Nastroje w Toruńskim Klubie Hokejowym zmieniają się szybko. Uzależnione są od tego, jak blisko, bądź daleko, znajduje się cel, czyli zakładany wcześniej awans do pierwszej szóstki PLH.
Hokeiści TKH Nesty starają się dążyć tylko do jednego - znalezienia dla siebie miejsca wśród najlepszych sześciu drużyn w ekstralidze. Cel ten śmiało można nazwać „ruchomym”. Z każdą kolejką zbliża się lub tak, jak ostatnimi czasy, oddala od toruńskiego zespołu.
Do niedawna humory przedstawicieli klubu były poprawne. Drużyna wygrała pięć spotkań ligowych z rzędu i odrabiała straty do rywali.
Zabrakło umiejętności
- Ostatni z tych meczów mógł dać jednak wiele do myślenia - stwierdził Andrzej Masewicz, drugi trener TKH.
W Bytomiu torunianie wygrali z Polonią minimalnie (3:2), za trzy punkty, mimo iż nie pokazali nic szczególnego na tle najsłabszego obecnie ekstraligowca.
Prawdziwymi testami formy oraz umiejętności drużyny Jarmo Tolvanena i Andrzeja Masewicza miałby być jednak dwa kolejne spotkania, z mistrzami - Cracovią - i wicemistrzami kraju - GKS-em Tychy.
Na przestrzeni sześćdziesięciu minut meczu krakowianie pokazali torunianom, że czysto hokejowymi predyspozycjami biją ich na głowę. Wygrali 5:1.
- Spotkanie z Cracovią mogło być swoistą wyskocznią do lepszej gry, nawet skoro przegraliśmy - uważa drugi trener TKH Nesty. - Liczyłem, że był to dla nas dobry rozruch przed meczem z Tychami. Sądziłem, że właśnie w tym spotkaniu zdobędziemy trzy punkty. Przeliczyłem się...
Tyszanie tuż po rozpoczęciu meczu „ustawili” jego dalszy przebieg. W osiemnastej sekundzie po raz pierwszy pokonali toruńskiego bramkarza, a później dokonywali tego jeszcze czterokrotnie.
- Ostatnie dwa mecze przegraliśmy już w szatni. Nie wiem, jak to się stało - mówi jeden z toruńskich zawodników. - Finowie jak zwykle nie zawiedli, ale nie mieli z kim grać. Poza tym łapaliśmy bezsensowne kary. Atakowaliśmy jak żacy, często trzymają kij oburącz. W tym leżą przyczyny porażki. Doszło do tego, że pierwszy trener nie wytrzymał i użył ogólnie popularnych słów, które z oczywistych przyczyn nie nadają się do powtórzenia.
Tak więc kilkudniowa sesja wyjazdowa toruńskiej drużyny, podczas której bazą treningowo-noclegową był Janów, będzie niezbyt dobrze wspominana. Wyżej sklasyfikowane zespoły pokazały torunianom ich miejsce w szeregu.
Częściej będą grać u siebie
Nie jest to jednak koniec pogoni za marzeniami, bowiem do zakończenia pierwszego etapu w Polskiej Lidze Hokejowej pozostało dziesięć spotkań. Później liga podzieli się na dwie grupy: silniejszą i słabszą. Torunianie większą część z tych meczów rozegrają na własnym lodowisku, ale czy w obecnej sytuacji można nazwać to handicapem? Drużyna cały czas plasuje się na przedostatnim, dziewiątym miejscu, ale co ważniejsze, do szóstego w tabeli Naprzodu traci jedenaście punktów.
Dariusz Łopatka
Czytaj także: