Po odejściu z NHL, Ilja Kowalczuk zbiera szokującą liczbę mandatów drogowych. Na tyle szokującą, że zainteresowały się tym media.
Ilja Kowalczuk to nazwisko, które zna każdy kibic, który śledzi NHL i międzynarodowy hokej. Rosjanin - wybrany jako draftowa jedynka w 2001 roku przez Atlanta Thrashers, - na lodowiskach najlepszej ligi świata pojawił się prawie tysiąc razy.
W swojej karierze reprezentował barwy Atlanty, New Jersey, Montrealu i Waszyngtonu, zdobywając 876 punktów. Na swoim koncie ma trzy Puchary Gagarina i worek medali mistrzostw świata i Zimowych Igrzysk Olimpijskich z każdego możliwego kruszcu. W NHL zarobił ponad sto milionów dolarów.
Teraz jednak, przyciąga uwagę mediów z zupełnie innego powodu – w ciągu półtora roku otrzymał w Rosji blisko dwieście mandatów drogowych. Połowę z nich dostał za przekroczenie prędkości, 24 razy za parkowanie w niedozwolonych miejscach, reszta za naruszenia przepisów ruchu, w tym ignorowanie znaków drogowych.
W przestrzeni medialnej pojawiają się dwa pytania – żartobliwe o to, czy Rosjanin postanowił przepuścić swoją fortunę na opłacanie mandatów, oraz już bardziej poważne o to jak to w ogóle jest możliwe, że mający na swoim koncie kilkaset mandatów nadal ma prawo kierowania pojazdów.
Czytaj także: