Zagłębie pierwszy raz w tym sezonie dobrało się do skóry GKS-owi Tychy. - Przed meczem powiedzieliśmy sobie, że jak nie teraz, to kiedy? Poskutkowało - podkreślał Mariusz Puzio, napastnik sosnowieckiej drużyny.
Nasze drużyny spotkały się w tym sezonie już po raz czwarty i chociaż wcześniejsze trzy mecze były zacięte i wyrównane, to Zagłębie nigdy nie miało dość atutów, by zdobyć komplet punktów. - Zawsze było na styk. Teraz wreszcie się udało - uśmiechał się Jarosław Morawiecki. Trener Zagłębia musiał sobie wczoraj radzić bez swojego asystenta Krzysztofa Podsiadły, którego obowiązki kierownika SMS-u Sosnowiec wezwały do Gdańska. - Jeszcze nie zna wyniku. Zaraz do niego zadzwonię - zapewniał Morawiecki. Adam Bernat, wiceprezes Zagłębia, przekonywał, że mecz z Tychami był dla jego drużyny spotkaniem roku. - Będą jeszcze ważniejsze. Sezonu jeszcze nie kończymy - mówił Morawiecki. Sosnowiczanie mają bowiem coraz większe apetyty, by zburzyć hierarchię najlepszych drużyn w Polsce. - Poczekajmy z tymi pochwałami do play-off - uspokajał Puzio.
Tymczasem tyszanie pierwszy raz w tym sezonie przegrali trzeci mecze z rzędu. W barwach GKS-u ponownie zabrakło chorych Michala Belicy, Robina Bacula i Piotra Sarnika. - Nie będę się z tego powodu usprawiedliwiał. Kadra liczy 24 osoby, jednak nie wszyscy wykorzystują szansę, jaką dał im los - denerwował się trener Wojciech Matczak. Zawodnicy GKS-u nie lubią grać z Zagłębiem, powtarzają, że ten zespół im nie leży. Spotkanie zaczęli jednak w dobrym stylu - nie dopuszczali sosnowiczan pod swoją bramkę, sami groźnie kontrowali.
Bramka dla GKS-u była przypadkowa, prawdopodobnie zdobył ją Aleksander Syczow, którego tak nieszczęśliwie trafił krążek, że zaskoczył własnego bramkarza. Jednak że w hokeju nie ma goli samobójczych, trafienie zaliczono Tomaszowi Wołowiczowi. - To był prezent - kiwał głową Morawiecki. - O pierwszej tercji musimy jak najszybciej zapomnieć. Graliśmy bardzo słabo - podkreślał Puzio.
W drugiej odsłonie gospodarze grali momentami koncertowo, a piękne i skuteczne strzały Jacka Rutkowskiego i Puzio byłyby ozdobą każdego meczu. Obrońca Zagłębia przymierzył z nadgarstka w sam róg bramki Arkadiusza Sobeckiego (Zagłębie grało wtedy z przewagą dwóch zawodników), potem w to samo miejsce trafił Puzio. - Zawsze lepiej uderzać w róg, gdzie bramkarz ma odbijakę? Trudniej mu się broni - tłumaczył doświadczony napastnik. - Zamknąłem oczy i wpadło - żartował Rutkowski. - Mieliśmy przewagę, ale długo nic z niej nie wynikało. To był ważny gol, bo pozwolił nam wrócić do gry. Długo czekaliśmy na pokonanie GKS-u, dlatego teraz cieszymy się podwójnie - dodał.
Tyszanie próbowali się odgryzać, ale obrona Zagłębia była niczym ściana - gdy już jakąś cegłę udało im się naruszyć, to na końcu zawsze stał "murarz" Jaworski i łatał dziurę. - Graliśmy nieskutecznie, a w obronie zostawialiśmy hokeistom z Sosnowca zbyt wiele wolnego miejsca. Stąd dużo strzałów, dobitek i goli - podkreślał Krzysztof Majkowski, obrońca tyskiej drużyny. - W ogóle nie graliśmy w hokeja - denerwował się Matczak.
Trener Morawiecki cieszył się, że do zespołu wrócili kontuzjowani Teddy Da Costa, Marcin Kotuła i Rafał Twardy. - Nasza gra na pewno na tym zyskała. Teddy potrafi indywidualną akcją rozmontować obronę rywala. Chwalił też kibiców: - Fajnie, że z każdym meczem jest ich więcej.
Powrót do gry kontuzjowanych zawodników spowodował, że znów zmienili się partnerzy w ataku Mariusza Puzio. - Po latach spędzonych w Unii byłem przyzwyczajony do stabilizacji. Jest ciężko, bo trudno zgrać się z kolegami. Najważniejsze jest jednak dobro drużyny - wzdychał zawodnik.
Zagłębie Sosnowiec 4 (0 3 1)
GKS Tychy 1 (1 0 0)
Bramki: 0:1 Wołkowicz - Woźnica (18.), 1:1 J. Rutkowski - Kotuła (33.), 2:1 Puzio - G. Da Costa (39.), 3:1 G. Da Costa - Twardy (40.), 4:1 Labryga - Urban (57.).
Zagłębie: Jaworski; Labryga (2) - Urban, J. Rutkowski - Kotuła, Duszak - Syczow; Horny (4) - T. Kozłowski - M. Kozłowski (4), Filo - Bernat - Puzio, G. Da Costa - T. Da Costa (4) - Twardy, Golec - Ł. Rutkowski - Ł. Podsiadło.
GKS: Sobecki; Gretka - Gonera (6), Śmiełowski (2) - Majkowski (2), Mejka - Kuc; Bagiński (2) - Parzyszek (2) - Ślusarczyk (6), B.Matczak - Justka - Wołkowicz, Woźnica -Frączek - Gawlina oraz Jakubik.
Kary: 14 - 20. Widzów: 2000.
Czytaj także: