Pokerowa zagrywka dała zwycięstwo. Zawodnicy poznali "nieznany" przepis" [WIDEO]
Pokerowa zagrywka trenera w dogrywce mogła doprowadzić jego drużynę do straty ważnego punktu. Okazała się jednak strzałem w "dziesiątkę" i przyniosła zwycięstwo zespołowi, którego gracze przyznawali później, że nie znali przepisu regulującego takie sytuacje.
Trener drużyny Minnesota Wild John Hynes zdecydował się zagrać va banque w dogrywce niedzielnego meczu z jego byłym zespołem Nashville Predators w NHL.
Szkoleniowiec "Dzikich" postawił wszystko na jedną kartę, wycofując z bramki Marc-André Fleury'ego, by jego zespół mógł zagrać w polu 4 na 3.
Posunięcie okazało się być genialnym, bo za Fleury'ego na lodzie pojawił się Matt Boldy i to właśnie on po podaniu Matsa Zuccarello Aasena dał ekipie z St. Paul zwycięstwo 4:3.
Tego typu manewry są spotykane w ligach europejskich, ale w NHL takie posunięcie jest znacznie bardziej ryzykowne.
W najlepszej lidze świata bowiem strata gola w dogrywce, gdy wycofało się bramkarza, oznacza, iż zespół przegrywający traci także punkt zdobyty za remis w regulaminowych 60 minutach. Porażka jest więc wówczas traktowana tak, jak przegrana po trzech tercjach.
Hynes licytował więc bardzo wysoko, szczególnie, że sam po meczu wyjaśniał, iż powodem jego decyzji była duża strata do miejsca dającego prawo gry w play-off. Zespół potrzebował więc wygranej, ale mógł skończyć z pustymi rękami, a więc mając o punkt większą stratę niż przed dogrywką.
- Nie jest to coś, co się robi cały czas, ale chcemy być w tej walce agresywni. Chcieliśmy zdobyć 2 punkty, nadal chcemy walczyć. Myślę więc, że w sytuacji, w której jesteśmy, jeden punkt czy zero punktów nie dałoby nam zbyt wiele. Musieliśmy zdobyć 2 - skomentował Hynes.
Jego gracze różnie reagowali po meczu na ten pomysł. Ryan Hartman powiedział "kocham to!", a Nick Foligno przyznał, że gdy trener przed dogrywką rozrysowywał wariant gry 4 na 3, był przekonany, że to pomysł na wypadek gry w przewadze.
I on, i Boldy przyznawali po spotkaniu, że nie mieli pojęcia o mało znanym, bo rzadko stosowanym przepisie, który odebrałby ich drużynie punkt w przypadku straty gola.
- Nie wiedziałem. Tym bardziej dobrze, że strzeliłem - z uśmiechem mówił Boldy.
Swojego zwycięskiego gola dołożył do 2 asyst, Kiriłł Kaprizow zanotował bramkę i asystę, a na listę strzelców w zwycięskiej drużynie wpisali się też Jonas Brodin i Hartman.
Dla Predators gola i asystę zanotował Mark Jankowski, a strzelali też Luke Evangelista i Ryan O'Reilly.
Sytuacje taka, jak ta z dogrywki wczorajszego meczu, zdarzają się niezwykle rzadko. NHL co prawda nie była w stanie potwierdzić, ile razy zespół wycofywał bramkarza w dogrywce bez sygnalizacji odłożonej kary, ale wiadomo, że poprzedni przypadek zdobycia gola w takich okolicznościach miał miejsce 28 października 2017 roku w niesamowitej końcówce meczu Los Angeles Kings z Boston Bruins.
Trudno jednak do końca porównać te sytuacje, bo prowadzący Kings John Stevens zdjął wówczas bramkarza mając wznowienie w tercji ataku na 0,9 sekundy przed końcem dogrywki, a zatem nie będąc de facto zagrożonym stratą gola.
Anže Kopitar wygrał wtedy wznowienie z Davidem Pastrňákiem, a Tyler Toffoli natychmiast wypalił w stronę bramki i trafił do niej na 0,3 sekundy przed upływem 5 minut dodatkowej części meczu (wideo poniżej).
Dwukrotnie za to zdarzyło się, że zespół stracił punkt wywalczony za remis po 60 minutach, przegrywając mecz w dogrywce po wycofaniu bramkarza.
W kwietniu 2000 roku Vancouver Canucks ulegli tak Edmonton Oilers, wycofując bramkarza w przedostatnim meczu sezonu, gdy koniecznie musieli wygrać, by przedłużyć szanse na awans do play-off, a nie rozgrywano wówczas rzutów karnych.
Z kolei w marcu 2003 roku Los Angeles Kings przegrali w ten sposób z Columbus Blue Jackets. Co ciekawe, zwycięskiego gola dla Blue Jackets zdobył wtedy Andrew Cassels, który 3 lata wcześniej był po przegranej stronie takiej sytuacji jako gracz Canucks.
John Hynes w niedzielnym meczu wierzył, że jego zespół do tej dwójki drużyn nie dołączy.
- Czuliśmy, że mamy to zorganizowane, zawodnicy wiedzieli, o co chodzi i wierzyliśmy, że kiedy wyślemy na lód tych 4 zawodników, to daje nam to największą szansę zdobycia 2 punktów - skomentował Hynes.
Jego zespół nadal jednak czeka wiele pracy w walce o play-off. Po wygranej z Predators zajmuje 5. miejsce w dywizji centralnej ze stratą 9 punktów do znajdujących się bezpośrednio przed nim wczorajszych rywali.
Najważniejsze jednak, że jest dopiero 4. w klasyfikacji "dzikiej karty" do play-off w konferencji zachodniej, której przewodzi drużyna z Nashville. Gracze Wild tracą w tej chwili do pozycji dającej prawo gry w fazie play-off.
Komentarze
Lista komentarzy
Beta
nie znali takiego przepisu ? hmm trochę dziwne trener Kalaber o tym wie :)
jrk1
No właśnie piszemy o tym, że w NHL jest inaczej i w przypadku porażki w takiej sytuacji zostaje się bez punktu. O tym zawodnicy nie wiedzieli. W ligach, w których tego przepisu nie ma, nie ma też o czym wiedzieć.