PZU Podhale Nowy Targ przegrało na wyjeździe z GKS-em Katowice 2:6. Spotkanie rozpoczęło się od protestu „Szarotek”, który polegał na opóźnieniu wyjścia na lód. W ten sposób zawodnicy zasygnalizowali, że pewne sprawy w klubie nie wyglądają tak, jak powinny. – Chcemy wykonywać swoją pracę na sto procent, wykonywać powierzone nam zadania tak, jak potrafimy najlepiej. Ktoś nam zaufał, my komuś zaufaliśmy i mam nadzieję, że wszystkie te rzeczy zostaną spełnione w najbliższym czasie – powiedział nam Bartłomiej Neupauer, kapitan Podhala.
HOKEJ.NET: – Zanim zaczniemy rozmawiać o aspektach stricte sportowych, chciałbym wrócić do sytuacji z początku spotkania i tego, że na lód wyszliście z opóźnieniem. Czy jako kapitan drużyny chciałbyś jeszcze coś przekazać kibicom?
Bartłomiej Neupauer: – Wszystkie pytania związane z sytuacją, która się wydarzyła przed meczem bardzo proszę kierować do zarządu. Mam nadzieję, że szefostwo klubu wyda oświadczenie na ten temat i wszystko zostanie w nim wyjaśnione.
Rozumiem. Choć zaczęliście mecz od dwuminutowego osłabienia, to udało wam się szybko strzelić bramkę. Sęk w tym, że jak szybko wychodziliście na prowadzenie, to nieco podrażniony GKS Katowice szybko wyrównywał. Co było powodem takiego obrotu spraw?
– Jak widzisz nawet taka sytuacja, która się wydarzyła przed meczem nie wpłynęła na nas zbyt mocno. Myślę, że jesteśmy tak mocną drużyną, że w takich okolicznościach jesteśmy sobie w stanie poradzić. W tym meczu pokazaliśmy, że hokej jest dla nas bardzo istotny. Jesteśmy w stanie przygotować się do każdego meczu na sto procent, jeśli oczywiście nikt nam w tym nie przeszkadza.
Widać było, że fajnie zaczęliśmy i wyszliśmy na prowadzenie. GKS musiał nas gonić i możemy żałować, że przydarzyły nam się te dwa błędy na początku trzeciej tercji. Wtedy katowiczanie odskoczyli nam na trzy bramki i to przechyliło szalę zwycięstwa na ich korzyść.
Dwa stracone gole podcięły nam skrzydła i niestety nie zdołaliśmy odrobić wyniku.
Patrząc z perspektywy całego spotkania, masz wrażenie, że w pewnym momencie to tempo stało się dla was zbyt intensywne i mieliście problem z tym, aby nadążyć za katowiczanami?
– Myślę, że nie. To, że tempo meczowe z minuty na minutę się podnosiło nie było naszym problemem. To nasze błędy napędzały drużynę GKS-u i to był główny problem. Pewne rzeczy zostają w głowach niektórych zawodników i dlatego kolejne błędy się przytrafiają.
Chcemy wykonywać swoją pracę na sto procent, wykonywać powierzone nam zadania tak, jak potrafimy najlepiej. Ktoś nam zaufał, my komuś zaufaliśmy i mam nadzieję, że wszystkie te rzeczy zostaną spełnione w najbliższym czasie.
Woli walki wam nie brakowało. Czy możesz zatem uspokoić kibiców, że przed tą najważniejszą częścią sezonu, niezależnie od wydarzeń, które będą się działy poza lodem, dacie z siebie absolutnie wszystko?
– Oczywiście, że tak, bo wychodząc na lód jesteśmy sportowcami. Pracujemy na swoje własne nazwisko i każdy z siebie daje sto procent. Nikt nie podchodzi do meczu „byle jak”. Dbamy o to, żeby każdy dał z siebie wszystko i zostawił serce na lodzie.
Gramy dla siebie i dla tych ludzi, którzy w nas wierzą. W Nowym Targu na trybunach pojawia się coraz większa liczba kibiców. Oni w nas wierzą i mają nadzieje na dobry wynik sportowy. Chcielibyśmy dać im to szczęście.
Czego można Wam życzyć na tę najważniejszą część sezonu?
– Zdrowia przede wszystkim, bo ono jest tak naprawdę najistotniejsze w sporcie. No i stabilności, żebyśmy nawzajem sobie ufali. My mamy zaufanie do osób, które zarządzają klubem i mamy zaufanie do samych siebie.
Staramy się swoją pracę wykonywać jak najlepiej. Mam nadzieję, że kibice w całej Polsce wierzą w to, że Podhale będzie w czołówce, że Podhale będzie na mapie Polski i że ta sytuacja, która wydarzyła się, miała miejsce już ostatni raz.
Rozmawiał: Mateusz Mrachacz
Czytaj także: