Zbite kości, przecięte ścięgna - tak torunianie walczyli w Krakowie. W niedzielę zdobyli punkt, za dogrywkę w Krakowie, a dwa dni wcześniej wygrali na swoim lodowisku z Sanokiem.
Miniony weekend był najlepszym w wykonaniu hokeistów TKH Nesty w tymsezonie. Torunianie po raz pierwszy zdobyli punkty w dwóch meczach zrzędu.
1800 km w trasie
Ekipa prowadzona przez Tomasza Rutkowskiego i Łukasza Kiedewiczastanęła na wysokości zadania w piątkowej, bardzo istotnej dla wyglądudolnych rejonów tabeli PLH, potyczce z Sanokiem.
Przyznać należy, że torunianie mieli prawo przystąpić do niejzmęczeni, w końcu są jedyną drużyną w całej lidze, która sporą częśćubiegłego tygodnia spędziła w autokarze (trzy mecze wyjazdowe,Jastrzębie Oświęcim i Nowy Targ - w sumie, ich podróże to ponad 1800kilometrów). W meczu z Sanokiem jednak nie zawiedli.
Przed oczyma toruńskich kibiców hokeiści obu ekip zdobyli siedembramek, wszystkie w drugiej tercji. Pozostałe dwie części meczu nieporywały, choć ostrej walki w nich nie brakowało.
Torunianie, po trudnym spotkaniu i zwycięstwie 4:3, zainkasowalitrzy punkty, a co ważniejsze odbili się od dna, czyli ostatniej pozycjiw tabeli.
- Po meczu, w szatni, podziękowałem chłopakom za walkę i zwycięstwo - przyznał Tomasz Rutkowski, trener TKH.
Mniej więcej w tym samym czasie, w innej szatni, było bardzo gorąco.Szkoleniowiec sanockiej drużyny zaraz po minięciu progu krzyczał.
- Tak nie możemy grać... - oznajmił podniesionym głosem nieprzebierając w słowach. Chwilę później zza zamkniętych drzwi dobiegłykolejne wrzaski.
Szczęśliwi z dwóch punktów
Dwa dni później miało być trudniej i tak też było, w końcu podrugiej stronie tafli, naprzeciwko torunian, stanęli mistrzowie kraju -hokeiści Cracovii.
Ekipa Toruńskiego Klubu Hokejowego od razu zaskoczyła rywaliniespodziewanie zdobywając bramkę. Do końcowej syreny pozostawałowówczas jeszcze 58 minut walki. A ta rozpoczęła się na dobre właśnie pobramce zdobytej przez Michała Wieczorka.
Ostatecznie, po ciekawej i dramatycznej grze zakończonej wdodatkowym czasie, wygrali gospodarze (3:2). Co ciekawe, nie kryliwielkiej radości.
- Cieszę się, że wygraliśmy. O zwycięstwo nie było łatwo - mówił pomeczu wyraźnie zadowolony Andrzej Pasiut, drugi trener Cracovii. -Tabela i różnica punktów nie odzwierciedla tego, co grają torunianie.
Trzynaście szwów torunian
Hokeiści TKH Nesty zdobyli bardzo ważny punkt, utrzymali się naósmym miejscu w tabeli, ale przypłacili to urazami i kontuzjami.
- Zostałem trafiony krążkiem w twarz. Tak się jakoś zdarzyło, żedostałem od Rafała Cychowskiego - śmieje się Zoltan Kubat. - Strzelalirywale, ale krążek odbił się od kija Rafała. Trzeba było to zszyć,założono mi trzy szwy.
Słowak dokończył spotkanie z mistrzami Polski. Mniej szczęścia miałnatomiast Bartłomiej Bomba, który kontuzji doznał w kolejnej zmianie,tuż po zejściu z lodu Kubata i kolegów z jego formacji.
- Wyglądało to tragicznie. Na lodzie było tyle krwi, jakby przecięto tętnicę - mówił zatroskany Tomasz Rutkowski.
Lekarze potwierdzili, iż toruńskiemu napastnikowi zerwano ścięgna u nogi. W szpitalu założono mu dziesięć szwów.
Bartłomiej Bomba
Feralny moment
- „Nie pamiętam kto się do tego przyczynił, ale przypadkowo łyżwąnaderwał mi ścięgna. Koledzy pomogli, ręcznikiem zatamowali krwawienie.Później karetką pojechałem do szpitala, nogę wsadzono do gipsu. Szytomnie trzy razy. Najpierw ścięgna, później mięśnie, a na końcu skórę. Wsumie założono dziesięć szwów”.
- „Teraz czuję się dobrze, alemuszę brać środki przeciwbólowe. Lekarze twierdzą, że przez trzytygodnie nie będę mógł grać, ale wierzę, że nie będzie to trwało aż takdługo. Można się cieszyć, że nic poważniejszego się nie zdarzyło”.
Czytaj także: