SMS PZHL Katowice po wczorajszym zwycięstwie z UKS Niedźwiadkami MOSiR Sanok 5:3 jest o krok od wywalczenia sobie przepustki do wielkiego finału. Decydujące starcie już w najbliższą sobotę w Katowicach. – Na pewno czeka nas jeszcze cięższy mecz niż w Sanoku – stwierdził Artur Ślusarczyk.
Spotkanie do końcowej syreny było zacięte i nie zabrakło w nim kontrowersji.
– Dużo niepotrzebnych emocji, bo przy wyniku 3:4 drużyna z Sanoka miała jeszcze sytuacje, żeby zremisować. Niepotrzebnie straciliśmy drugą bramkę, były przy niej kontrowersje, bo nie było monitoringu. Nasz bramkarz trzymał krążek i został zaatakowany. Wtedy puścił gumę, ale to też nie usprawiedliwia naszych obrońców – ocenił Ślusarczyk.
W trzeciej odsłonie spotkania goście mocno zostali zepchnięci do własnej tercji i ciężko im było wydostać się spod naporu Niedźwiadków.
– Ja bym to zrzucił na młodość naszych zawodników, bo nie było takiej taktyki, żeby się wycofać. Mieliśmy grać dalej swój hokej i pamiętać, że najlepszą obroną jest atak oraz dłużej utrzymywać się na krążku. Mieliśmy grać to samo, co w dwóch pierwszych tercjach – stwierdził 45-letni szkoleniowiec.
Teraz przed katowiczanami ciężkie starcie w stolicy województwa śląskiego. W sobotę o 18:15 zmierzą się tam z sanoczanami i to spotkanie może przesądzić o awansie do finału.
– Zdajemy sobie z tego sprawę i na pewno czeka nas jeszcze cięższy mecz niż w Sanoku. Mamy ten handicap, że prowadzimy 1:0, więc nawet jeśli nie udałoby nam się wygrać w sobotę, to mamy jeszcze decydującą niedzielę – zakończył.
WIĘCEJ W PONIŻSZYM MATERIALE WIDEO
Czytaj także: