Hokeiści ze Śląska zdobyli stolicę Zagłębia Dąbrowskiego! - Tyski GKS po niezwykle emocjonującym spotkaniu pokonał 3:1 Zagłębie i umocnił się na pozycji lidera Polskiej Ligi Hokejowej.
We wtorkowy wieczór na Stadionie Zimowym nie zabrakło niczego, co potrzebne jest do stworzenia świetnego widowiska: był gorący doping, mnóstwo niewykorzystanych sytuacji podbramkowych, kontrowersyjne decyzje sędziów oraz niesamowita dramaturgia do ostatniej niemal minuty.
Przyjazd jednego z najpoważniejszych kandydatów do złotego medalu Mistrzostw Polski nie zrobił specjalnego wrażenia na miejscowym działaczach - Myślę, że wygramy - powiedział jeszcze przed rozpoczęciem meczu wiceprezes Zagłębia, Adam Bernat przy jednoczesny podkreśleniu, że zwycięstwa z czołowymi polskimi zespołami są podstawą do realizacji przedsezonowych założeń - Nie można liczyć jedynie na zwycięstwa z Krynicą, Sanokiem czy Unią. Trzeba umieć grać i wygrywać ze wszystkimi: także z Tychami,. Cracovią czy Podhalem. Jeżeli nastawimy się na to, że z jednymi zespołami będziemy wgrywać, a z innymi przegrywać, to już dziś możemy zapomnieć o „pierwszej szóstce”.
Odzwierciedleniem tych słów był przebieg pierwszej tercji. Tyszanie panowali na sosnowieckim lodzie i przy odrobinie szczęścia już po 90 sekundach mogli prowadzić 2:0. Gol dla gości padł jednak „dopiero” w 2 min., a zdobył go wychowanek Zagłębia, Artur Ślusarczyk. Drugie trafienie GKS-owi zafundowali już sami gospodarze: nieudolnie przeprowadzona zmiana sprawiła, że nie było komu pokryć wyjeżdżającego na czystą pozycję Piotra Sarnika. Decydującym momentem pojedynku mogła się okazać akcja z 48 min. Strzał będącego w wyśmienitej sytuacji Adriana Parzyszka został jednak w ostatniej chwili zablokowany przez Teddy`ego Da Costę. Po meczu zapytany o tę feralną sytuację zawodnik GKS-u zgodził się z tezą, że gdyby wtedy trafił, to mecz byłby praktycznie rozstrzygnięty - Wydaje mi się, że przy stanie 3:0, kiedy pozostawało już tylko parę minut do końca byłoby po meczu, a tak trzeba było walczyć do końca.
No właśnie… Dwie minuty potem iskierkę nadziei w serca żywiołowo reagującej publiczności wlała zdobyta w dramatycznych okolicznościach bramka Tomasza Kozłowskiego. Gdy w 50 min. sfaulowany został wjeżdżający między dwójkę obrońców Marcin Kozłowski, arbiter główny zdecydował się nie odgwizdywać rzutu karnego i zastosować przywilej korzyści. Decyzja okazała się słuszna, bo dosłownie 2 sekundy później jego młodszy brat wpakował krążek do bramki Arka Sobeckiego. Losy meczu rozstrzygnęły się 28 sekund przed ostatnią syreną; wówczas liczebną przewagę swojej drużyny wykorzystał Michał Woźnica.
Mimo zdecydowanej przewagi optycznej, wicemistrzowie Polski nie byli dziś w stanie rozłożyć przeciwnika na łopatki, tak jak to zrobili chociażby w meczu z Klubem Hokejowym z Sanoka. W całym spotkaniu Tyszanie stworzyli sobie mnóstwo strzeleckich okazji; gdyby przynajmniej połowę z nich wykorzystali, to mecz pewnie zakończyłby się wynikiem dwucyfrowym - Wiadomo, że nie sposób wykorzystać każdej nadarzającej się okazji, tym bardziej, że w bardzo dobrej dyspozycji był Tomek Jaworski. Naprawdę trudno było dzisiaj wygrać. Sam wynik wskazuje na to, że mecz był bardzo wyrównany, chociaż wydaje mi się, że w pierwszej tercji mieliśmy zdecydowaną przewagę, której jednak nie potrafiliśmy odpowiednio udokumentować. Niemniej jednak cieszymy się z trzech punktów i czekamy na kolejnego przeciwnika - powiedział Adrian Parzyszek. A kto według niego zasłużył po tym meczu na szczególne słowa uznania? - Na pewno Artur Ślusarczyk, no i przede wszystkim bramkarz, który we wszystkich sytuacjach, kiedy musiał interweniować, bronił świetnie. Cała drużyna zagrała bardzo dobrze. Przez większą cześć dzisiejszego spotkania graliśmy na cztery piątki, co nam się naprawdę rzadko zdarza - kończy kapitan tyskiego zespołu.
I rzeczywiście, podkreślając atuty zwycięzców, nie sposób pominąć świetnej polityki kadrowej klubu. Tak silnej ekipy mogą Tyszanom pozazdrościć wszystkie kluby w Polsce. Czas pokaże, czy przełoży się to na wyniki w decydującej fazie rozgrywek hokejowej ekstraklasy.
26 września 2006 r., godz. 17:30
Zagłębie Sosnowiec - GKS Tychy 1:3 (0:1; 0:1; 1:1)
Bramka dla Zagłębia: 50:18- T. Kozłowski (M. Kozłowski) SH;
Bramki dla GKS-u: 2:41- Ślusarczyk (Gretka, Kuc) PP, 28:26- Sarnik (Justka, Gonera), 59:32- Woźnica (Wołkowicz, Justka) PP;
Kary: Zagłębia- 18 min., GKS- 18 min.
Strzały na bramkę przeciwnika: Zagłębie- 29, GKS- 39
Interwencje bramkarzy: Zagłębie- 36, GKS- 28
Sędziowali: G. Pyrzycki oraz na liniach P. Roemisch i L. Kubiszewski
Widzów: 1000
Skład Zagłębia: Tomasz Jaworski - Pavel Urban, Adrian Labryga, Marcin Kozłowski, Tomasz Kozłowski, Karel Horny, Marcin Kotuła, Jacek Rutkowski, Mariusz Puzio, Teddy Da Costa, Tobiasz Bernat, Kamil Duszak, Paweł Jasicki, Robert Grobarczyk, Gabriel Da Costa, Tomasz Majewski, Łukasz Podsiadło, Łukasz Rutkowski, Karol Golec
Skład GKS-u: Arkadiusz Sobecki - Sebastian Gonera, Łukasz Mejka, Bartosz Matczak, Adrian Parzyszek, Adam Bagiński, Andrzej Gretka, Jarosław Kuc, Artur Ślusarczyk, Mariusz Justka, Piotr Sarnik, Krzysztof Majkowski, Krzysztof Śmiełowski, Tomasz Wołkowicz, Michał Belica, Michał Woźnica, Bartłomiej Gawlina, Tomasz Maćkowiak, Marcin Frączek, Mirosław Bober
Czytaj także: