Stowarzyszenie zawodników hokeja na lodzie przesłało nam odpowiedź na publiczne wypowiedzi działaczy PZHL. - W związku z coraz częstszymi doniesieniami prasy dotyczącymi długów wobec zawodników oraz rozpowszechniania nieprawdziwych informacji przez przedstawicieli hokejowej centrali, zdecydowaliśmy się jednak zabrać głos - czytamy
Komentarz SZHL
Kto podniesie rękę może jechać na Mistrzostwa Świata – PZHL nadal ucieka od odpowiedzialności wobec zawodników
Nasze Stowarzyszenie w ostatnich miesiącach niechętnie poruszało sprawę konfliktu na linii Zawodnicy – PZHL. Cierpliwie oczekiwaliśmy na odpowiednie działania po stronie organów sprawiedliwości. W związku z coraz częstszymi doniesieniami prasy dotyczącymi długów wobec zawodników oraz rozpowszechniania nieprawdziwych informacji przez przedstawicieli hokejowej centrali, zdecydowaliśmy się jednak zabrać głos.
Za oburzające uznajemy kolejne wypowiedzi prominentnych działaczy Polskiego Związku Hokeja na Lodzie, sugerujące brak poczucia odpowiedzialności za wypełnienie należności wobec zawodników uczestniczących w zgrupowaniach reprezentacji Polski. Podczas odbywającego się w tym miesiącu Walnego Zjazdu PZHL, Marek Palus, pełnomocnik zarządu miał mówić o nich w ten sposób: Polski Związek Hokeja na Lodzie nie uznaje roszczeń Stowarzyszenia Zawodników Hokeja na Lodzie, twierdząc, że są to obietnice Dawida Chwałki. Sprawa wyjaśni się w sądzie. (z relacji portalu Hokej.net, 27.06.2019)
Słowa te tym trudniej przyjmujemy mając w pamięci deklarację ówczesnego członka zarządu PZHL Mirosława Minkiny z kwietnia 2018 roku. Przypomnijmy, ponad rok temu na łamach Dziennika Zachodniego zapewniał, że „związek jest w trudnej sytuacji finansowej, ale od tych zobowiązań nie uciekamy. Zawodnicy reprezentują kraj i te pieniądze im się należą, ale po MŚ chcemy usiąść z nimi do rozmów i renegocjować te stawki przed nowym sezonem.” Deklaracja ta została poniekąd potwierdzona w listopadzie ubiegłego roku podczas konferencji przed turniejem EIHC w Gdańsku.
Wcześniej te same słowa i zapewnienia padały przed reprezentantami Polski i całym sztabem trenerskim na chwile przed odjazdem autokaru na Mistrzostwa Świata do Budapesztu, ze strony całego zarządu PZHL, obecnego w hotelu Casa w Nowym Targu. W tym czasie w składzie osób obecnych na spotkaniu z zawodnikami byli: Pan Piotr Demańczuk, Pan Mirosław Minkina, Pani Danuta Piorun, Pani Marta Zawadzka i Pan Robert Zamarlik.
Oznacza to, że wśród osób deklarujących zobowiązania wobec kadrowiczów znaleźli się ludzie zaangażowani w prace związku i jego zarządu w czasie, gdy były prezes, Piotr Hałasik podpisywał umowy z zawodnikami ustanawiające kwotę 300 zł jako wynagrodzenia za każdy dzień pobytu na zgrupowaniu kadry. Zobowiązania, które zostały potwierdzone przez kolejnego prezesa Dawida Chwałkę, a które nigdy nie zostały wypełnione.
Trwający pat w negocjacjach, przy jednoczesnym deklarowanym braku chęci wzięcia odpowiedzialności za zadłużenie obecnego zarządu PZHL powoduje, że grą w kadrze zainteresowanych jest niewielu zawodników. Trudno oczekiwać innej postawy mając w pamięci przykłady jakości dotrzymywanych przez PZHL umów. To sprawia, że na grę z orłem na piersi decydują się nieliczni. Dość powiedzieć, że selekcja na Mistrzostwa Świata w Estonii
przypominała raczej poszukiwanie chętnych, niż wybór najlepszych – kto podniesie rękę, zagra w kadrze. Mimo to, tak zebrany zespół potrafił zostawić na lodzie sporo serca i osiągnąć wynik bliski premiowania do awansu.
W obecnej sytuacji pozostaje nam wyrazić głęboki sprzeciw wobec postawy PZHL, a także oczekiwać sprawiedliwości w sądzie. Pozostawiamy także pod refleksję ludzi odpowiedzialnych za polski sport retoryczne pytanie: czy znajdzie się ktokolwiek kto zainwestuję we współpracę z organizacją zarządzaną przez ludzi, którzy w ten sposób podchodzą do danego słowa?
Czytaj także: