Nie wymienił Jamesa van Riemsdyka i zmuszony jest bronić swojej pracy

Gdy opadł kurz związany z transferami w NHL, nagle okazało się, że James van Riemsdyk nadal jest zawodnikiem Philadelphia Flyers. Chuck Fletcher, generalny menedżer "Lotników" dwoił się i troił, by wytłumaczyć na konferencji prasowej ten stan rzeczy, ale filadelfijscy kibice mają już serdecznie dosyć słuchania o tym dlaczego coś się nie stało, albo dlaczego jeszcze nie.
W miniony piątek Fletcher nie tylko musiał bronić się przed kibicami, ale bronił też swojej posady i stanowiska.
Do końca okienka transferowego, Flyers opuścili Zach MacEwen oraz Patrick Brown, którym kończyły się kontrakty. Pierwszy z nich trafił do LA Kings w ramach wymiany za Brendana Lemieux, a drugi do Ottawy. Van Riemsdyk, który właśnie drugi sezon z rzędu zdobywa ponad 30 goli, nie zmienił barw klubowych, chociaż zdawałoby się, że jego wiek (33 lata), kończący się kontrakt i bramkostrzelność są bezsprzecznymi argumentami przemawiającymi za jego transferem.
Generalny menedżer poinformował, że do piątku do godziny 13.40 nie dostał na Amerykanina żadnej oferty. Gdy taka w końcu wpłynęła, zainteresowany klub musiał najpierw oddać jednego ze swoich napastników, żeby móc sfinalizować transfer. Nie udało mu się to, zatem oferta została odrzucona. Fletcher twierdzi, że w ciągu ostatnich trzech tygodni nie było klubu, z którym nie rozmawiałby o Van Riemsdyku, ale i tak skończyło się tej jednej, złożonej w ostatniej chwili ofercie, która i tak nie wypaliła.
– To nie tak, że ja, że ktoś z nas zawalił. Naprawdę, nie wiem co powiedzieć. Po prostu nie wyszło.
Pytanie czy Flyers - wiedząc, że kończy się czas transferów a żadna oferta nie wpływa - nie mogli zareagować szybciej. To zresztą nie pierwszy zarzut względem klubu. Ich dotychczasowe rezultaty to 23-28-11, a do końca rundy zasadniczej zostało im do rozegrania 20 spotkań. Będą to mecze o przyszłość tak dal klubu jak i Van Riemsdyka. Pierwszy trener drużyny, John Tortorella mówi wprost, że odbudowanie pozycji zespołu, któremu brakuje młodych zawodników, potrwa długo.
– Potrzebujemy więcej świeżej krwi, zdaję sobie z tego sprawię – mówi Fletcher.
Wygląda na to, że jednym z największych wyzwań stojących przed generalnym menedżerem będzie utrzymanie zaufania do jego polityki Dave’a Scotta, prezesa Flyers,
– Nie martwię się o swoją pracę, będzie co ma być. Wszystko zależy od prezesa. Ja mogę tylko zapewnić, że wszystko, co robię, robię z myślą o klubie i organizacji i między innymi z tego powodu pewne umowy doszły do skutku, one zwyczajnie nie były dobre dla Flyers – stwierdził Chuck Fletcher.
– Zeszłym latem bardziej agresywna polityka klubu nie była dobrym posunięciem, ale może, koniec końców wszystko zacznie w końcu wyglądać lepiej. Nie interesują już nas jednak rozwiązania tymczasowe, chcemy wszystko zacząć robić jak należy.
Komentarze