Hokej.net Logo

NHL: Mecz otwarcia dla Kings

2014-06-05 10:42 NHL
NHL: Mecz otwarcia dla Kings

Hokeiści Los Angeles Kings pokonali New York Rangers w pierwszym meczu wielkiego finału. Do wyłonienia zwycięzcy niezbędna była dogrywka, w której decydujący cios zadał Justin Williams.


32-letni kanadyjski skrzydłowy wykorzystał błąd Dana Girardiego i precyzyjnym uderzeniem z nadgarstka pokonał Henrika Lundqvista.


- Mówiłem to już wiele razy: Justin jest najbardziej niedocenianym zawodnikiem w naszym zespole - powiedział Drew Doughty, obrońca Kings. - W naszej drużynie jest dwóch chłopaków, którym aż chcesz oddać krążek. To właśnie Justin i Anze Kopitar. Kiedy mają gumę przy sobie, wszystko może się zdarzyć.


Finałową serię symbolicznie rozpoczął Wayne Gretzky, najskuteczniejszy zawodnik w historii ligi NHL, mocno związany z oboma klubami. Kanadyjczyk występował w ekipie z Los Angele w latach 1988-1996, a później przez trzy sezony grał dla New York Rangers.


Spotkanie lepiej rozpoczęli goście, którzy już w 14. minucie wyszli na prowadzenie. Pięknym przechwytem i kontratakiem zwieńczonym precyzyjnym strzałem popisał się Benoit Pouliot. Niespełna dwie minuty później było już 2:0, a na listę strzelców, podczas gry swojego zespołu w osłabieniu, wpisał się Carl Hagelin. Trzeba przyznać, że szwedzki napastnik miał w tej sytuacji sporo szczęścia, bo Jonathan Quick obronił jego strzał, ale guma pechowo odbiła się od wracającego Wiaczesława Wojnowa i wpadła do siatki.


Podopieczni Darrylla Suttera złapali kontakt z rywalem jeszcze w pierwszej tercji. Jeff Carter podał do Kyle'a Clifforda, a ten umieścił gumę w siatce. Wyrównanie było dziełem obrońcy Drewa Doughty'ego, który nie pierwszy już raz pokazał, że ma smykałkę do ofensywnej gry. Znakomicie przyjął krążek, a następnie umieścił go w krótkim rogu bramki Lundqvista.


Gospodarze złapali wiatr w żagle i w trzeciej odsłonie mieli ogromną przewagę, tyle że nie potrafili udokumentować jej golem. Zwycięzce miała zatem wyłonić dogrywka. W 5. minucie dodatkowego czasu gry „złotego gola” strzelił Justin Williams i hala Staples Center oszalała ze szczęścia.


- To dopiero pierwszy mecz, świat się jeszcze nie kończy - stwierdził Mark Staal, defensor Rangers.


Statystyki dla jego drużyny są jednak niekorzystne. W 77 procent przypadków (od 1939 roku, kiedy w finale gra się do czterech zwycięstw) po trofeum sięgnęła ekipa, która wygrała pierwszy mecz. Ciekawostką jest również fakt, iż dwa lata temu Kings sięgnęli po Puchar Stanleya, pokonując w serii New Jersey Devils 4:2. W pierwszym meczu obu drużyn „Królowie” również zwyciężyli po dogrywce.


Mecz numer dwa odbędzie się w sobotę, również w Los Angeles.



Los Angeles Kings – New York Rangers 3:2 d. (1:2, 1:0, 0:0, d. 1:0)

0:1 – Pouliot (13:21),

0:2 – Hagelin – Boyle, McDonagh (15:03, 4/5),

1:2 – Clifford – Carter (17:33),

2:2 – Doughty – Williams, Clifford (26:36),

3:2 – Williams – Richards (64:36),


Minuty karne: 8–10.

Strzały: 43–27.

Stan rywalizacji (do czterech zwycięstw): 1:0 dla Los Angeles Kings.

Czytaj także:

Liczba komentarzy: 0

Komentarze

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze. Zaloguj się do swojego konta!
© Copyright 2003 - 2025 Hokej.Net | Realizacja portalu Strony internetowe