MMKS wzmocniony 10-cioma graczami Wojasa mocno musiał się napracować;, by nie przegrać; w towarzyskiej potyczce z KH Sanok.Ligowcy podeszli do tego spotkania na luzie. Pytanie więc, czemu mają służyć; takie sparingi?Mam duże wątpliwości czy gracze pokroju Baranyka, Zapały, Batkiewicza, Wilczka czy Piekarza zagrają jeszczew pierwszej lidze. Optymistycznie patrząc w rozgrywkach MMKS będzie mógł liczyć; góra na pięciu zawodników Wojasa.Tenma bowiem bardzo ciężki sezon. Liga, Interliga, Puchar Polski ,kadra... Nie daj Boże kontuzje (odpukać;). MMKS powinien więc przygotować; swoją "armię" graczy.Dodajmy ogranych, bo zmagania pierwszoligowe nie będą łatwe.Dlatego w takich sparingach młodzież, która będzie grać; w lidze, powinna zdobywać; doświadczenie i ogranie. Bo chyba tego na treningach nie zrobi, bo sparingów ma jak na lekarstwo.Tymczasem młodzież niezbyt zadowolona i znudzona spacerowała po trybunach i wyrażała się jednoznacznie co myśli o takich praktykach. - Teraz są oni dobrzy, potem będą chodzić; po domach za nami, jak w poprzednich latach- mówili.
W ubiegłym sezonie była podobna sytuacja. MMKS bardzo liczył na posiłki Wojasa w lidze juniorów, zapominając, że to onw niej występuje. Jak to się skończyło? Po raz pierwszy od 1959 roku zabrakło juniorów w finale. Zapomnianoże ...najlepiej liczyć; na siebie. Mieć; swoich ibardzo, bardzodziękować; gdyWojas pomoże. Nie w każdejzaś sytuacji liczyć; na niego. Wiem, wiem - umowa. Ale w sparingu nie musi chyba obowiązywać;?
Przed dwoma laty rezerwy Podhala również występowały w pierwszej lidze. Miał to być; poligon doświadczalny dla młodzieży. Tak w każdym razie zapewniano. Teraz również aktualna jest ta sama śpiewka. Tymczasem ściągnięto zawodników, którzy już parę lat nie mieli nic wspólnego z hokejem. Pograli sobie, szybko się znudzili i odeszli. W drużynie powstała dziura. By ją załatać; ówczesny trener Tadeusz Kalata stawał wprost na głowie, by zmontować; skład. W dodatku "odkurzeni" hokeiści chcieli grać; tylko u siebie, bo prowadzony przez nichbiznes nie pozwalał im na wyjazdy. Wyjeżdżali więc juniorzy, którzy szybko się zbuntowali. Potem i oni nawet nie chcieli jeździć;.Bo dlaczego mieliby grać;na wyjeździe, a nie u siebie?O tym nie powinno się zapominać;, gdyż podobny pomysł również terazdojrzewa w niektórych głowach. Znów "doświadczeni" mieliby służyć; pomocą młodszym, choć;....jeszcze nie trenują.Na pewno Wojas Podhale też nie robi farmy dla hokejowych emerytów. Ich interesują przyszłościowi zawodnicy.Z pewnością spółka na nich chce wydać; pieniądze,bo na nich będzie opierać; przyszłość; hokeja w Nowym Targu.
Zdaje sobie sprawę, że juniorzy saminie pociągną tego wózka, ale wiele, wiele się nauczą, potykając się z silniejszymi rywalami.Za parę lat będzie to procentowało. Takich odważnych posunięć; nie bali się dawni włodarze Podhala.Podhale było wtedy fabryką hokeistów, którzy zasilali wszystkie kluby w Polsce. Same zaś"Szarotki" niepodzielnie panowały na krajowych taflach. Nim doszłydo sukcesów dostawały baty. Gdyby myśleli takimi kategoriami jak dzisiejsi włodarze MMKS, to nigdy nie usłyszelibyśmy o Ziętarze, Tokarzach, Chowańcu, , Dziubińskim...Dlategodzisiajmamymniej hokeistów i nie tylko z braku pieniędzy.Wynik nie jest sprawą najważniejszą. Nie powinien przysłaniać; innych, dużo ważniejszych przesłanek. Niech posłużę się wypowiedzią Ryszarda Kaczmarczyka, trenera, który z młodzieżą osiąga największe sukcesy (nie tylko w hokeju), gdy jego zespół wygrał ze Słowakami 13:0. - - Takie mecze nic nam nie dają z punkty szkoleniowego. Trudno zmusić; chłopaków do wysiłku, jeśli przeciwnika ogrywa się na jednej nodze. Lepiej przegrać; 0:13, a czegoś się nauczyć;
Z tego sparingu najwięcej korzyści wynieślisanoczanie.A MMKS? Może się jedynie pochwalić;, że remisując 7:7 połowicznie zrewanżowało się Sanokowi za porażkę 2:13. Ale to wątpliwasatysfakcja.
- Trzon drużyny stanowili zawodnicy Wojasa, oni ciągnęli grę, nadawali ton wydarzeniom na tafli - mówi trener MMKS, Paweł Zych. - Pozostałe dwie piątki muszą się jeszcze wiele uczyć;. Potwierdził to ten mecz jak i poprzedni. Muszą nabrać; siły i koedycji, by stawić; czoła ligowym drużynom. Sami nie ogramy ligi. Jesteśmy za słabi. Jestem optymistą i wierzę, że 3-4 zawodników Wojasa zawsze będę miał do dyspozycji.
Stefan Leśniowski
/Stef@n
Czytaj także: