New York Rangers zdobyli twierdzę drużyny New York Islanders i pozbawili swoich lokalnych rywali prowadzenia w tabeli dywizji wschodniej NHL.
Rangers tej nocy w meczu dwóch nowojorskich zespołów pokonali Islanders na wyjeździe 4:1. Świetnie dysponowany Colin Blackwell strzelił 6. gola w 7 ostatnich meczach i było to trafienie zwycięskie. Blackwell na strzelenie poprzednich 6 goli w tym sezonie potrzebował 24 meczów. Bramki zdobywali tej nocy dla zwycięzców także: numer 1 ostatniego draftu Alexis Lafrenière, K'Andre Miller i Mika Zibanejad, który w końcówce trafił już po wycofaniu bramkarza przez gospodarzy. Co ciekawe, mimo zwycięstwa zakończyła się passa aż 12 meczów ze zdobytym punktem obrońcy gości Adama Foxa. 31 strzałów obronił stojący w bramce Rangers Aleksandr Georgiew, który wrócił do gry po 11-meczowej przerwie. Urodzony w Bułgarii Rosjanin ma patent na lokalnego rywala, bo wygrał z nim 7 z 8 meczów w karierze, broniąc w nich ze skutecznością 94,7 %. Wczoraj pokonał go jedynie strzałem spod linii niebieskiej Andy Greene, który zdobył pierwszego gola w barwach Islanders. Chwilę wcześniej bramka Brocka Nelsona nie została uznana ze względu na zagranie krążka zbyt wysoko uniesionym kijem.
Rangers są dopiero drugim zespołem, który w tym sezonie zdołał wygrać z Islanders w ich hali w regulaminowych 60 minutach. "Wyspiarze" wygrali u siebie 17 z 21 meczów, co jest najlepszym wynikiem w lidze. Końca dobiegła ich seria 4 zwycięstw przed własną publicznością. Wczoraj w odniesieniu zwycięstwa nie pomogło im nawet to, że w całym meczu nie dostali ani jednej kary. A porażka sprawiła, że spadli na 2. miejsce w dywizji wschodniej. Jutro będą mieli jednak okazję, by się swoim lokalnym rywalom zrewanżować. Z kolei Rangers po wygranej awansowali na 5. miejsce w dywizji. Tracą w tej chwili 5 punktów do 4. pozycji, dającej awans do play-offów, ale od zajmujących ją Boston Bruins rozegrali już o 3 mecze więcej.
Islanders stracili prowadzenie w dywizji na rzecz Washington Capitals, którzy wczoraj pokonali na wyjeździe Buffalo Sabres 4:3. Bardzo dużo w ofensywie dali "Stołecznym" obrońcy i to tym razem nie przede wszystkim John Carlson, który asystował raz. Gola i 2 asysty zaliczył Justin Schultz, a bramkę i asystę partnerujący mu w drugiej parze Brenden Dillon. Zwycięskiego gola strzelił Jakub Vrána, z kolei Aleksandr Owieczkin trafił do siatki z pomocą obrońcy rywali Rasmusa Dahlina. Rosjanin wrzucił krążek przed bramkę spod bandy i trafił Szweda w prawą nogę tak, że mógł sobie zapisać na indywidualne konto 727. gola w NHL. Vrána przerwał serię 13 meczów bez gola. W końcówce pierwszej tercji zespół z Buffalo dostał karę za nadmierną liczbę graczy na lodzie, gdy przez chwilę pojawiło się na nim jednocześnie... 10 jego hokeistów z pola. Sabres, którzy przed meczem przejęli z listy graczy odrzuconych przez Arizona Coyotes Drake'a Caggiulę, zajmują ostatnie miejsce w dywizji wschodniej i całej lidze. Capitals w tabeli dywizji wyprzedzają drugich Islanders dzięki większej liczbie zwycięstw w regulaminowym czasie.
Kara dla Buffalo Sabres za 10 zawodników z pola na lodzie
W tej samej dywizji zespół Pittsburgh Penguins pokonał na wyjeździe New Jersey Devils 6:4. Bryan Rust strzelił dla "Pingwinów" 2 gole i zaliczył asystę, co pozwoliło mu przekroczyć granicę 200 punktów w NHL, Sidney Crosby raz trafił i dwukrotnie asystował, Jared McCann do bramki dorzucił jedno punktowe podanie, a na liście strzelców znaleźli się też Brian Dumoulin i Colton Sceviour, który zbił krążek z powietrza do siatki. Z kolei Dumoulin miał też duży udział w golu dla rywali, przypisanym Milesowi Woodowi. Walcząc o krążek za własną bramką, gracz Penguins wybił go tak niefortunnie, że trafił w swojego bramkarza Caseya DeSmitha, po czym "guma" wpadła do siatki. W drugiej tercji DeSmith popisał się fenomenalną interwencją w piłkarskim stylu po strzale Jespera Boqvista. Drużyna z Pittsburgha pozostaje na 3. miejscu w dywizji wschodniej. Devils są w niej na przedostatniej, 7. pozycji. Oba zespoły ponownie spotkają się ze sobą jutro.
Fantastyczna "piłkarska" parada Caseya DeSmitha
St. Louis Blues we własnej hali rozgromili Minnesota Wild 9:1 w pierwszym z serii 3 meczów tych drużyn. Po raz drugi w NHL hat trickiem popisał się kapitan Blues Ryan O'Reilly, który dodatkowo zaliczył asystę. Jaden Schwartz strzelił 2 gole, Sammy Blais i Justin Faulk uzyskali po bramce i 2 asysty, a swoje trafienia dołożyli Iwan Barbaszow i Zach Sanford. 24 skuteczne interwencje wykonał bramkarz gospodarzy Jordan Binnington. Po drugiej stronie tafli wszystkie 9 goli (na 38 strzałów) wpuścił Kaapo Kähkönen, ale trener Dean Evason nie zdecydował się go zmienić. "Dzicy" ponieśli najwyższą porażkę i stracili w jednym meczu najwięcej goli w historii klubu. Cały czas zajmują jednak dające awans do play-off 3. miejsce w dywizji zachodniej. To Blues są w tej chwili poza strefą play-off, bo na miejscu 5. ze stratą 1 punktu do premiowanej awansem 4. pozycji. Udało im się jednak wygrać 2 mecze po serii 7 porażek. Oba wygrali u siebie, a wcześniej we własnej hali mieli 8 przegranych z rzędu.
Zespół z St. Louis goni w tabeli 4. w dywizji Arizona Coyotes, którzy na wyjeździe przegrali 4:7 z Vegas Golden Knights. "Złoci Rycerze" pierwszą tercję wygrali 4:0, później prowadzili 5:0, ale pozwolili rywalom strzelić 3 gole z rzędu. Ostatecznie jednak nie dali się dogonić. Reilly Smith strzelił dla nich 2 gole, Jonathan Marchessault, rozgrywający 800. mecz w sezonach zasadniczych NHL Max Pacioretty i Chandler Stephenson zaliczyli po bramce i asyście, a golami do zwycięstwa dołożyli się także znani z ostrej gry William Carrier i Keegan Kolesar. Ten ostatni przy swoim golu sprytnie "okradł" z krążka wyprowadzającego go zza własnej bramki Iwana Lubuszkina. Na trzecią tercję do bramki "Kojotów" nie wjechał już Adin Hill, który w dwóch pierwszych wpuścił 5 goli na 32 strzały. Zastępujący go Iwan Proswietow obronił 3 uderzenia, a raz dał się pokonać. Punktowało wczoraj 13 graczy Golden Knights. Ich zespół zajmuje 2. miejsce w dywizji zachodniej. Nietypowy rekord NHL ustanowił wczoraj gracz Coyotes Michael Bunting, który od swojego debiutu gra wyłącznie w meczach wyjazdowych. U siebie nie wystąpił jeszcze ani razu, a na wyjazdach ma już 11 gier. Nikt w historii NHL w ten sposób swojej kariery nie zaczynał.
Gol Keegana Kolesara po odbiorze krążka Iwanowi Lubuszkinowi
Prowadzenie w dywizji zachodniej utrzymuje zespół Colorado Avalanche, który na wyjeździe pokonał 2:0 jej outsidera Anaheim Ducks. Na listę strzelców wpisali się Walerij Niczuszkin i Mikko Rantanen, a Jonas Johansson obronił 28 strzałów i po raz pierwszy w NHL zachował "czyste konto". Drużyna z Denver ma w tej chwili 58 punktów i prowadzi nie tylko w swojej dywizji, ale także w tabeli całej ligi. Wygrała 6 z ostatnich 7 meczów. Zanotowała już 17 zwycięstw u siebie i zdobyła we własnej hali 36 punktów jako jedyna w lidze oprócz Islanders, od których jednak rozegrała o 2 "domowe" mecze więcej. Przed meczem "Avs" pozyskali z Detroit Red Wings Patrika Nemetha w zamian za prawo wyboru w 4. rundzie przyszłorocznego draftu. "Kaczory" z Anaheim przegrały 4 z ostatnich 5 meczów i nadal są ostatnie w dywizji.
W derbach Kalifornii San Jose Sharks wygrali u siebie 5:2 z Los Angeles Kings. Na swojego stanowego rywala mają w tym sezonie pomysł, bo wygrali z nim 6 z 7 rozegranych meczów. Tej nocy gole dla zwycięzców strzelali: Kevin Labanc, Patrick Marleau, Rūdolfs Balcers, Dylan Gambrell i Tomáš Hertl, a 3 razy asystował Brent Burns. Dla Kings gola z ujemnego kąta strzelił Jaret Anderson-Dolan, który uderzył zza przedłużenia linii bramkowej tak sprytnie, że odbił krążek od bramkarza rywali Martina Jonesa i zdobył bramkę. "Rekiny" pokonały "Królów" już 5 razy z rzędu, a dziś podejmą ich ponownie. Ostatnio drużyna Boba Boughnera spisuje się bardzo dobrze, bo wygrała 5 z 6 meczów. W dywizji zachodniej jest na 6. miejscu z 5 punktami straty do miejsca dającego prawo gry w play-off. Kings w tej samej dywizji są na przedostatnim, 7. miejscu.
Gol Jareta Anderson-Dolana z ujemnego kąta
WYNIKI
TABELE
Czytaj także: