Zapowiadanej przez byłego mistrza świata "dwucyfrówki" nie było, ale Szwedzi i tak udzielili dziś w Tampere na Mistrzostwach Świata hokejowej lekcji Węgrom, nie pozwalając im oddać strzału przez dwie tercje. W Rydze Czechom udało się uniknąć kolejnej historycznej porażki.
Po niespodziewanym wtorkowym zwycięstwie Węgrów nad Francją mistrz świata z 1998 roku Mikael Renberg powiedział w szwedzkiej telewizji SVT, że sensacji w meczu "Madziarów" z "Trzema Koronami" nie należy się spodziewać. - Myślę, że będzie "dwucyfrówka" - skomentował.
Tak wysoko Szwecja dziś w Tampere z beniaminkiem elity nie wygrała, ale mecz zakończył się jej pewnym zwycięstwem 7:1. Lucas Raymond, który wcześniej w serii karnych dał jej zwycięstwo nad Finlandią, dziś zdobył bramkę i dwukrotnie asystował, Jacob de la Rose trafił do siatki 2 razy, strzelali też: Oscar Lindberg, Dennis Everberg, André Pettersson i Jonathan Berggren, a obrońca Henrik Tömmernes asystował aż 4 razy.
Honorowego gola dla reprezentacji Węgier strzelił w 8. minucie Roland Kiss. Później zespół byłego trenera Re-Plast Unii Oświęcim Kevina Constantine'a już niewiele zaprezentował w ofensywie.
Węgrzy zanotowali rzadko spotykany wynik, bo w drugiej i trzeciej tercji nie oddali ani jednego celnego strzału. W całym meczu strzelali tylko 9 razy - wyłącznie w pierwszej odsłonie. Szwedzi na bramkę Dominika Horvátha uderzali łącznie aż 51 razy, a przez ostatnie 40 minut mieli w celnych strzałach przewagę 36-0.
Reprezentacja Węgier w drugiej i trzeciej tercji próbowała strzelać 3 razy. 2 uderzenia były jednak niecelne, a jedno zablokowane.
Po spotkaniu w hali Nokia Arena w Tampere jak zwykle odegrany został hymn zwycięskiej drużyny, ale węgierscy fani - jak mają w zwyczaju - ze swoimi hokeistami odśpiewali także swoją pieśń narodową.
Szwecja z 11 punktami awansowała na 2. miejsce w grupie A, a Węgrzy mają ciągle 2 "oczka" i zajmują w niej 6. miejsce. Jutro podopiecznych Constantine'a czeka kolejne trudne zadanie, bo zmierzą się z drużyną Finlandii.
Węgry - Szwecja 1:7 (1:3, 0:3, 0:1)
Kiss (8.) - Lindberg (2.), de la Rose (6.), (39.), Everberg (18.), Pettersson (25.), Berggren (38.), Raymond (49.)
W meczu grupy B w Rydze Czesi długo męczyli się z drugim beniaminkiem, reprezentacją Słowenii, ale ostatecznie przełamali jej opór. Słoweńska ekipa po pierwszej tercji niespodziewanie prowadziła 2:0, a po drugiej jeszcze 2:1, ale w trzeciej zespół Kariego Jalonena zaaplikował jej 5 goli i wygrał 6:2.
Czechom przez chwilę groziło, że po raz drugi z rzędu doznają historycznej porażki. W poniedziałek bowiem po raz pierwszy w historii przegrali na Mistrzostwach Świata z Łotwą. Ze Słowenią też nigdy wcześniej nie ponieśli porażki.
Dziś do wygranej poprowadził ich gracz Detroit Red Wings Dominik Kubalík. Młodszy i bardziej znany brat byłego zawodnika GKS-u Katowice Tomáša Kubalíka popisał się hat trickiem i zaliczył asystę, a po 4 meczach jest najlepszym strzelcem i najlepiej punktującym graczem Mistrzostw Świata. Czech ma na koncie już 10 punktów za 6 goli i 4 asysty.
Bramkę i 2 asysty zanotował obrońca Michal Kempný, a na listę strzelców wpisali się też: kapitan Roman Červenka i Jakub Flek. Červenka w 83 występach w historii Mistrzostw Świata strzelił 23 gole i zaliczył 39 asyst. Jest najlepiej punktującym w dziejach MŚ graczem występującym na tegorocznym turnieju.
Czesi z 10 punktami awansowali na 2. miejsce w grupie B wyprzedzając Szwajcarię, która jednak zagra dziś wieczorem ze Słowacją, a jeszcze nie straciła punktu. Słowenia pozostaje bez punktu po 4 meczach i nadal zamyka tabelę "ryskiej" grupy.
Czechy - Słowenia 6:2 (0:2, 1:0, 5:0)
Kubalík (39.), (44.), (58.), Červenka (45.), Kempný (52.), Flek (59.) - Verlič (8.), Urbas (12.)
Czytaj także: