To była prawdziwa rzeź niewiniątek. GKS Tychy rozbił wczoraj w drobny mak Partizana Belgrad aż 26:0. Ten wynik z pewnością przejdzie do historii, nie tylko ekipy z de Gaulle'a, ale również Pucharu Kontynentalnego.
– Nie potrafię przypomnieć sobie drugiego tak wysokiego zwycięstwa – mówił tuż po końcowej syrenie Krzysztof Majkowski, drugi trener tyszan. – Współczuję Serbom, bo takie lanie to nic przyjemnego.
Tyszanie rozsmakowali się w strzelaniu bramek. Po pierwszej tercji prowadzili 8:0, a po czterdziestu minutach było już 13:0. W ostatniej odsłonie podwoili swój dorobek, robiąc ogromnego psikusa spikerowi zawodów, który nie nadążał wyczytywać wszystkich strzelców.
Najskuteczniejszy we wczorajszym meczu był Mateusz Bepierszcz. 24-letni skrzydłowy zdobył trzy bramki, a przy kolejnych czterech notował asysty.
– Rywale okazali się słabsi w każdym elemencie hokejowego rzemiosła. Mieli problemy z jazdą na łyżwach, z techniką użytkową kija. Mimo to, nie zlekceważyliśmy rywala i od samego początku chcieliśmy pokazać się z jak najlepszej strony. Szybko zdobyte bramki ułatwiły nam zadanie – przyznał.
Skrzydłowy czwartego ataku, który w 23. minucie popisał się efektowną akcją, którą zakończył w najlepszy możliwy sposób – precyzyjnym uderzeniem w okienko. – Na wysokości „wąsów” dostałem krążek na łopatkę kija, zjechałem do środka i uderzyłem z nadgarstka. Krążek był poza zasięgiem golkipera rywali, więc zatrzymał się dopiero w siatce – relacjonował Mateusz Bepierszcz.
Napastnik mistrzów Polski podkreślił, że mecze w meczach z Rumunami i Brytyjczykami trzeba będzie zagrać znacznie lepiej.
– Na razie koncentrujemy się na spotkaniu z Dunăreą. Oglądaliśmy ten mecz z wysokości trybun i swoje spostrzeżenia. Moim zdaniem nie odstawali tak bardzo od Coventry, jak wskazywałby na to końcowy wynik wynik – zakończył.
Początek spotkania o godzinie 19:30.
Czytaj także: