Po raz pierwszy w finale konferencji wschodniej NHL zwycięstwo odnieśli gospodarze. Świetny występ ich czwartego ataku i dość przypadkowy zwycięski gol sprawiły, że Tampa Bay Lightning są już tylko o jedno zwycięstwo od finału Pucharu Stanleya, a Aleksandra Owieczkina czeka "najważniejszy mecz w karierze".
Mało kto wierzył w taki rozwój wypadków po dwóch pierwszych meczach finału Wschodu pomiędzy Lightning, a Washington Capitals. Podopieczni Jona Coopera przegrali dwa pierwsze mecze u siebie i lecieli do Waszyngtonu z wynikiem 0-2 w całej serii. Ale w stolicy USA odrobili straty, a tej nocy polskiego czasu po raz pierwszy wygrali u siebie i już tylko jednego zwycięstwa brakuje im do finału Pucharu Stanleya.
Lightning w Amalie Arenie w Tampie wystartowali efektownie, a później już nie dali się dogonić. Błyskawicznie, bo już w 19 sekundzie wyszli na prowadzenie za sprawą Cedrica Paquette'a, którego w poprzednim meczu potężnym atakiem ciałem powalił na lód T.J. Oshie. Tym razem Paquette dostał podanie od Ryana Callahana i otworzył wynik meczu. To był sygnał, że czwarty atak "Błyskawicy" będzie tego dnia bardzo ważny. Tercet, który Callahan i Paquette tworzą z Chrisem Kunitzem to jedyny atak, którego w tej serii trener Cooper nie zmieniał. Przez całe play-offy wykonuje on dużo "czarnej", rzadko dostrzeganej przez kibiców pracy, ale tym razem ich roli w odniesieniu zwycięstwa trudno było nie zauważyć.
Znów starali się jak najlepiej wywiązywać z podstawowego zadania, czyli powstrzymywania ofensywnych gwiazd Capitals z Aleksandrem Owieczkinem na czele. To akurat do końca im nie wyszło, ale nie miało wielkiego znaczenia, bo to oni rozstrzygnęli losy meczu. Po tym jak w 10. minucie Ondřej Palát podwyższył na 2:0, Callahan dość przypadkowo strzelił w 1. minucie drugiej tercji zwycięskiego gola. Anton Strålman agresywnie ruszył na bramkę Bradena Holtby'ego. Bramkarz gości go zatrzymał, ale krążek poleciał w górę i z powietrza próbował go wybić obrońca "Stołecznych" Matt Niskanen. Trafił jednak w rękę nadjeżdżającego Callahana, który w ten sposób wbił "gumę" do siatki. Potrzebna była jeszcze analiza wideo, by sprawdzić czy nie doszło do przeszkadzania bramkarzowi, ale ostatecznie gol został uznany i zrobiło się już 3:0.
A później ekipa Coopera nie dała się już dogonić. Mimo że Capitals spróbowali. Już po niespełna 4 minutach gola na 1:3 strzelił Jewgienij Kuzniecow. Taki wynik utrzymał się do końcówki meczu, w której goście wycofali bramkarza. Przyniosło to częściowy efekt, bo Owieczkin mocnym strzałem "z klepy" zdobył bramkę kontaktową. Do końca pozostawało wówczas jeszcze 96 sekund, ale wyrównania już nie było. 3:2 we wczorajszym meczu dało drużynie z Kalifornii prowadzenie 3-2 w całej serii i szansę wywalczenia awansu do finału Pucharu Stanleya już w poniedziałek, gdy w Waszyngtonie odbędzie się mecz numer 6.
Czwarty atak gospodarzy był wczoraj bardzo skuteczny. Celny strzał Paquette'a z 19. sekundy był jego ostatnim w meczu. Callahan uderzał tylko dwa razy, a Kunitz raz. Mimo to, właśnie ta formacja przesądziła o zwycięstwie. - Kiedy gracz przeciwko takiemu atakowi, jak ten Owieczkina, to skupiasz się przede wszystkim na tym, żeby nie tracić goli, ale żeby odnosić sukcesy wszystkie ataki muszą w różny sposób dawać coś drużynie - powiedział Callahan po spotkaniu. - Czy chcielibyśmy w tych play-offach mieć więcej punktów? Oczywiście. Ale jeśli to się nie udaje, to trzeba w inny sposób pomagać zespołowi. Lightning w całym meczu nie dostali ani jednej kary.
W historii play-offów NHL drużyny rozpoczynające rywalizację u siebie i prowadzące w serii 3-2 wygrywały w 80,5 % przypadków. Na poziomie półfinału ligi nawet w 83,3 %. Tylko 7 zespołów w historii odwróciło losy rywalizacji na tym etapie w sytuacji, w jakiej obecnie są Washington Capitals. Jako ostatni w finale konferencji z wyniku 2-3 obronną ręką wyszli przed dwoma laty Pittsburgh Penguins przeciwko... Tampa Bay Lightning. Wtedy jednak "Pingwiny" ostatni mecz mogły rozegrać u siebie. Na wyjeździe mecz numer 7 po wyjściu z wyniku 2-3 jako ostatni wygrali rok wcześniej Chicago Blackhawks z Anaheim Ducks.
Washington Capitals mogą sobie przypomnieć rywalizację z pierwszej rundy tegorocznych play-offów z Columbus Blue Jackets, gdy to oni przegrali u siebie dwa pierwsze mecze, a później wygrali 4 kolejne i awansowali. Teraz to samo chce z nimi zrobić drużyna Lightning. Dziennikarz gazety "Washington Post" napisał, że Aleksandra Owieczkina czeka w poniedziałek "najważniejszy mecz w karierze". Rosjanin już i tak doszedł z zespołem najdalej w play-offach w swojej karierze, ale jeśli jego drużyna Bw poniedziałek znów przegra, to Rosjanin zrobi kolejny krok w kierunku zostania jednym z najwybitniejszych graczy NHL bez Pucharu Stanleya.
32-letni napastnik w dwóch pierwszych meczach finału konferencji wschodniej strzelił dwa gole, ale w trzech kolejnych na bramkę czekał aż do końcówki spotkania numer 5. - Nie wydaje mi się, żeby oni robili coś szczególnego. Staram się grać tak, jak zawsze - twardo i dużo ciałem - mówi Rosjanin. - Nie jestem też sfrustrowany. Musimy po prostu wygrać dwa kolejne mecze.
Tampa Bay Lightning - Washington Capitals 3:2 (2:0, 1:1, 0:1)
1:0 Paquette - Callahan 00:19
2:0 Palát - Kuczerow 09:04
3:0 Callahan - Strålman - Kunitz 20:33
3:1 Kuzniecow - Niskanen - Oshie 24:21
3:2 Owieczkin - Carlson - Eller 58:24 (bez bramkarza)
Strzały: 22-30.
Minuty kar: 0-2.
Widzów: 19 092.
Stan rywalizacji: 3-2. Szósty mecz w poniedziałek w Waszyngtonie.
Czytaj także: