Paul Geiger to jeden z podstawowych obrońców drużyny HC Bolzano. Postawa GKS-u Tychy w środowym meczu HLM zaskoczyła Kanadyjczyka, który nie spodziewał się tak odważnej i ofensywnej gry mistrzów Polski.
HOKEJ.NET: Jak ocenisz ten mecz w wykonaniu GKS-u Tychy, który przecież nie był uważany za faworyta?
- Ciężkie spotkanie. Polacy zaskoczyli nas swoją agresją. Naprawdę mieliśmy z nimi dużo problemów w defensywie. Kreowali wiele sytuacji, które następnie zamieniali na bramki.
- Wraz z Marco Insamem i Michaelem Cichym z GKS-u oddałeś największą liczbę strzałów spośród wszystkich zawodników (6). Czy możesz powiedzieć co takiego stało się po waszej stronie, co zadecydowało o przegranej w tym meczu?
- Problem polegał na tym, że cały czas goniliśmy wynik. Zamiast nadawać ton grze i powiększać przewagę nad rywalem, my cały czas musieliśmy się skupiać na pogoni za nim.
- Jesteście postrzegani jako jedna z największych niespodzianek tej edycji Ligi Mistrzów. Zaprezentowaliście się we wcześniejszych meczach jako bardzo waleczna drużyna, która po prostu wyszarpywała kolejne wygrane. Dzisiaj nie było tego widać. Co się zatem stało?
- Zawodziło to co do tej pory funkcjonowało najlepiej. Nasze kontrataki nie były tak groźne jak we wcześniejszych meczach. Dużo niecelnych strzałów z naszej strony, ale przede wszystkim nieumiejętność wykorzystywania gier w przewadze. Polacy nie pozwolili nam rozwinąć skrzydeł.
- Mogliście w tym spotkaniu rozstrzygnąć sprawę awansu. Przegrana oznacza, że kwestia ta jest cały czas otwarta, a o wszystkim decydować będzie ostatnia kolejka. Bolzano ma tyle samo punktów co IFK Helsinki. Jak zatem ocenisz wasze szanse przed decydującym starciem?
- Nie ma co gdybać. Wszystko okaże się we wtorek. My musimy po prostu zrobić to czego nie zrobiliśmy dzisiaj, czyli wygrać za trzy punkty i wtedy nie musimy się na nikogo i na nic oglądać.
- Masz duże doświadczenie jeżeli chodzi o grę w ligach północnoamerykańskich. Czy możesz wskazać zatem największe różnice pomiędzy hokejem, który dobrze znasz, a jego europejską odmianą?
- Myślę, że różnica polega na tym, że w Kanadzie więcej jest walki o krążek, więcej gry ciałem. No i przede wszystkim kwestia lodowisk. W Ameryce Północnej wszystko dzieje się szybciej, tam są po prostu mniejsze lodowiska.
- Powiedziałeś, że na północnoamerykańskich taflach wszystko dzieje się szybciej. Czy to oznacza, że tamtejsi gracze dysponują większą szybkością? Czy to jest decydujący czynnik?
- Nie, jeżeli chodzi o szybkość poszczególnych zawodników to nie zauważam żadnych różnic. Tak samo w Europie, jak i za oceanem jest mnóstwo graczy, którzy mają niezłą parę w nogach i poruszają się jak maszyny po tafli. To, że tempo jest szybsze bardziej wynika z faktu mniejszych lodowisk. Przez to po prostu wszystko szybciej się dzieje.
- Czy twoim zdaniem te dwa odmienne style hokejowe zbliżają się do siebie, czy to wciąż dwie różne szkoły, które łatwo rozpoznać?
- Oba style zdecydowanie zbliżają się do siebie. Na europejskich lodowiskach wszędzie można spotkać Kanadyjczyków. Jest nas tu naprawdę dużo. Zresztą wystarczy spojrzeć na Bolzano. U nas kilkunastu graczy wywodzi się z północnoamerykańskiego stylu gry. Dlatego myślę sobie, że przeniknęliśmy mocno do europejskiego hokeja, przez co te różnice są coraz mniej widoczne.
Rozmawiał: Dawid Antczak
Paul Geiger ma 26 lat i gra na pozycji obrońcy. Obecny sezon jest jego pierwszym poza Ameryką Północną. Był zawodnikiem takich klubów jak Albany Devils, Rochester Americans i Hershey Bears, w których występował na bezpośrednim zapleczu najlepszej ligi świata. W 2012 roku został wybrany najlepszym obrońcą ligi juniorskiej OJHL, którą wygrał wraz z drużyną Stouffville Spirit. Wybrano go również do Drużyny Gwiazd tamtych rozgrywek. W następnym sezonie Geiger znalazł się także w Drużynie Pierwszoroczniaków Konferencji ECAC najlepszej ligi akademickiej na świecie NCAA.
Czytaj także: