Hokej.net Logo

Śląskie derby pod znakiem niecodziennego skandalu!

Tego w polskim hokeju jeszcze nie było! Na 17 sekund przed końcem derbowego pojedynku Naprzodu Janów z GKS-em Tychy sędziowie uznali wyrównującą stan meczu bramkę dla tyszan, której... nie było. Przed rozpoczęciem dogrywki postanowili jednak zmienić swoją decyzję i... cofnąć czas o 17 sekund. W geście protestu zawodnicy GKS u zjechali z lodu.

To była 59. min i 43. s. meczu. Na bramkę Naprzodu strzelał Sebastian Gonera. Od powodzenia tego uderzenia zależało wszystko. Tyszanie przegrywali w tym momencie 4:5. Strzał obrońcy GKS-u był potężny i krążek wpadł do bramki Naprzodu. Zawodnicy GKS-u unieśli ręce w górę, a janowianie złapali się za głowy. Na trybunach było słychać wielki jęk zawodu... - Przecież Naprzód był znacznie lepszy. Co za pech - wściekali się kibice.

Radość jedynych i smutek drugich szybko przemienił się jednak w konsternację. Kilku zawodników Naprzodu zauważyło bowiem, że krążek rzeczywiście wpadł do bramki, ale przez... dziurę w siatce.

Prowadzący mecz arbiter Jacek Rokicki z Nowego Targu postanowił skorzystać z zapisu wideo, choć w polskim hokeju przepis pozwalający na takie rozwiązanie wciąż nie jest oficjalnie wprowadzony w życie. Choć informacja z analizą zapisu pojawiła się zaledwie po kilku minutach, to dla wszystkich zgromadzonych w Jantorze trwało to wieczność. Po krótkiej naradzie przy stoliku sędziowskim tyszanie znowu unieśli ręce w górę. Wszystko było jasne - gol został zdobyty prawidłowo. Arbiter wznowił mecz na ostatnich 17 sekund. Niewiele brakowało, aby w tym krótkim okresie Adrian Parzyszek strzelił szóstego gola dla GKS-u. Nie wykorzystał jednak ku temu doskonałej okazji.

Cyrk w Jantorze rozpoczął się wówczas, gdy tyszanie oczekiwali już na lodzie na rozpoczęcie dogrywki. Przy stoliku sędziowskim znowu zaczęło się kotłować. - Co ten sędzia zrobił? Przecież gola ewidentnie nie było! - mówiły osoby, które oglądały zapis telewizyjny. Przedstawicielom GKS-u bardzo nie podobało się, że z sędziami dyskutuje prezes Naprzodu Janusz Grycner. - Byłem przy stoliku, bo zawsze tuż przed końcem meczu schodzę na lodowisko, by wręczyć nagrody najlepszym zawodnikom meczu - wyjaśniał Grycner.

Po kilku minutach narad wybuchała prawdziwa bomba! Sędziowie zmienili swoją decyzję i... cofnęli czas do 59. min 43. s., a na tablicy świetlnej pojawił się wynik 5:4 dla Janowa! - Podjechał do mnie sędzia i powiedział: "Słuchaj, Wojtek, jest chu...owa sprawa..." - relacjonował początek zwierzeń arbitra Wojciech Matczak. Hokeiści z Tychów, widząc, co się dzieje, wściekli się. - Śmiechu warte... - rzucił w stronę arbitrów Artur Ślusarczyk, napastnik GKS-u. Nie namyślając się długo, cała ekipa z Tychów opuściła lodowisko. Tymczasem zawodnicy Naprzodu odczekali 2 minuty na lodzie, po czym sędzia odgwizdał koniec meczu. - Końcowy wynik to 5:4 - rzucił tylko arbiter, chowając się w szatni. - Pierwszy raz spotykam się z taką sytuacją. To nie do przyjęcia. - wściekał się Matczak. - Nie wiem, czy gol padł, czy nie. Skoro sędzia go uznał, to potem powinien podtrzymać decyzję - dodawał trener GKS-u. Tyszanie kpili, że arbiter powinien dumnie nosić tytuł "czasowstrzymywacza".

- Sędzia popełnił błąd. Za pierwszym razem za szybko obejrzano powtórkę. Arbiter miał jednak prawo cofnąć swoją decyzję. Zdarzały się już takie przypadki w historii hokeja - powiedział jednak obecny na meczu Jerzy Góra, prezes PLH.

Ofiarami całego zamieszania byli też zawodnicy Naprzodu. Choć zapewne niewielu dawało im jakiekolwiek szanse przed meczem, to wygrana w tym spotkaniu po prostu im się należała. - Moi zawodnicy grali z wielkim sercem, walczyli na całym lodowisku - chwalił Vlastislav Zaruba, trener Naprzodu. Po meczu nie umiał się jednak cieszyć ze "zwycięstwa".

Olbrzymie emocje miały jeszcze jeden podtekst. - GKS gra bardzo dobry hokej, ale w dzisiejszym meczu zagrał bardzo nie fair - twierdził Zaruba. Rzeczywiście, tyszanie złapali mnóstwo kar za faule. Kary meczu za brutalne zagrania otrzymali m.in. Artur Gwiżdż i Krzysztof Śmiełowski. Jedną z ofiar dość brutalnej gry tyszan był Filip Mleko, którego musiano odwieźć do szpitala. - Jeśli Filipowi coś się stanie, to założę w sądzie sprawę cywilną Gwiżdżowi. Po takim brutalnym faulu tyszanie w ogóle nie powinni się odzywać! - grzmiał Grycner.

Wydarzenia w Jantorze zapewne będą mieć ciąg dalszy przed organami PZHL-u. - Zastanowimy się, co z tym zrobić - zapowiada Matczak. - Jeśli klub z Tychów złoży protest, będzie to świadczyło o niskim morale tej ekipy - podkreślał Grycner, rozpamiętując faul na Mleku.

Akuna Naprzód Janów 5 (3 2 0)

GKS Tychy 4 (2 2 0)

Bramki: 0:1 Sarnik - Justka - Ślusarczyk (3.), 1:1 Jóźwik - Pohl (9.), 1:2 Bacul - Parzyszek (11.), 2:2 Bednarek (12.), 3:2 Bednarek - Koszowski (14.), 3:3 Wołkowicz - Belica (24.), 4:3 Szoke - Elżbieciak (25.), 4:4 Sarnik - Ślusarczyk (33.), 5:4 Jóźwik - Gryc (33.)

Naprzód: Zając; Bednarek - Drimal (4), Kulik (2) - Szymański, Karafiat - Kotlorz oraz Gąska (2); Mirocha - Koszowski - Mleko (2), Plutecki - Szoke - Elżbieciak, Gryc - Pohl (2) - Jóźwik (2). GKS: Elżbieciak, Gwiżdż (31) - Gonera (4), Śmiełowski (25) - Majkowski (2), Kuc (2) - Mejka (2), Cychowski - Gretka; Bagiński (4) - Parzyszek (2) - Bacul, Woźnica (2) - Belica - Wołkowicz, Sarnik (2) - Justka - Ślusarczyk, Maćkowiak - Frączek (2) - Matczak.

Kary: Naprzód - 14 minut; Tychy - 80 minut wtym kary meczu Artur Gwiżdż iKrzysztof Śmiełowski. Widzów 1200.


Ambicja i walka kluczem do zwycięstwa!

Wiele bramek, ogromną ilość kar i jeszcze więcej ostrych zagrań mogliśmy zobaczyć dzisiaj na janowskim „Jantorze”, gdzie skazywany na pożarcie beniaminek pokonał po emocjonującym spotkaniu zdecydowanego faworyta, zespół GKS Tychy 5:4. Mecz zakończył się skandalem, ponieważ Tyszanie, po tym jak sędzia nie uznał dla nich piątej bramki w ostatniej minucie spotkania zdecydowali się zejść do szatni i w rezultacie nie dokończyli spotkania. Dzisiejsza porażka jest pierwszą dla Tyszan w obecnym sezonie.

Początek meczu to mocne uderzenie gości, którzy obejmują prowadzenie już w 3 minucie, kiedy to Mariusz Justka doskonale zagrywa do pozostawionego pod janowską bramką Piotra Sarnika, a ten nie ma problemów z celnym trafieniem. Kiedy wydawało się, że ta bramka dobije gospodarzy, okazało się, że podziałała ona na nich zupełnie na odwrót przez co mogliśmy zobaczyć lepszą grę Janowian i w rezultacie bramkę w 9 minucie. Krążek w tercji środkowej odzyskał Marek Pohl, uciekł prawym skrzydłem, podał na środek do Tomasza Jóźwika, a ten ze stoickim spokojem trafił pomiędzy parkanami Michała Elżbieciaka. Janowianie długo nie cieszyli się z remisu, ponieważ chwilę później do „gumy” doszedł Adrian Parzyszek, wziął ciężar akcji na siebie i popędził prawą stroną pod bandą, by zakończyć ją ostatecznie podaniem do nadjeżdżającego pod bramkę Robina Bacula, któremu nie pozostało nic innego jak umieścić krążek w siatce. W 11 minucie kary otrzymali zawodnicy tyscy, Krzysztof Śmiełowski został ukarany pięcioma minutami karnymi plus karą meczu za atak na głowę leżącego Tomasza Jóźwika już po gwizdku, natomiast Michał Woźnica za atak kijem trzymanym oburącz. Janowianie gry w podwójnej przewadze nie zmarnowali i 12 minucie najpierw Kamil Drimal uderzył groźnie na bramkę z niebieskiej, dobrze interweniował Michał Elżbieciak jednak chwilę później dobre rozegranie krążka i strzał Jaromira Bednarka z bulika doprowadził do stanu 2:2. W 14 minucie, kiedy na ławce kar przebywał jeszcze Krzysztof Śmiełowski, krążek wybity przez jednego z Tyszan zatrzymał na niebieskiej linii Marek Koszowski, strzelił technicznie na bramkę gości, lot krążka zmienił stojący przed samą bramką Jaromir Bednarek i tym samym wpisał się po raz drugi dzisiejszego wieczoru na listę strzelców. Pierwsza tercja spotkania zakończyła się zaskakującym, jedno bramkowym prowadzeniem Janowian. Początek drugiej odsłony spotkania wyrównany, obydwie drużyny dążą do zdobycia gola, co udaje się zespołowi wicemistrza Polski w 24 minucie meczu. Wygrany bulik przez Tyszan, strzał ze środka i krążek turlając się pomiędzy parkanami Jacka Zająca znajduje drogę do siatki. Zaledwie 30 sekund potrzebowali Janowianie na ponowne objęcie prowadzenia. W sytuacji 2 na 1 Łukasz Elżbieciak podał do Andreja Szoeke, który następnie połozył bramkarza i zachowując zimną krew strzelił pod poprzeczkę. W 32 minucie dwoma minutami za trzymanie kija przeciwnika zostaje ukarany Marek Pohl, co bezlitośnie wykorzystują Tyzanie chwilę później. Dobre rozegranie „zamka”, z linii bramkowej Artur Ślusarczyk zagrywa przed bramkę do Piotra Sarnika ten oddaje natychmiastowy strzał, i osamotniony bramkarz gospodarzy bez szans. Natychmiastowa riposta Janowian nastąpiła już 40 sekund później, kiedy to podanie Michała Gryca, w sytuacji sam na sam z Michałem Elżbieciakiem zamienił na bramkę Tomasz Jóźwik. Jak się później okazało było to trafienie ustalające wynik. W dalszej części spotkania ujrzeliśmy jeszcze brutalny atak Artura Gwiżdża od tyłu na głowe Filipa Mleko, po którym na trybunach „Jantoru”, aż zawrzało. Zawodnik Janowa nie zdołał sam podnieśc się z tafli i musiał być zniesiony na noszach, co więcej nie potrafił się on nawet zbytnio ruszac, toteż sytuacja wyglądała naprawdę niepokojąco i został on tym samym odwieziony do szpitala. 17 sekund przed końcem spotkania padła wyrównująca bramka dla zespołu tyskiego z tym, że… nie została ona uznana, ponieważ krążek wpadł do bramki przez dziurę w bocznej siatce. I tu zaczęła się cała kontrowersyjna sytuacja. Sędzia po zapisie wideo bramki najpierw uznał to trafienie i wskazał na środek, mecz został dokończony, jednak gdy miało dojść do dogrywki w przerwie znów dokonana została analiza wcześniejszej bramki, która wykazała, że tak właściwie to jej nie było, przez co sędzia główny spotkania Jacek Rokicki nakazał cofnięcie czasu do momentu tego niesłusznego gola i od niego zawodnicy obu drużyn mieli rozpocząć grę. Nie zgodzili się z tą decyzją Tyszanie, którzy protestując udali się do szatni i w rezultacie nie dokończyli spotkania. Podsumowując mimo, że bramka została słusznie nieuznana to sędzia popełnił karygodny błąd nie mając prawa cofając czasu po wznowieniu gry. Tak czy inaczej Naprzód Janów zagrał dzisiaj bardzo dobre spotkanie, wygrał zasłużenie i potwierdził, że jest najbardziej nieobliczalną drużyną ligi.

Akuna Naprzód Janów – GKS Tychy 5:4 (3:2; 2:2; 0:0)

0:1 Piotr Sarnik (Mariusz Justka, Artur Ślusarczyk) 2:27
1:1 Tomasz Jóźwik (Marek Pohl) 8:47
1:2 Robin Bacul (Adrian Parzyszek) 10:06
2:2 Jaromir Bednarek (Kamil Drimal) 11:28 – w podwójnej przewadze
3:2 Jaromir Bednarek (Marek Koszowski) 13:35 –w przewadze
3:3 Tomasz Wołkowicz 23:44
4:3 Andrej Szoeke (Łukasz Elżbieciak) 24:14
4:4 Piotr Sarnik (Artur Ślusarczyk, Jarosław Kuc) 32:14 – w przewadze
5:4 Tomasz Jóźwik (Michał Gryc) 32:54

Kary:
Naprzód 14 minut – GKS 80 minut (w tym kary meczu dla Artura Gwiżdża i Krzysztofa Śmiełowskiego)

Strzały:
31-32

Składy:

Naprzód: Jacek Zając (Cezary Maza), Kamil Drimal, Jaromir Bednarek, Filip Mleko, Marek Koszowski, Tomasz Mirocha, Marek Szymański, Łukasz Kulik, Łukasz Elżbieciak, Andrej Szoeke, Rafał Plutecki, Michał Kotlorz, Martin Karafiat, Tomasz Jóźwik, Marek Pohl, Michał Gryc, Grzegorz Gąska, Tomasz Peksa, Marcin Węgrzyn, Dariusz Zimka, Mariusz Ćmoczek

GKS: Michał Elżbieciak (Arkadiusz Sobecki), Sebastian Gonera, Artur Gwiżdż, Robin Bacul, Adrian Parzyszek, Adam Bagiński, Krzysztof Majkowski, Krzysztof Śmiełowski, Tomasz Wołkowicz, Michał Belica, Michał Woźnica, Łukasz Mejka, Jarosław Kuc, Artur Ślusarczyk, Mariusz Justka, Piotr Sarnik, Andrzej Gretka, Rafał Cychowski, Bartosz Matczak, Marcin Frączek, Tomasz Maćkowiak

Autor: Lipin Źródło: naprzod-janow.pl


Czytaj także:

Liczba komentarzy: 0

Komentarze

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze. Zaloguj się do swojego konta!
© Copyright 2003 - 2025 Hokej.Net | Realizacja portalu Strony internetowe