Hokeiści Cracovii po raz trzeci w tym sezonie przegrali na własnym lodowisku z GKS Tychy! W tej chwili tyszanie w bezpośrednim bilansie prowadzą 4-2 i są na najlepszej drodze, aby wypracować bonus przed play-off.
- Musimy zagrać w pełni skoncentrowani od pierwszej do ostatniejminuty. Jak zawsze w takim meczu o wyniku może zadecydować postawabramkarzy, trzeba się będzie wystrzegać głupich kar - mówił przedspotkaniem trener Cracovii, Rudolf Rohaček. I trzeba przyznać, żedrużyny starały się grać spokojnie i uważnie. Więcej z gry miały"Pasy", ale to tylko pozory, bo tyszanie wysoko atakowali rywala igroźnie kontratakowali. W 4 minucie Sobeckiego sprawdził z bliskaŁopuski, ale górą był bramkarz. Mniej szczęścia miał jego vis a vis -Radziszewski, który przez całą tercję bronił z dużym wyczuciem, ale razsie nie popisał. Bagiński niemal z linii końcowej zasygnalizował, żebędzie podawał do ustawionego przed bramką Woźnicy, a tymczasemzupełnie zaskoczył "Radzika" i posłał krążek między jego parkanami.Cztery minuty później padł gol dla Cracovii, ale trafienia LeszkaLaszkiewicza nie uznał arbiter, bowiem wcześniej Sobecki nogą ruszyłbramkę. - Z taką drużyną jak Cracovia, gdy mecze są zacięte i wyrównane, trzeba grać mądrze i to nam się w tej tercji udało - mówił strzelec jedynego gola.
Drugąodsłonę znakomicie rozpoczęli goście. 75 sekund po jej rozpoczęciukrakowianie w trójkę pilnowali Witeckiego, a tymczasem Proszkiewicz zzabramki zagrał do zupełnie nie pokrytego Garbocza i ten bez przyjęciatrafił przy słupku. Po niespełna dwóch minutach było już 0-3! Fatalnybłąd popełnił za własną bramką Csorich, który w dziecinny sposób dałsobie odebrać krążek Baculowi. Ten podał do Parzyszka i Radziszewskinie miał nic do powiedzenia. Nadzieje na korzystny rezultat dałŁopuski. Jechał na bramkę świetnie dysponowanego Sobeckiego naciskanyprzez obrońcę i kiedy już padał na lód oddał strzał. Krążek kuzaskoczeniu wszystkich wpadł do siatki pomiędzy nogami golkipera. Odtego momentu "Pasy" mocniej zaatakowały, ale bez wymiernych korzyści.
Napoczątku ostatniej tercji zrehabilitowała się pierwsza piątka Cracovii,a zwłaszcza Csorich, który po odbiciu "gumy" przez bramkarza skierowałją do pustej siatki. Wydawało się, że gospodarze doprowadzą dowyrównania, a tymczasem kontra tyszan okazała się zabójcza. Bagińskilekko uderzył na bramkę "Pasów", Radziszewski nie widział, że krążek gominął i Woźnica nie upilnowany przez Dudaša dopełnił formalności. GKSobjął więc ponownie dwubramkowe prowadzenie i w zasadzie było już pomeczu. Na 75 sekund przed końcową syreną do boksu zjechał Radziszewski.Gospodarze zamknęli tyszan w ich tercji obronnej, ale wystarczyło jednoniecelne podanie i Bacul skierował krążek do pustej bramki.
Najlepszym graczem spotkania uznano bramkarza Sobeckiego. - Cieszę się, że moja gra jest doceniana - powiedział bohater.
Cracoviabyła zdecydowanie lepsza w ilości oddanych strzałów: 67-36 (celnych42-24), stąd należy wysoko ocenić postawę golkipera gości. Gościenatomiast wygrywali wznowienia (38-26), a to ważny element hokejowegorzemiosła.
COMARCH CRACOVIA – GKS TYCHY 2 : 5 (0:1, 1:2, 1:2)
0:1
0:2
0:3
1:3
2:3
2:4
2:5
Comarch Cracovia:
GKS:
Kary:
Sędzia:
Widzów:
Andrzej Godny / sportowetempo.pl
Czytaj także: