Asystentem trenera HC Bolzano Fina Kaia Suikkanena jest 39-letni Phillip Barski, który sam o sobie mówi, że czuje się stuprocentowym Polakiem i choć nie mówi po polsku, to rozumie naszą mowę, o co zadbali jego rodzice. Z sympatycznym szkoleniowcem rozmawialiśmy po meczu HLM w Tychach.
HOKEJ.NET: Drużyna HC Bolzano powszechnie uważana była za faworyta meczu z GKS-em Tychy. Wynik jest zatem zaskakujący, nie sądzisz?
- Myślę, że musimy pamiętać o jednej ważnej rzeczy. Te rozgrywki to Hokejowa Liga Mistrzów. Skoro zatem ktoś jest mistrzem w swoim kraju to trudno oczekiwać, żeby nie prezentował wysoce rozwiniętych umiejętności hokejowych. Możemy oczywiście jedną drużynę nazywać faworytem, a o innej mówić, że jej wygrana będzie niespodzianką, ale tak naprawdę to starcie dwóch mistrzów i wszystko może się wydarzyć.
- Co myślisz o zespole mistrza Polski? Jak mógłbyś skomentować ich grę w spotkaniu z waszą drużyną?
- Z tego co widziałem to GKS Tychy jest bardzo dobrą drużyną. Moje słowa to nie żadna kurtuazja, kto był na meczu ten widział, że gospodarze kreowali grę, potrafili wbić nam pięć bramek i nie pozwolili nam nawet przez chwilę objąć prowadzenia. GKS to dobrze poukładany zespół, mający pomysł na grę, a co najważniejsze ten pomysł okazał się skuteczny i zaowocowało to triumfem.
- Co zrobiło na tobie największe wrażenie tutaj podczas meczu z GKS-em? Czy jest taka rzecz, która zostanie w twojej pamięci, którą łatwo ci wskazać?
- Ogromne wrażenie zrobiła na mnie atmosfera w tej hali. Kibice byli naprawdę mocno zaangażowani w to co działo się na tafli. Ich doping był fenomenalny. Byli bardzo głośni. Dawali dużo dobrej energii swojej drużynie, która niosła ten zespół i napędzała go do jeszcze cięższej pracy.
- Zwycięstwo za 3 punkty w Tychach gwarantowało wam awans do kolejnej fazy HLM. Tak się jednak nie stało. Jak zatem postrzegasz sprawę promocji do kolejnej rundy teraz na jedną kolejkę przed końcem rozgrywek grupowych?
- Tak, mogliśmy przypieczętować sprawę awansu dzisiaj, no ale sprawy potoczyły się tak, że tego nie zrobiliśmy. Na szczęście IFK Helsinki przegrał swój mecz, a to oznacza prostą i klarowną sytuację przed ostatnią kolejką Ligi Mistrzów. Po prostu musimy zdobyć nie mniej punktów niż fińska drużyna i wtedy pozostaniemy w grze.
- W kadrze HC Bolzano doszło przed obecnym sezonem do prawdziwej rewolucji. Dość powiedzieć, że spośród 10 najskuteczniejszych graczy mistrzowskiej ekipy zostało tylko dwóch. Czy możesz porównać skład z poprzedniego sezonu z tym, którym dysponujecie obecnie?
- To dwie zupełnie inne drużyny. Tak jak sam zauważyłeś w naszym składzie jest wielu nowych zawodników, co nadało tej ekipie nowego charakteru. Uważam, że jest jeszcze za wcześnie, żeby pokusić się o jakieś porównania, ponieważ my jeszcze nie doszliśmy do pełni zgrania w tym nowym tworze, który powstał w Bolzano. Ta grupa jeszcze wciąż uczy się gry ze sobą.
- Muszę przyznać, że twoje imię i nazwisko od razu budzi skojarzenia z naszym krajem. Brzmi bardzo swojsko. Czy to oznacza, że masz jakieś związki z Polską? Czy ktoś z członków twojej rodziny pochodzi stąd?
- Czuję się stuprocentowym Polakiem. Moi rodzice stąd pochodzą. Rozumiem polski język. Mama z tatą zadbali o to, żebym poznał mowę kraju, w którym wychowali się. W zeszłym roku otrzymałem nawet polskie obywatelstwo.
- Miałeś okazję wcześniej być u nas w kraju czy to pierwsza twoja wizyta tutaj?
- To mój pierwszy pobyt w Polsce. Wcześniej nie miałem sposobności tu przyjechać. W zeszłym roku rozpocząłem dopiero pracę w Europie.
- W takim razie powiedz proszę czy znalazło się trochę czasu na to, by poznać Tychy, czy tylko dane ci było oglądać halę, w której się obecnie znajdujemy?
- Nie było niestety sposobności ku temu. Podróż zabrała nam 15 godzin, więc jedyne o czym myślisz po takiej wyprawie, to znaleźć się w pokoju hotelowym i solidnie się zregenerować. Dzisiaj musiałem się już zająć moimi obowiązkami trenerskimi. To dzień meczowy, który ma swój ustalony rytuał. Ale nie ukrywam, że bardzo się cieszę, że jestem w Polsce. Ta świadomość cały czas mi towarzyszy. Moi rodzice są bardzo zadowoleni z tego, że wreszcie zawitałem do ojczyzny i mogę zapewnić, że to nie jest moja ostatnia wizyta tutaj.
- Czy wiesz z jakiego regionu Polski pochodzą twoi rodzice?
- Trafiłeś w mój słaby punkt. Nie jestem mocny z geografii, ale wiem, że mój tata pochodzi z Warszawy, natomiast co do miejsca, z którego jest moja mama to szczerze mówię, że niestety nie wiem.
Rozmawiał: Dawid Antczak
Phillip Barski ma 39 lat. Urodził się w Richmond Hill w prowincji Ontario, w której zamieszkuje bardzo wielu Polaków. Jest absolwentem Uniwersytetu Wiktorii, na którym obronił pracę magisterską z tematu „Analityka w hokeju na lodzie”. W swojej karierze trenerskiej jeszcze nie prowadził żadnej drużyny samodzielnie. W sezonie 2012/13 był asystentem w Pickering Panthers w lidze juniorskiej OJHL, a następne dwa lata spędził na tym samym stanowisku w zespole Uniwersytetu York, który występuje w rozgrywkach USports. Przed kampanią 2016/17 dołączył do sztabu szkoleniowego Brampton Beast, gdzie był odpowiedzialny za analizy wideo. „Bestie” grają w ECHL, trzeciej najważniejszej po NHL i AHL lidze północnoamerykańskiej. Przed poprzednim sezonem został ściągnięty do Bolzano przez Pata Curcio, ówczesnego szkoleniowca włoskiej ekipy. Pomimo, iż doświadczony Kanadyjczyk rozstał się z „Lisami” pod koniec listopada 2017, Barski pozostał w sztabie trenerskim, gdzie asystuje Finowi Suikkanenowi i cieszy się dużym uznaniem ze względu na swoje nieprzeciętne umiejętności i wysokie zdolności analityczne.
Czytaj także: