Od zakończenia piątkowego meczu hokejowej ekstraligi pomiędzy Naprzodem Janów i GKS Tychy minęły już ponad trzy dni, ale kiedy wczoraj zadzwoniliśmy do Polskiego Związku Hokeja na Lodzie nikt nie potrafił nam podać wyniku śląskich derbów. - Na razie nie wiem, jakim rezultatem zakończyło się to spotkanie - szczerze powiedział przewodniczący Wydziału Gier i Dyscypliny PZHL Ryszard Molewski. Tymczasem tyszanie wystosowali do hokejowej centrali oficjalny protest, domagając się weryfikacji wyniku.
Przypomnijmy, że sprawcą całego zamieszania był sędzia Jacek Rokicki. Arbiter z Nowego Targu najpierw uznał wyrównującego gola Sebastiana Gonery strzelonego na 17 sek. przed końcem meczu przy stanie 5:4 dla Naprzodu. Przed rozpoczęciem dogrywki sędzia zmienił jednak zdanie uznając, że krążek wpadł do bramki przez dziurę w siatce i anulował trafienie tyszan. Cofnął także czas gry. Hokeiści GKS w ramach protestu zjechali do szatni. Gracze Naprzodu odczekali na lodzie kilka minut aż w końcu Jacek Rokicki zakończył spotkanie, wpisując do protokołu wynik 5:4.
- Nie chciałbym komentować całej sprawy przed jej wyjaśnieniem. Na pewno sędzia Rokicki się w tej sytuacji trochę pogubił. Nie chcąc go jeszcze bardziej stresować, postanowiliśmy na razie odsunąć Jacka od prowadzenia spotkań - powiedział szef szkolenia Wydziału Sędziowskiego PZHL Hubert Godziątkowski. Dodajmy, że Rokicki nie prowadził już w niedzielę spotkania Zagłębia Sosnowiec z KTH Krynica, a zarząd GKS wystosował w sprawie postawy arbitra oficjalny protest.
- Paragraf 470 przepisów gry w hokeja mówi wyraźnie: "Bramka nie może być anulowana, gdy po jej zdobyciu wznowiono grę", a do takiej sytuacji doszło na lodowisku w Janowie. Dlatego domagamy się weryfikacji wyniku meczu - powiedział dyrektor tyskiego klubu Karol Pawlik.
Argumentacji sąsiadów zza miedzy nie podzielają działacze Naprzodu. - Sędzia na tafli rzeczywiście popełniał błędy, ale w tej sprawie najważniejsze jest to, że zawodnicy GKS zjechali z lodu przed formalnym zakończeniem meczu, a takie zachowanie rywali powinno skutkować przyznaniem nam walkowera - stwierdził prezes Naprzodu Janusz Grycner.
Co na to wszystko związek? - Poprosiliśmy wszystkie strony o przesłanie do PZHL materiałów związanych z tym meczem. Zgodnie z naszymi przepisami każdy mecz ekstraligi musi być nagrywany. Chcemy także dostać podgląd wideo bramki, która wywołała takie kontrowersje. Na posiedzenie zaprosimy działaczy obu klubów, a także przedstawicieli Wydziału Sędziowskiego - powiedział przewodniczący WGiD Ryszard Molewski.
Problem jednak w tym, że na razie nikt nie potrafił podać daty tego spotkania, a emocje związane z derbami są coraz większe. W trakcie piątkowego spotkania za brutalny faul na napastniku Naprzodu Filipie Mleko karą meczu ukarany został obrońca GKS Artur Gwiżdż. Słowacki hokeista został odwieziony do szpitala, a prezes Grycner groził tyszanom wytoczeniem sprawy sądowej o odszkodowanie za utracone korzyści związane z brakiem czołowego zawodnika.
- Kontuzja Mleko wyglądała na poważną, a nam ten zawodnik potrzebny jest teraz, bo właśnie ważą się losy awansu do czołowej szóstki. Lekarze zalecili mu dwutygodniową przerwę w grze, ale Słowak pali się do gry i jeszcze w tym tygodniu chce wznowić treningi. W tej sytuacji raczej zrezygnuję z tych roszczeń, ale ciągle czekam na jakiś ruch tyskiego zawodnika - powiedział prezes Grycner.
Artur Gwiżdż na razie został zawieszony przez WGiD PZHL, a tyski klub nałożył na niego karę wynikającą z wewnętrznego regulaminu drużyny. Prezes GKS Andrzej Skowroński nie chciał zdradzić jej wysokości, ale zapewniał, że zawodnik odczuje ją dotkliwie. Bardziej rozmowny był w tej sprawie sam hokeista.
- Wysokość kary zależy od tego, na ile spotkań odsunie mnie od gry WGiD. W środę lub czwartek wybieram się do Warszawy i mam nadzieję, że wyjaśnię całe zajście, bo na pewno nie było ono tak straszne jak zostało opisane w pomeczowym protokole. Owszem faulowałem rywala, ale nie było to celowe rzucenie na bandę. Po prostu wjechałem w niego z tyłu, starając się dojść do krążka w naszej strefie obronnej. W poniedziałek chciałem nawet zadzwonić do niego do szpitala i przeprosić za to zagranie, ale okazało się, że Mleko został z niego wypisany już w sobotę. To najlepiej chyba świadczy o tym, że nie był to brutalny faul - stwierdził Artur Gwiżdż, który w tym sezonie otrzymał pierwszą karę meczu. •