Prezesi kontra związek?
Minęło już pół roku działalności nowych władz, ale jakiś oszałamiających efektów pracy Polskiego Związku Hokeja na Lodzie nie widzę - zauważa zgryźliwie prezes GKS Tychy, Andrzej Skowroński. Na spotkanie do stolicy się nie wybiera, bo idzie na urlop.
Związkowi działacze, pracujący w nowym składzie już sześć miesięcy, wpadli na pomysł, by zaprosić do stolicy prezesów klubów. „Burza mózgów” (17 grudnia) ma być początkiem nowych reform, wszak pracownicy związku zapowiadają daleko idące zmiany. A tymczasem krótki sondaż wykazał, że wielu szefów klubów jest niezadowolonych z dotychczasowej pracy centrali i już zaczynają tęsknić za... poprzednią ekipą. - Może chcą wysłuchać naszych pomysłów i potem je uznać za swoje - mówi jeden z prezesów, proszący o anonimowość, bo ostatnio jest na celowniku niektórych działaczy za nadmierną szczerość.
Trzeba argumentów
Janusz Grycner, prezes Akuny Naprzodu Janów, działa w hokeju zbyt długo, by nie dostrzegać wszystkich bolączek związanych z dniem codziennym. Do Warszawy chętnie się wybierze, z konkretnymi wnioskami. - By zmienić doraźnie wizerunek reprezentacji trzeba wszystkim zmienić przepisy - zdradza prezes z Janowa. - Obcokrajowcy, wstępujący w naszej ekstralidze, po dwóch sezonach mogliby się ubiegać o status zawodnika „krajowego”. Wówczas łatwiej byłoby się im starać o obywatelstwo polskie. Pomysł może i dobry, ale przecież trzeba pamiętać o zawodnikach rodzimych, którzy mogliby nie znaleźć zatrudnienia i rzucić te dyscyplinę w diabły. Dobry wizerunek zespołu narodowego można odzyskać jedynie poprzez grę w nim najlepszych. Oto walczymy z uporem maniaka od wielu lat. Z tym problemem spotkało się wielu selekcjonerów i Peter Ekroth również trafił na „barierę niemożności”. Trzeba stworzyć kartę praw i obowiązków reprezentanta i ona zobliguje potencjalnych kadrowiczów do respektowania regulaminów. W przeciwnym razie z frekwencją na zgrupowaniu kadry zawsze będzie kłopot.
Oszczędności konieczne
Prezes Grycner, i pewnie nie tylko on, chce usłyszeć jaką strategię mają działacze w kwestii szkolenia młodzieży. Wiktor Pysz, nowy szef szkolenia w związku, przekonuje, że opracowuje w konsultacji z wieloma fachowcami długoletni plan pracy z młodzieżą. Tę kwestię konsultowano nawet z Henrykiem Gruthem, pracującym od wielu lat w Szwajcarii. Nie mamy podstaw, by sądzić, że powstanie plan doskonały, ale oby został realizowany. Od założeń na papierze nie przybędzie nam hokeistów. Dla sternika Naprzodu ważne jest poszukiwanie oszczędności w związku. Ostatnio Janów upodobali sobie arbitrzy z północy i w tej sytuacji jedno spotkanie kosztuje 3 tys. zł. Gdy jeden z arbitrów z Gdańska gwiżdże w Janowie, w tym samy czasie rozjemca - powiedzmy z Oświęcimia - prowadzi spotkanie w Toruniu. - Takie przykłady mogę mnożyć i zamierzam działaczom PZHL czarno na białym pokazać jakie byłyby to oszczędności - mocno akcentuje prezes Grycner. - Dla mnie 60 tys. zł w skali sezonu, to jest dużo i lepiej byłoby je spożytkować na inne cele niż płacić sędziom.
Spółka niewidka
O spółce Polska Liga Hokejowa lepiej nie wspominać, bo ciszej nad tą trumną. Już kilka razy zabieraliśmy głos w tej sprawie, ale spotkaliśmy się z dziwnym milczeniem ze strony działaczy. Pomysł utworzenia spółki nie był wcale zły, ale nigdy dobrze nie funkcjonował. - Chyba trzeba by rozwiązać tę spółkę, ale czy znajdą się wszyscy udziałowcy? - mówi z ironią prezes z Janowa. - Udziałowcem jest nieistniejący GKS Katowice, pod kuratelą byłego prezesa Tadeusza Burzyńskiego. Lepiej skasować tę spółkę i ewentualnie pomyśleć o powołaniu innej, z innymi udziałowcami. Prezes Grycner uważa, że zakłady bukmacherskie wykorzystując wizerunek klubu musiałyby wpłacać określony procent z dochodów. Nie mówiąc o telewizji, bo w umowie są zawarte gratyfikacje finansowe. Może one nie są jakieś astronomiczne, ale można byłoby - dla przykładu - opłacić sędziów.
Urażeni
Adam Bernat, prezes Zagłębia Sosnowiec, irytuje się na działaczy Wydziału Gier i Dyscypliny i zamierza wykazać im brak kompetencji. - Przedstawiciele tegoż wydziału uprawiają prywatę i pokażę to prezesowi. Nie może być tak, że jednych się hołubi, a drugim rzuca kłody pod nogi. Z kolei Andrzej Skowroński, sternik GKS Tychy, w tym czasie ma urlop i nie zamierza nikogo posyłać do stolicy. - Moje propozycje przedstawione na zjeździe nie zdobyły uznania i teraz cierpliwie czekam na to, jaką ofertę złoży klubom zarząd - mówi prezes Skowroński. - Po pewnym okresie nadejdzie czas podsumowań i rozliczeń, a wówczas kluby wystawią rachunek. Czy zanosi się na przesilenie między klubami i związkiem? - Nie przypuszczam, bo jak znam tych ludzi, to będą gadali przed i po spotkaniu, zaś w czasie jego trwania będą potulni jak... strusie - mówi jeden z działaczy związku, proszący również o anonimowość. Dobrze się dzieje, że do takiego spotkania dochodzi, ale ciekawi jesteśmy czy zostaną wypracowane konkretne propozycje. Gadać sobie a muzom zawsze można...
Włodzimierz Sowiński
Komentarze