Co się stało w 59 minucie meczu Dwory SA Unia - GKS Tychy? Padła bramka dla gospodarzy i oświęcimianie przerwali zwycięską passę tyszan po golu zdobytym przez Mariusza Puzię wygrywając 2:1. Ale tego gola poprzedziła zmarnowana okazja przez Michala Belicę. - "Stefan" zmarnował doskonałą sytuację, ale gorsze jest to, że zachował się nieodpowiedzialnie - wyjaśnia Wojciech Matczak, trener tyszan. - Zamiast wrócić do naszej tercji i bronić dostępu do naszej bramki wrócił pod bramkę Unii.
- Nie wiem co tam się dokładnie stało, ale wyglądało to tak, jakby pod bramką Uniiwypadła mu szczęka i nie patrząc na rozwój wypadków, Michal Belica, pojechał jej szukać - dodaje Wojciech Matczak. - Zgadzam się też z tym, że to nie był najlepszy mecz Arka Sobeckiego i przy golach można analizując kazdy z jego ruchów dopatrywać się winy, ale ja tego nie będę robił. Mam taką zasadę, że za porażkę winę ponosi cały zespół, tak samo jak cała drużyna jest chwalona za zwycięstwo. Cała drużyna, czyli 22-zawodników wpisanych do protokołu, bo nawet ci, którzy nie wychodzą na lód tylko siedzą w cały mecz w boksie, także tworzą zespół.
Przypomnijmy, że tyszanie przystąpili do meczu w Oświęcimiu mając na koncie osiem zwycięstwz rzędu, a hokeiści zespołu Dwory SA Unia przełknęli nie tylko gorycz dwóch porażek, ale w dodatku nie potrafili przez 120 minut zdobyć gola.
- Po wtorkowymmeczu w Tychach mówiłem, że musimy zapalić w oczach zawodników ogień - stwierdził Tomasz Rutkowski, drugi trener oświęcimian. - Udało się to zrobić. Było widać tę determinację i chęć wygrywania. Rezultat był bliski remisu, ale to właśnie my zadaliśmy ten decydujący cios. Mieliśmy trochę szczęścia, że w 59 minucie nie tylko nie straciliśmy gola, ale wyszliśmy z opresji obronna ręką i przeprowadziliśmy błyskawiczną kontrę. Mamy się z zcego cieszyć.
Spotkanie było zacięte i emocjonujące od pierwszej do ostatniej minuty. Już w 53 sekundzie Marcin Jaros za faul na Krzysztofie Majkowskim powędrował na ławkę kar. Za nim wedrowali na nią Gwiżdż, Wolkowicz, Jakubik, Gwiżdż, znowu Gwiżdż iGonera. W sumie Leszek Więckowski nałożył w pierwszych 20 minutach gry 14 minut karnych, z czego sześć na Artura Gwiżdża, któremu w przerwie Wojciech Matczak postanowił dać czas na ochłonięcie i wprowadził do gry Rafała Cychowskiego.
W tych pierwszych 20 minutach było też kilka okazji strzeleckich. Oświęcimianie mieli jednak jeszcze kiepsko nastawione celownik: JanBohacek zgubił krążek, a Grzegorz Piekarski spudłował. Natomiast zapędy tyskich napastników powstrzymywał Tomasz Jaworski wygrywając pojedynki z ArturemŚlusarczykiem (6 minuta), Michałem Woźnicą (11 minuta) i Bartłomiejem Gawliną (19 minuta).
W drugiej tercji kar bylo już dużo mniej, bo tylko dwie i to dla oświęcimian, ale za to jedna z nich okazała się przełomowa dla losów spotkania. Gdy po ataku Michala Belicy Roman Gavalier oddał słowackiemu napastnikowi sędzia wykluczył oświęcimskiego obrońcę z gry. Występujacy w osłabieniu liczbnym gospodarze nie tylko obronili się od utrat gola, ale jeszcze wyprowadzili kontrę i po akcji Tomasza Wołkowicza kapitan Waldemar Klisiak znalazł sposób na bramkarza GKS Tychy.
W trzeciej tercji dążący do odrobienia straty goście dopięli swego w 51 minucie.Adrian Parzyszek rozprowadził akcję swojego ataku, a Adam Bagiński strzelił nie do obrony. O akcji z 59 minuty bylo już na wstępie. Dodajmy więc jeszcze tylko, że w od 58 minuty i 50 sekund tyszanie grali bez bramkarza i stawiając wszystko na jedną kartę atakowali szóstką, ale wyrównującej bramki już nie zdobyli.









więcej zdjęc - Galeria >>kliknij tutaj
Fot. Piotr Sieradzki
Czytaj także: