Co przesądziło o tym, że oświęcimska Unia łatwo przegrała finałową rywalizację z GKS-em Katowice? Czy Re-Plast pozostanie sponsorem hokeistów z zachodniej Małopolski? Jak wyglądają poszukiwania nowego trenera? Te i inne pytania z pewnością zadają sobie kibice biało-niebieskich. O odpowiedź na nie poprosiliśmy Mariusza Sibika, prezesa ekipy wicemistrzów Polski.
HOKEJ.NET: – Unia po raz pierwszy od 17 lat awansowała do finału, ale mam wrażenie, że po tym sezonie panuje spory niedosyt...
Mariusz Sibik, prezes Towarzystwa Hokejowego Unia Oświęcim: – Zdobycie srebrnego medalu uważam za duży sukces, bo przed sezonem finał bralibyśmy w ciemno. Było sześć drużyn, które do niego aspirowały. Były to naprawdę dobre zespoły.
Fakt, że trzykrotnie awansowaliśmy do Turnieju Finałowego Pucharu Polski też świadczy o tym, że za każdym razem udało nam się zbudować konkurencyjny zespół, choć pod względem budżetowym nie należeliśmy do krezusów.
Mieliśmy czwarty, a może nawet piąty budżet w całej lidze – niewiele przekraczający trzy miliony złotych. Niemniej staraliśmy się go jak najlepiej wykorzystać.
A czemu nie udało się zdobyć żadnego trofeum?
– Zacznijmy może od Superpucharu, bo wtedy mieliśmy drużynę w rozsypce. Ledwo skleciliśmy trzy piątki. Musieliśmy rozwiązać umowy z Zackiem Phillipsem i Jesse Dudasem, którzy byli kompletnie nieprzygotowani do sezonu.
Powiem więcej, otrzymali rozpiski treningowe, ale nie poprawili kluczowych parametrów już w trakcie swojej przygody z naszym klubem. Z kolei Ty Wishart sam poprosił o rozwiązanie kontraktu. W międzyczasie nawarstwiły się nam kontuzje. Przyszło nam walczyć w trudnych warunkach i ostatecznie musieliśmy uznać wyższość JKH GKS-u Jastrzębie.
Wielu kibiców miało do nas wiele uwag, że z rozwiązaniem kontraktów nie poczekaliśmy do zakończenia rywalizacji o to trofeum, ale nie mogliśmy tego zrobić, bo bylibyśmy nie fair w stosunku do reszty zespołu.
Jeśli chodzi o rozgrywki Pucharu Polski, to uważam, że w półfinale byliśmy zespołem lepszym niż Cracovia, ale dosyć pechowo straciliśmy trzecią bramkę. Sędziowie zarządzili dogrywkę, a później serię rzutów karnych, które często są loterią. Nie da się jednak ukryć, że ten element jest naszą prawdziwą bolączką już od zeszłego roku.
Skoro przy okazji Superpucharu możemy mówić o sporym osłabieniu zespołu, a w przypadku Pucharu Polski braku sportowego szczęścia, to w finale play-off byliśmy wyraźnie słabsi od GKS-u Katowice. Rywal nas przewyższał. Czego zabrakło? Wszystkiego. Ci, którzy oglądali te mecze z pewnością znają odpowiedź na to pytanie.
Niemniej chciałbym poznać pana zdanie na ten temat.
– Wydaje mi się, że zabrakło nam przede wszystkim dynamiki. Organizmy niektórych zawodników były zbyt mocno wyeksploatowane, bo trenerzy nie korzystali z pełnej kadry zespołu. W zasadzie 10 góra 12 zawodników cały czas rozgrywało przewagi i broniło osłabień. W kluczowych momentach meczów też grały tylko dwie piątki, a pozostałe dwie nawet nie miały okazji do tego, aby dać im oddech.
Nie rozumiem, dlaczego trener nie korzystał z usług Patryka Noworyty, który jest zawodnikiem potrafiącym grać ofiarnie i niesamowicie doświadczonym. Żaden z obecnych naszych hokeistów nie rywalizował w finale play-off tyle razy, co właśnie „Benek”.
Wszyscy widzieli, że zespół grał schematami, które nie przynosiły efektów, a trenerzy nie szukali zmian i pewnych modyfikacji, które mogłyby dać drużynie jakikolwiek impuls.
Idźmy dalej - w fazie play-off, mając w składzie wielu kreatywnych graczy, strzeliliśmy tylko 8 bramek w przewadze, ale aż trzy straciliśmy. To nie świadczy o nas najlepiej, zresztą 13-procentowa skuteczność w tym elemencie również. To wynik słaby. Zwłaszcza dla drużyny aspirującej do miana mistrza Polski, a taką przecież byliśmy.

Czyli rozstanie z Tomem Coolenem było podyktowane słabą dyspozycją w finale?
– Oczywiście, że tak, ale doszły do tego też niezrozumiałe decyzje w trakcie sezonu.
Mieliśmy nie komentować tej sprawy, bo wspólnie z trenerem Coolenem zawarliśmy dżentelmeńską umowę w tej kwestii. Trener otrzymał stosowną odprawę i podaliśmy sobie ręce. Niemniej atakami na zarząd klubu złamał pewne postanowienia, co nie najlepiej świadczy o nim jako o osobie. Zresztą w kilku sytuacjach po prostu minął się z prawdą.
Chętnie zatem poznam waszą wersję...
– Przede wszystkim nie jest prawdą to, że Tom Coolen nie skorzystał z zawartej w kontrakcie klauzuli, która mówiła o tym, że w przypadku w przypadku awansu do półfinału play-off umowa trenera zostanie automatycznie przedłużona. Przecież sam dumnie informował media, że zostaje przy Chemików 4. Zresztą uczynił to bez zgody klubu.
Wiele osób ze środowiska hokejowego: byłych zawodników i trenerów wypowiadało się, że dawno nie widziało aż tak jednostronnego finału. Zwracało uwagę na błędy popełniane przez naszego byłego już trenera, a to o czymś świadczy.
Ale niepokojące sygnały napływały już we wrześniu czy październiku...
– Byliśmy zdziwieni faktem, że trener Tom Coolen daje zespołowi aż tyle wolnego i że treningi nie mają odpowiedniej intensywności. O wszystko pytaliśmy trenera. Dziwiło nas to, że zespół nie nadrabia pewnych zaległości w ligowych przerwach, że nie pracuje nad wadliwymi elementami. Jeżeli trener Coolen traktuje to jako próbę wywierania na niego wpływu, wtrącania się, to ja z tymi opiniami kompletnie się nie zgadzam.
Tom Coolen był pracownikiem naszego klubu i powinien też odpowiadać na pytania swoich przełożonych.
W tym sezonie sprowadzaliście zawodników ze zmiennym szczęściem. O Kanadyjczykach już nie wspominajmy, ale wracający Robert Kowalówka, Kamil Paszek, Dariusz Wanat, Krystian Dziubiński, Szwedzi i Rosjanie, którzy dołączyli do zespołu w trakcie sezonu zdali egzamin. Poza oczywiście Nikołajem Stasienką i Daniiłem Apalkowem.
– Do Polaków nie mamy żadnych zastrzeżeń. Kamil i Darek spełniali w drużynie swoje zadania, a Robert Kowalówka był wartościowym zmiennikiem Clarke’a Saundersa i potrafił wygrać nam pojedyncze mecze. Z kolei „Dziubek” był prawdziwym liderem zespołu, zarówno na lodzie, jak i w szatni.
Trzeba też zaznaczyć, że Victor Rollin Carlsson był czołowym obcokrajowcem ligi. Bardzo żałujemy, że z klubu tak szybko odszedł Johan Skinnars. Z kolei Rosjanie Wasilij i Aleksandr Strielcowowie, Maksim Rogow i Jegor Orłow byli mocnymi punktami naszego zespołu.
Jeśli chodzi o kwestię obcokrajowców, to trenerzy mieli pełną dowolność przy wybieraniu sobie zawodników. Wiedzieli doskonale, jakie widełki finansowe u nas obowiązują. Daliśmy im to prawo, aby w przyszłości nikt nie wysunął argumentu, że nie dostali takich zawodników jakich chcieli.
Upierali się przy tym, by zakontraktować Nikołaja Stasienkę i Daniiła Apalkowa. Stasienko miał lepsze i gorsze momenty, ale Apalkow niewiele wniósł do naszego zespołu.
Wiemy już, że trenera Toma Coolena nie będzie w Oświęcimiu. Co stanie się z pozostałymi członkami sztabu szkoleniowego, czyli Piotrem Sarnikiem i Anną Bieniec?
– Oba te kontrakty były ważne do końca kwietnia. Co będzie dalej? Czas pokaże.
Jak idą zatem poszukiwania nowego szkoleniowca?
– Mamy listę kilku kandydatów, z różnych kierunków. Cóż, rozmowy trwają. Jakie będą ich efekty, zobaczymy wkrótce. Mamy nadzieję, że wybierzemy trenera najbardziej odpowiedniego dla naszej drużyny.
A co z zawodnikami? Kto zostaje przy Chemików 4?
– Ważne kontrakty z naszym klubem mają bramkarz Robert Kowalówka, obrońcy Peter Bezuška i Miłosz Noworyta oraz występujący w formacji ofensywnej: Krystian Dziubiński, Łukasz Krzemień i Jan Sołtys.
Chcemy rozmawiać z wychowankami naszego klubu: Sebastianem Kowalówką, Patrykiem Noworytą, Kamilem Paszkiem i Dariuszem Wanatem oraz z graczami, którzy od dłuższego czasu są związani z Oświęcimiem. Mam tu myśli Teddy’ego Da Costę i Andreja Themára.

Dla kogo zabraknie miejsca w kadrze na nowy sezon?
– Dziękujemy za grę w biało-niebieskich barwach Ryanowi Glennowi i wszystko wskazuje na to, że również rosyjskim zawodnikom. Nie wiem, czy w obecnej sytuacji geopolitycznej którykolwiek z graczy z Rosji otrzymałby wizę na wjazd do naszego kraju i na tym zakończyłbym ten temat.
Ostatnie dni pokazują, że na pewno będzie trudniej pozyskać wartościowych zawodników z Polski, ale również zza granicy.
Znacie już datę rozpoczęcia przygotowań do nowego sezonu?
– Najprawdopodobniej wystartujemy w połowie maja.
Mam rozumieć, że do tego czasu chcielibyście posiadać trzon zespołu?
– Zobaczymy, jak przebiegną rozmowy z zawodnikami, których chcielibyśmy mieć w swoim zespole. Na pewno w pierwszej fazie przygotowań będą uczestniczyć miejscowi zawodnicy posiadający kontrakty z naszym klubem oraz młodzi gracze.
Drużyna zagra w Pucharze Kontynentalnym. Zapytam wprost: będziecie starać się o organizację tego turnieju?
– Tak, mamy to w planach. Póki co czekamy jeszcze na wytyczne od Międzynarodowej Federacji Hokeja na Lodzie.
Na sam koniec, czy Re-Plast zostaje w roli sponsora tytularnego klubu?
– Na tę chwilę tak. Ciągle poszukujemy nowych sponsorów i rozmawiamy ze stałymi partnerami. Jeżeli znajdziemy na nasze miejsce firmę, która chciałaby nas zastąpić, to z miłą chęcią udostępnimy im miejsce w nazwie klubu. A my i tak będziemy pomagać Unię w znaczący sposób.
Czyli Mariusz Sibik zostaje prezesem Towarzystwa Hokejowego Unia Oświęcim?
– Obecnie tak, ale przez te trzy ostatnie lata w moim życiu wiele się działo. Było mi bardzo trudno łączyć funkcję prezesa klubu oraz właściciela firmy. Jest to rola wymagająca wielu wyrzeczeń i poświęceń. W niedalekiej przyszłości chciałbym przekazać prezesurę klubu odpowiedniej osobie. Być może znajdzie się ktoś, komu zależy na Unii tak, jak mnie.
Myślę jednak o tym, aby pozostać w zarządzie, ale na mniej eksponowanym stanowisku.
Rozmawiał: Radosław Kozłowski
Czytaj także: