Czech Jan Vavrecka rozpoczął we wtorek pracę z hokeistami z Sosnowca. Po serii porażek zastąpił Słowaka Jozefa Zavadila.
Czech pojawił się na lodowisku we wtorek po godz. 18. Niósł wielką torbę ze sprzętem i kilka hokejowych kijów. Przed pierwszymi zajęciami na lodzie czekała go jeszcze rozmowa z drużyną.
- Coś tam sobie przygotowałem na powitanie, ale pewnie po kilku zdaniach zmienię plan i polecę z głowy. Przede wszystkim będę starał się im wpoić, że największą wartością w hokeju jest kolektyw. To nie jest sport dla indywidualistów - przypomniał 44-letni trener.
putBan(62);
Wojciech Todur: Pierwszy raz będzie Pan pracował w Polsce. Jakie oczekiwania?
Zdziwiłbym się, gdyby na początku swojej przygody z polskim hokejem powiedział Pan co innego.
Nikogo Pan nie zna?
Szybko zdecydował się Pan na pracę w Polsce?
Był Pan obrońcą. Czy jako trener też zwraca Pan większą uwagę na defensywę?
Wie Pan, jaka jest teraz największa słabość Zagłębia?
Jano Klich - menedżer, który Pana polecił do pracy w Sosnowcu - podobno już szuka bramkarza?
Co z wymianą obcokrajowców? Czy to prawda, że razem z Lubomirem Strapko i Antonem
W klubach z naszego regionu pracuje kilku trenerów zza południowej granicy. Znacie się?
- Z Alesem Tomaskiem z Jastrzębia i Rudolfem Rohaczkiem z Cracovii nawet dobrze, graliśmy w jednej drużynie. Walczyłem też przeciwko Miroslavovi Ihnaczakowi z Tychów.
Dobrze mówi Pan po polsku. Gdzie się Pan nauczył?
- Mieszkam w Ostrawie, czyli tuż przy granicy. Więcej jednak rozumiem, niż mówię.
Do Ostrawy niedaleko, będzie Pan wracał na noc do domu?
- Niby niedaleko, ale jednak dwie godziny drogi samochodem. Rodzina już się przyzwyczaiła, że często nie ma mnie w domu. Osiem lat w Niemczech, dwa lata we Włoszech. Córki już odchowane, mają 21 i 15 lat, więc strachu nie ma.
Wie Pan, że piłkarskie Zagłębie też prowadzi Czech, Miroslav Copjak? Zna go Pan?
- Naprawdę? To ciekawe. Dwóch czeskich trenerów w jednym mieście (śmiech). Mam nadzieję, że wpadnie na nasz mecz.
Wojciech Todur
Czytaj także: