Rywalizacja pomiędzy Chicago Blackhawks, a Detroit Red Wings osłabła po tym, jak "Skrzydła" zostały przeniesione na Wschód. Wczorajszy pojedynek byłych rywali trudno jednak zaliczyć do nudnych. Nie zabrakło goli, świetnych interwencji i imponujących bodików, zespół z Detroit wygrał 3:2 po rzutach karnych.
Pierwsza tercja zakończyła się bezbramkowo. Za ten wynik ekipa z "Motor City" musiałaby podziękować swojemu golkiperowi. Jimmy Howard pauzował ponad miesiąc i kilka dni temu powrócił na lód po kontuzji, dziś zdobył pierwszą wygraną. 30-letni Amerykanin utrzymywał swój zespół w grze, w samej pierwszej odsłonie gry zaliczył aż siedemnaście obron.
Pomimo widocznej gołym okiem wyraźnej przewagi na lodzie "Jastrzębi" to przyjezdni przejęli prowadzenie. Bramka padła po dosyć niecodziennej sytuacji. Riley Sheahan stracił panowanie nad krążkiem, który potoczył się przed Coreya Crawforda. Darren Helm przejął gumę i dokładnie podał wzdłuż linii bramkowej do nadjeżdżającego Tomáša Tatara. Słowak nie miał problemów z wykończeniem akcji.
Na odpowiedź gospodarzy nie trzeba było czekać długo. 39 sekund później Brandon Saad pokonał bramkarza przeciwników potężnym strzałem pod poprzeczkę. Gol nie powinien jednak zostać zaliczony, gdyż, jak wyraźnie wskazały powtórki Marian Hossa wjechał do strefy obronnej "Skrzydeł" przed krążkiem. Sędziowie powinni zatem odgwizdać spalonego. Arbitrzy decyzji nie zmienili i na drugą przerwę zespoły zjeżdżały remisując.
Trzecia odsłona rozpoczęła się od kilku groźnych sytuacji po obu stronach lodowiska. Szansę miał Marcus Kruger, który został osamotniony w strefie obronnej przeciwników, a chwilę później Brendan Smith obił słupek bramki Crawforda. Prowadzenie dał gościom na nieco ponad dwie minuty przed końcową syreną Helm, który skorzystał z błędu defensorów Hawks.
Gospodarze ponownie odpowiedzieli w bardzo krótkim czasie. Trener drużyny z "Wietrznego Miasta" Joel Quenneville zdecydował się zdjąć bramkarza, co ostatecznie się opłaciło. Kris Versteeg wystrzelił krążek spod niebieskiej, Howard odbił gumę, lecz jej nie złapał. Krążek trafił w Niklasa Kronwalla i znalazł się w siatce.
Dogrywka nie przyniosła rozstrzygnięcia, więc rozpoczęła się seria najazdów. Fani spodziewali się wiele po dwóch ekspertach w tej dziedzinie - Pawle Daciuku i Patricku Kane'ie. Specjaliści od karnych zawiedli, strzał Rosjanina był niecelny, a Amerykanin trafił w poprzeczkę. Po najazdach Jonathana Toewsa i Gustava Nyquista był remis. Kolejnego karnego wykonać miał Tatar. Słowacki napastnik w charakterystycznym dla Kane'a stylu ośmieszył Crawforda i zdobył zwycięską bramkę.
Dla drużyny z Chicago był to siódmy mecz z rzędu, w którym zdobyli chociaż jeden punkt. Red Wings dzięki wygranej zakończyli passę trzech spotkań bez zwycięstwa.
Chicago Blackhawks - Detroit Red Wings 2:3 (0:0, 1:1, 1:1, 0:0, 0:1)
0:1 Tatar - Helm, Sheahan (36:10)
1:1 Saad - Hossa (36:49)
1:2 Helm - Daciuk (57:54)
2:2 Versteeg - Keith (58:37)
2:3 Tatar (zwycięski gol w rzutach karnych)
Minuty kar: 2-8
Strzały na bramkę: 34-28
O wiele mniej spektakularny konkurs najazdów odbył się wczoraj w Edmonton. Po trzech tercjach Oilers remisowali z Boston Bruins 3:3 i do rozstrzygnięcia meczu potrzebna była seria rzutów karnych. Długa seria rzutów karnych, zwycięzcę spotkania wyłoniono dopiero w dwunastej rundzie. Bramkę na wagę wygranej strzelił Martin Marincin, który dopiero dwa tygodnie temu został powołany do "Nafciarzy" z afiliacyjnej drużyny Oklahoma City Barons. 23-letni Słowak sprawił sobie świetny prezent, bowiem właśnie wczoraj obchodził urodziny.
Los Angeles Kings kontynuują dobrą passę. Obrońcy mistrzowskiego tytułu wygrali wczoraj szóste spotkanie z rzędu, tym razem pokonali na wyjeździe Colorado Avalanche 4:1. Najjaśniejszą postacią meczu był Jonathan Quick. 29-letni golkiper interweniował aż 42 razy, hokeiści "Lawin" zdołali pokonać go tylko raz. Kolejny raz ze świetnej strony pokazała się druga formacja ofensywna kalifornijskiej drużyny - Jeff Carter zanotował dwa trafienia, Tyler Toffoli Siemiona Warłamowa pokonał raz, a Dwight King zaliczył asystę.
Także w starciu Ottawa Senators z Montreal Canadiens pierwszą gwiazdą spotkania został wybrany bramkarz. Dla Andrewa Hammonda, bo o nim mowa, był to pierwszy mecz w NHL. 27-letni bramkarz drużyny ze stolicy Kanady obronił 42 strzały przeciwników i poprowadził swój zespół do wygranej. "Senatorzy" pokonali Habs 4:2.
Aż cztery gole w ciągu dwudziestu minut zdobyli hokeiści Tampa Bay Lightning. "Błyskawice" podniosły się po słabej pierwszej tercji i dzięki świetnej postawie w drugiej odsłonie wyrwali komplet punktów. Anaheim Ducks zostali całkowicie zdominowani i nie potrafili zatrzymać rozpędzonych hokeistów z Florydy. Wynik meczu został ustalony jeszcze pod koniec drugiej tercji, kiedy trafienie na 4:1 zanotował Steven Stamkos.
W tabeli robi się coraz ciaśniej, a do końca sezonu zasadniczego zostało już niewiele. Minnesota Wild to drużyna, którą wciąż liczy się w walce o dziką kartę i, jak wczoraj w nocy pokazała, nie zamierza łatwo odpuszczać. "Dzicy" zwyciężyli po dogrywce z konferencyjnymi rywalami Calgary Flames 3:2. Bramkę na wagę zwycięstwa zdobył w doliczonym czasie gry kapitan zespołu z St. Paul - Mikko Koivu.
Wyniki i skróty wszystkich wczorajszych spotkań znajdziecie tutaj.
Czytaj także:
