo, nad czym wcześniej pracowałem.
Drużyna tymczasem zawodzi. W drugim etapie rozgrywek, w nowym roku, TKH zagra wśród najsłabszych ekip PLH. Jakich rezultatów mogą oczekiwać toruńscy kibice?
Problemy ze składem z początku sezonu, zmiana szkoleniowca, mają swój wpływ na to, co dzieje się teraz. Na początku sezonu wszyscy stawiali nas wysoko w tabeli, ale nie ułożyło się po naszej myśli. Walczymy jednak o wygrane i tak będzie do końca sezonu. Bez względu, czy ktoś jeszcze wzmocni naszą drużynę, czy nie, my i tak będziemy dawali z siebie wszystko.
Spotkania z Cracovią, czy Tychami pokazały, że brakuje wam jeszcze umiejętności. Obcokrajowcy obcokrajowcami, ale potencjał w polskich zawodnikach jest jednak mniejszy niż w innych drużynach...
Zdecydowanie nie możemy się jeszcze równać na przykład z ekipą Cracovii, gdzie o jej sile stanowi trzon kadry narodowej. Tam grają najlepsi polscy zawodnicy. Kluby dysponują bardziej wyrównanymi piątkami i doświadczonymi hokeistami. To się przekłada na wyniki meczów, kiedy brakuje nam jednej, czy dwóch bramek.
No właśnie, skąd właśnie bierze się to, że fundujecie kibicom nerwowe końcówki?
Tracimy dwie, bądź trzy bramki „na szybko”, a w końcówce budzimy się, uznając, że jest szansa tę stratę odrobić. Mimo iż popełniamy błędy na przestrzeni całego spotkania, to w końcówce zawsze staramy się odrobić straty.
Zajmujecie ósme miejsce w lidze, dające prawo przystąpienia do play off. Utrzymanie tej lokaty wcale nie musi być jednak łatwe...
Ostatnie mecze pokazały, że nikt się przed nami nie położy. Tak trafiliśmy, że będziemy grali ze słabszymi drużynami. Nie jest to jednak koniec sezonu. Walczymy o play off, w którym zamierzamy powalczyć z najsilniejszymi rywalami.
Zbliżają się święta, dlatego życzę Tobie i kolegom, abyście utrzymali ósme miejsce w tabeli, a przy okazji, aby gdańszczanie przystąpili do play off z pozycji lidera. Wówczas pierwsza runda tego etapu będzie bardzo emocjonująca...
Dokładnie. Oby tak było. Dziękuję za rozmowę.
Z Arkadiuszem Marmurowiczem rozmawiał Dariusz Łopatka
Czytaj także: