Hokej.net Logo

Szwed Alexander Hult dla Gazety

- Świetnie się czuję w Gdańsku, jestem nawet zakłopotany, bo troszczą się tu o mnie, jakbym był malutkim dzieckiem. Ale nie wiem, czy tu jeszcze wrócę, bo nadal wierzę, że zrobię karierę w NHL - mówi szwedzki hokeista Stoczniowca Alexander Hult.

To była wielka sensacja. Alexander Hult, zawodnik San Jose Sharks z ligi NHL, przyleciał do Gdańska i gra w Stoczniowcu. - Mój ojciec był kilka lat temu w Gdańsku, nawiązał kontakty ze Stoczniowcem. Teraz zadzwonił i powiedział, że jestem wolny przez dwa miesiące, do czasu kiedy ruszy liga w Ameryce. Dla mnie to idealny sposób, żeby przygotować się do sezonu w USA. Jestem zadowolony z pobytu w Gdańsku i mam nadzieję, że także Stoczniowiec będzie ze mnie zadowolony. Nie czuję się gwiazdą, chcę pomóc - dodaje Hult, który w tym sezonie nie będzie grał w NHL, tylko w klubie Central Hockey League (CHL) The Rio Grande Valley Killer Bees, do którego został wypożyczony z San Jose Sharks. - Teraz jestem nikim, ale to się zmieni. Spełnię swoje wielkie marzenie i będę regularnie grać w NHL - zapewnia Hult.

Hult urodził się w Borlange w Szwecji. Jego ojciec był... piłkarzem. Dla futbolu rzucił hokej i potem bardzo tego żałował. Aby być bliżej hokeja, został trenerem. Nic więc dziwnego, że Alexander po raz pierwszy założył łyżwy i wziął do ręki hokejowy kij, gdy miał zaledwie cztery lata. - Koło domu tata zrobił ślizgawkę, tam po raz pierwszy zagrałem. Mam to nagrane na wideo, od czasu do czasu włączam sobie tę kasetę. Kiedy miałem osiem lat, postanowiłem, że będę zawodowym hokeistą - wspomina Hult.

W 2000 roku jako 16-latek podpisał kontrakt z HV 71 i grał w juniorskich drużynach tego klubu. W sezonie 2002/2003 w punktacji kanadyjskiej zdobył 25 punktów w 24 meczach, bijąc tym samym juniorski klubowy rekord. W tym samym sezonie zadebiutował w szwedzkiej ekstraklasie (w sumie rozegrał w niej 16 spotkań). Mimo że nie grał w młodzieżowej reprezentacji Szwecji w najważniejszych turniejach w 2003 roku został wybrany w ósmej rundzie draftu NHL przez San Jose Sharks. - Sharks zaproponowali mi niekorzystny finansowo kontrakt, mój menedżer poradził mi, żebym poczekał na lepsze warunki - mówi Hult. Czeka już trzy lata, ale nie narzeka. - Mój czas jeszcze nadejdzie, na razie cieszę się z pobytu w Gdańsku. Atmosfera jest super, jestem nawet zakłopotany, bo troszczą się tu o mnie jakbym był malutkim dzieckiem - przyznaje Hult.

W Gdańsku Hult grać będzie tylko do końca drugiej rundy sezonu zasadniczego, do końca października. Dlatego klub nie wynajął swojej największej gwieździe mieszkania. Hult mieszka razem z innymi zawodnikami zagranicznymi w tzw. Big Brotherze. - Nie miałem kłopotów z aklimatyzacją ani w Ameryce, ani w Polsce. Życie hokeisty jest wszędzie takie samo: śpisz, jesz, trenujesz i grasz w meczach. Nie ma wiele czasu na rozrywkę - wyjaśnia. W wolnych chwilach Hult gra w internecie w pokera. - Najczęściej wygrywam, na wyjście do kasyna mnie jednak nie namówicie, tak przeważnie całą gotówkę zagrania bank - śmieje się Hult. Resztę wolnego czasu spędza w mieszczącym się naprzeciwko hali Olivia lokalu Cztery Strony Świata. Szwed zachwycony jest polską gościnnością i kuchnią. - Najbardziej smakuje mi ta zupa z kiełbasą i ziemniakami [żurek - red.] - mówi Hult. Polskiego nie zamierza się uczyć. - Umiem powiedzieć "dziń dobri" no i kilka takich brzydkich wyrazów... Dogadujemy się świetnie po angielsku - mówi Hult.

Szwed był najlepszym zawodnikiem przedsezonowego turnieju w Toruniu, w lidze dopiero w szóstej kolejce strzelił swoje pierwsze bramki. W jego grze widać jednak ponadprzeciętną technikę i zmysł taktyczny. Nie zawsze potrafi jednak znaleźć zrozumienie z partnerami na lodowisku, gra po prostu inaczej. - Były mecze, w których byłem mile zaskoczony poziomem, w większości jakość gry nie jest jednak najwyższa. Są spotkania, kiedy wszyscy śpią, podania są powolne, a strzały ślamazarne. Dla mnie to jednak świetna rozgrzewka przed Ameryką - tłumaczy Hult.

Na razie nie zrobił na razie kariery w Ameryce, na ogłoszonej właśnie liście najbardziej perspektywicznych graczy Sharks nie znalazł się w pierwszej dwudziestce. Jego nazwisko znalazło się na liście "innych utalentowanych zawodników". W 10-punktowej skali oceniającej talent i możliwości zawodnika dostał notę 3,5. Tym samym znalazł się w grupie zawodników, którym daje się niewielkie szanse na regularną grę w NHL (mogą liczyć na powołanie w razie kontuzji w zespole), ale którzy mają predyspozycje do stania się czołowymi postaciami niższych lig. - Spełnię swoje marzenie. Zagram w końcu w NHL. A jak mi się uda, to założę fundację, która będzie pomagać bezdomnym ludziom - dodaje z przekonaniem.

Łukasz Pałucha - Gazeta Wyborcza



Czytaj także:

Liczba komentarzy: 0

Komentarze

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze. Zaloguj się do swojego konta!
© Copyright 2003 - 2025 Hokej.Net | Realizacja portalu Strony internetowe