Hokej.net Logo

PLH: Zagłębie vs. Unia Oświęcim 5:1.

Po niedzielnym spotkaniu w Sosnowcu nie ma już chyba sceptyków, którzy uparcie będą twierdzić, że miejscowi hokeiści mogą zwyciężać tylko po „męczarniach” bądź dzięki świetnej postawie swojego bramkarza. Po raz pierwszy w tym sezonie można z pełnym przekonaniem powiedzieć, że Zagłębie wygrało, ponieważ było zdecydowanie lepsze… i to pod każdym względem!

To, co w drugiej i trzeciej tercji wyprawialni na lodzie gospodarze, przeszło chyba najśmielsze oczekiwania. Nakręcona przez trenerski duet Morawiecki-Podsiadło maszyna działała bez najmniejszego zarzutu. Było to o tyle zaskakujące, że po pierwszych 20 minutach niewiele wskazywało na to, że Sosnowiczanie będą w stanie tak wyraźnie „odjechać” rywalowi. Owszem, także i w tej części mieli sporą przewagę, ale za każdym razem czegoś brakowało: ostatniego podania, precyzji, bądź – jak w przypadku Adriana Labrygi, który w 10 min. trafił w słupek – odrobiny szczęścia.

Strzelecka niemoc sosnowieckiej ekipy została przełamana w 24 min.. Wtedy drogę do siatki Przemysława Witka znalazł Labryga. Potem było już tylko z górki – gole braci Kozłowskich (odpowiednio Tomasza i Marcina) sprawiły, że jeszcze przed końcem drugiej odsłony na trybunach rozpoczęło się wielkie świętowanie. Ostatnia tercja to już tylko potwierdzenie dominacji Zagłębia i kolejne snajperskie popisy, tym razem dla odmiany w wykonaniu Teddy`ego (któremu w 49 min. nie zaliczono bramki) i Gabriela Da Costa. Fety na Stadionie Zimowym nie popsuł nawet honorowy gol Wojciecha Stachury. Miejscowa publiczność była też świadkiem innego rodzaju popisów – w 45 min. Pod bramką Tomasza Jaworskiego doszło do bójki pomiędzy Marcinem Kotułą a Adrianem Kowalówką (obydwaj zapłacili za nią karami meczu).

Słowa pochwały należą się także pokonanym. Oświęcimianie – szczególnie w 1 tercji – zagrali ambitnie i pomysłowo, jednak w konfrontacji z tak dobrze grającym zespołem byli bez szans. Jeśli zaś idzie o gospodarzy, to – poza słabo spisującą się defensywą oraz brakiem skuteczności w pierwszym okresie gry – nie ma się za bardzo do czego przyczepić. Po raz pierwszy – bardziej niż sam fakt zwycięstwa – cieszy styl, w jakim zostało ono odniesione. Nie można też nie wspomnieć o atmosferze na trybunach. Wygląda na to, że Zagłębie „dorobiło się” w końcu kilkusetosobowej grupy wiernych kibiców, którzy (miejmy nadzieję) będą wspierać zespół bez względu na okoliczności.

1 października 2006, godz. 17:30

Zagłębie Sosnowiec – Unia Oświęcim 5:1 (0:0; 3:0; 2:1)

Bramki dla Zagłębia: 24-28- Labryga (T. Da Costa) PP, 32:26- T. Kozłowski (M. Kozłowski, Horny), 38:59- M. Kozłowski (T. Kozłowski), 44:22- G. Da Costa (T. Da Costa), 53:00- T. Da Costa (G. Da Costa);

Bramka dla Unii: 58:15- Stachura;

Kary: Zagłębie- 35 min. (w tym 5+ KMNZ dla M. Kotuły za walkę na pięści z art. 528G), Unia- 37 min. (w tym 5+ KMNZ dla A. Kowalówki za walkę na pięści z art. 528G);

Strzały na bramkę przeciwnika: Zagłębie- 26, Unia- 28

Interwencje brakarzy: Zagłębie- 25, Unia- 23 (Witek- 15, Szałaśny- 8)

Sędziowali: J Rokicki oraz na liniach L. Kubiszewski i M. Smura

Widzów: ok. 1000

Skład Zagłębia: Tomasz Jaworski – Pavel Urban, Adrian Labryga, Marcin Kozłowski, Tomasz Kozłowski, Karel Horny, Marcin Kotuła, Jacek Rutkowski, Mariusz Puzio, Robert Grobarczyk, Rafał Twardy, Kamil Duszak, Tomasz Majewski, Gabriel Da Costa, Teddy Da Costa, Tobiasz Bernat, Łukasz Podsiadło, Łukasz Rutkowski, Paweł Jasicki

Skład Unii: Przemysław Witek (od 40:01 Piotr Szałaśny) – Jerzy Gabryś, Marcin Kozak, Waldemar Klisiak, Sebastian Kowalówka, Marek Modrzejewski, Adrian Kowalówka, Tomasz Połącarz, Marcin Jaros, Wojciech Stachura, Wojciech Wojtarowicz, Piotr Cinalski, Grzegorz Maj, Jakub Radwan, Łukasz Sękowski, Rafał Bibrzycki, Rafał Noworyta, Jacek Mortka, Sławomir Wieloch, Marcin Kwiatek



Czytaj także:

Liczba komentarzy: 0

Komentarze

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze. Zaloguj się do swojego konta!
© Copyright 2003 - 2025 Hokej.Net | Realizacja portalu Strony internetowe