Play-off NHL: Wyrównanie w czterech parach [WIDEO]
Bardzo zacięta jest w tym roku rywalizacja w pierwszej rundzie play-off NHL. We wszystkich parach grających w niedzielę doszło do wyrównania stanu serii na 2-2.
St. Louis Blues w spotkaniu numer 4 swojej serii pokonali przed własną publicznością Minnesota Wild 5:2 i doprowadzili do remisu w całej rywalizacji. Po 2 gole dla gospodarzy zdobyli Jordan Kyrou i David Perron. Ten drugi także zaliczył asystę, a kapitan Ryan O'Reilly najpierw dwukrotnie asystował, by na minutę przed końcem spotkania samemu zdobyć gola ustalającego wynik.
Żaden z nich nie został jednak wybrany pierwszą gwiazdą spotkania, bo to miano przypadło Jordanowi Binningtonowi. Bramkarz Blues pojawił się na lodzie po raz pierwszy w tej fazie play-off. Wcześniej z boku przyglądał się występom Fina Ville Husso, ale tym razem to na niego postawił trener Craig Berube po przegranym piątkowym meczu numer 3. 28-letni Kanadyjczyk nie zawiódł i broniąc 28 z 30 strzałów pomógł drużynie w odniesieniu zwycięstwa. Pokonali go tylko Kiriłł Kaprizow i Matt Boldy, choć w tym drugim przypadku bramkarz Blues nieszczęśliwie sam wepchnął do bramki leżący na linii bramkowej krążek, który próbował nakryć. Binnington w 2019 roku był jedną z głównych postaci Blues, którzy zdobyli Puchar Stanleya, ale od tego czasu do wczoraj 9 razy grał w meczach play-off i wszystkie przegrał.
Perron i Kaprizow z 5 golami są wspólnie z Evanderem Kane'em z Edmonton Oilers najlepszymi strzelcami tegorocznej fazy play-off. Pierwsza bramka Perrona ostatniej nocy padła przy dużej dozie szczęścia. Po jego strzale gracz Wild Marcus Foligno próbował wybić zmierzający do bramki krążek, ale trafił w plecy swojego bramkarza Marc-André Fleury'ego. Próbujący jeszcze raz ratować sytuację Foligno nogą skierował "gumę" za linię bramkową.
"Samobójczy" gol Minnesota Wild w wielkim podbramkowym zamieszaniu:
Mimo zwycięstwa Blues ciągle to ekipa Wild ma przewagę własnej tafli. Przy remisie 2-2 rywalizacja wraca teraz do St. Paul w stanie Minnesota, gdzie mecz numer 5 zostanie rozegrany w nocy z wtorku na środę.
St. Louis Blues - Minnesota Wild 5:2 (1:1, 2:0, 2:1)
Kyrou (5.), (32.), Perron (31.), (59.), O'Reilly (59.) - Kaprizow (15.), Boldy (43.)
Stan serii: 2-2. Piąty mecz w nocy z wtorku na środę w St. Paul (Minnesota).
Skrót meczu:
[YT=vIw5nE3z6NI
Do remisu w swojej serii doprowadziła także drużyna Boston Bruins, która przed własną publicznością pokonała 5:2 Carolina Hurricanes. Przesądziła o tym trzecia tercja, wygrana przez gospodarzy 3:0. Ich bohaterem był Brad Marchand, który miał udział przy wszystkich 5 golach, a sam zdobył zwycięskiego w podwójnej przewadze. Mecz skończył mając na koncie 2 gole i 3 asysty, a jego 9 punktów w 4 spotkaniach to na razie najlepszy wynik w play-off NHL w tym sezonie. Bramkę i 2 asysty zanotował kapitan "Niedźwiedzi" Patrice Bergeron, a po golu i punktowym podaniu mieli Jake DeBrusk i David Pastrňák. Rywale dali ekipie z Bostonu aż 9 gier w przewadze, z których gospodarze wykorzystali 2. Hurricanes nie zamienili na bramkę żadnej z 5 takich sytuacji. Mimo że prowadzili 2:1, to po raz drugi przegrali w Bostonie. W tej serii pierwsi strzelali gola we wszystkich 4 meczach. Ta para jest jedyną w pierwszej rundzie tegorocznej fazy play-off NHL, w której do tej pory wygrywają wyłącznie gospodarze. Jeśli Bruins chcą awansować dalej, muszą jednak odnieść choć jedno zwycięstwo na wyjeździe, bo to wyżej notowane po sezonie zasadniczym "Huragany" mają przewagę własnej tafli. Rywalizacja przy stanie 2-2 wraca teraz do Raleigh w Karolinie Północnej, gdzie w nocy z wtorku na środę polskiego czasu odbędzie się mecz numer 5.
Boston Bruins - Carolina Hurricanes 5:2 (1:1, 1:1, 3:0)
Bergeron (17.), DeBrusk (39.), Marchand (41.), (60.), Pastrňák (46.) - Pesce (15.), Staal (21.)
Stan serii: 2-2. Piąty mecz w nocy z wtorku na środę w Raleigh (Carolina).
Nie poddają się także mistrzowie NHL. Drużyna Tampa Bay Lightning doprowadziła do remisu 2-2 w rywalizacji z Toronto Maple Leafs, wygrywając mecz numer 4 wynikiem 7:3. Już w 8. minucie było 3:0, a w 26. aż 5:0. Później "Błyskawica" nie dała się dogonić. Ross Colton, którego gol przed rokiem dał Lightning Puchar Stanleya, tym razem trafił dwukrotnie, a po jednym golu zdobyli: Pierre-Édouard Bellemare, Pat Maroon, Ondřej Palát, Corey Perry i kapitan Steven Stamkos. Ten ostatni był najlepszym strzelcem zespołu w sezonie zasadniczym, ale do 4. meczu tej edycji play-off czekał na pierwsze trafienie w tej części rozgrywek. Gracze "Klonowych Liści" dali swoim rywalom aż 8 okazji do gry w przewadze, choć tylko jedna została wykorzystana. Jack Campbell opuścił bramkę gości po wpuszczeniu 5 z 16 strzałów. Zastępujący go Erik Källgren obronił wszystkie 10 strzałów oddanych w jego stronę, a pozostałe 2 gole padły, gdy w końcówce zjechał już do boksu. Obrońcy Pucharu Stanleya podnieśli się po porażce 2:5 w piątkowym meczu numer 3. To potrafią robić jak nikt, bo w play-offach nie przegrali dwóch kolejnych spotkań od trzech lat. To już ich 16. z rzędu mecz wygrany po porażce w rywalizacji o Puchar Stanleya. Nie mogą jednak wygrywać z Maple Leafs na zmianę, bo teraz rywalizacja wraca do Toronto na wtorkowe spotkanie numer 5, a nadal to ekipa Sheldona Keefe'a ma przewagę własnej tafli.
Tampa Bay Lightning - Toronto Maple Leafs 7:3 (3:0, 2:0, 2:3)
Stamkos (1.), Bellemare (6.), Maroon (8.), Colton (24.), (58.), Perry (26.), Palát (55.) - Nylander (43.), (53.), Muzzin (56.)
Stan serii: 2-2. Piąty mecz w nocy z wtorku na środę w Toronto.
Los Angeles Kings wyrównali serię z Edmonton Oilers, odnosząc u siebie w meczu numer 4 zwycięstwo 4:0. "Królowie" podnieśli się po dotkliwych porażkach 0:6 i 2:8 w dwóch poprzednich spotkaniach. Jonathan Quick był tej nocy w ich bramce bezbłędny i broniąc 31 strzałów zachował 10. "czyste konto" w play-off NHL. Z obecnie występujących w lidze bramkarzy więcej ma tylko Marc-André Fleury (16), a Quick jest pierwszym Amerykaninem w historii, który 10 razy nie dał się pokonać w meczach o Puchar Stanleya. Wracający do składu po jednomeczowej przerwie spowodowanej kontuzją Carl Grundström strzelił dla gospodarzy 2 gole i zaliczył asystę przy zwycięskim trafieniu Trevora Moore'a, który także sam raz asystował. Oprócz niego z bramką i asystą zakończył mecz Troy Stecher. Ławka Oilers próbowała anulować pierwszego gola Grundströma, zgłaszając "challenge" w związku z przeszkadzaniem bramkarzowi w interwencji, ale sędziowie uznali, że przepisy nie zostały złamane. Quick w końcówce drugiej tercji popisał się dwiema świetnymi interwencjami nie mając na dłoni rękawicy. Drużyna z Los Angeles doprowadziła do remisu, ale by awansować do drugiej rundy musi jeszcze przynajmniej raz wygrać w Edmonton. Mecz numer 5 odbędzie się tam w nocy z wtorku na środę.
Los Angeles Kings - Edmonton Oilers 4:0 (2:0, 0:0, 2:0)
Moore (9.), Stecher (15.), Grundström (56.), (59.)
Stan serii: 2-2. Piąty mecz w nocy z wtorku na środę w Edmonton.
Świetne interwencje Jonathana Quicka bez łapaczki:
Komentarze