TH Unia Oświęcim pomyślnie przeszła weryfikację, odnosząc w Katowicach dwa zwycięstwa. Po serii meczów ze słabeuszami hokeiści TH Unia Oświęcim zmierzyli się z kontrkandydatem do awansu. W Katowicach, w pokonali GKS 7-3 (3-0, 0-2, 4-1) i 4-1 (1-0, 3-1, 0-0), potwierdzając, że nie przypadkiem są liderem w I lidze hokejowej.
Do pierwszego meczu katowiczanie przystąpili osłabieni brakiem pokutującego za karę meczu Zetika i kontuzjowanego Pluteckiego. - Owszem, bez nich siła ognia naszego zespołu znacznie osłabła, ale nie można powiedzieć, że przegraliśmy z Unią przez braki kadrowe - mówi Dariusz Domogała, kierownik GKS. - Po prostu mecz nam się nie ułożył. Dość łatwo, w krótkim odstępie czasu, straciliśmy trzy gole i po 10 minutach przegrywaliśmy 0-3. W pierwszej przerwie zmieniliśmy bramkarza, co pozwoliło nam złapać kontakt z rywalem na 2-3, ale wtedy znowu straciliśmy bramkę. Chyba tego dnia nie było pisane nam zwycięstwo - dodał kierownik. Zadowolony ze zwycięstw był trener oświęcimian Andrzej Tkacz, który po wcześniejszej, wyjazdowej wygranej z rezerwami Cracovii 9-3, załamywał ręce nad skutecznością swojego zespołu, preferującego grę metodą "tysiąca podań" - Mniejsza o rozmiary. Liczą się zwycięstwa - powiedział Andrzej Tkacz. - Nie można wygrywać ze wszystkimi różnicą kilkunastu goli, bo wtedy można polec w najważniejszym meczu sezonu. Lepiej czerpać małymi łyżkami, ale regularnie. Po meczach ze słabymi zespołami zwracałem uwagę na zbyt dużą liczbę straconych goli. W Katowicach, w pierwszym meczu, gospodarze złapali kontakt z nami tylko dlatego, że dwa indywidualne błędy zdarzyły się jednemu z naszych zawodników. Taki jest hokej. W nim można przegrać 4-5, prowadząc już 4-0. Moja drużyna przetrzymała najtrudniejszy okres i potrafiła uciec rozpędzającemu się przeciwnikowi. To jest sztuka - podkreśla szkoleniowiec. Zdaje sobie sprawę z tego, że jego drużynie ciężej byłoby o pierwsze zwycięstwo, gdyby w składzie GKS wystąpili Zetik z Pluteckim. - Nawet gdyby GKS miał w składzie swojego najlepszego strzelca, a myślę o Zetiku, mieliśmy na taki rozwój sytuacji gotowe warianty gry - zradza Andrzej Tkacz. - Nie będę o nich głośno mówił - dodaje. Na pewno powodem do zmartwień może być fakt, że oświęcimianie zmarnowali bardzo dużo przewag liczebnych, także podwójną, zwłaszcza przy wyniku 3-0, w pierwszym meczu. Gdyby udało im się wówczas wyśrubować rezultat, pewnie uniknęliby niepotrzebnej nerwówki. - Chłopcy wiedzą, co mają grać i jak się zachować w przewadze na lodzie- twierdzi szkoleniowiec. - Trzeba jednak umieć dobrze zagrać krążek, czy go przyjąć. Bez tego nie można myśleć o prawidłowym rozegraniu stałego fragmentu. Nad wszystkim ciągle będziemy pracować. Po batalii z Katowicami czeka nas mecz u siebie z innym kandydatem do awansu, Krynicą - zwraca uwagę oświęcimski szkoleniowiec. W drugim meczu w Katowicach dominacja Unii nie podlegała dyskusji, choć do składu GKS wrócił Zetik. A przed rozpoczęciem pierwszego meczu z Krynicą, już w sobotę, gospodarze planują w ramach akcji "Nie bądź obojętny" świąteczny piknik dla wychowanków oświęcimskiego Domu Dziecka. Prezentów nie zabraknie. Dlatego wszyscy kibice powinni się zjawić w sobotę już pół godziny przed meczem, aby impreza miała odpowiednią oprawę.
Czytaj także: