Nie chcecie płacić? To spier...! Takimi słowami miał się pożegnać z działaczami Zagłębia Hubert Godziątkowski, który sędziował niedzielne spotkanie w Sosnowcu. - To nieprawda. Nic takiego nie powiedziałem! - broni się arbiter.
Tak klub, jak i Godziątkowski wysłali wczoraj pisma do Polskiego Związku Hokeja na Lodzie. Oburzeni działacze Zagłębia nie chcą, by arbiter z Bydgoszczy sędziował mecze ich drużyny. Godziątkowski chce przeprosin i opisuje, jak go potraktowano w Sosnowcu.
Nerwowo było już podczas meczu - sosnowieccy kibice oskarżali Godziątkowskiego o stronnicze sędziowanie i sprzyjanie drużynie Stoczniowca Gdańsk. - Pod koniec spotkania w moją stronę poleciały z trybun różne przedmioty, gdyby nie ochrona, nie mógłbym spokojnie zejść do szatni - żali się. - To nieprawda, sędzia mógł co najwyżej usłyszeć parę epitetów - odpowiada Tomasz Pawłowski, prezes klubu.
Po meczu Godziątkowski czekał w szatni na pieniądze. - Taki jest zwyczaj, że jeden z działaczy przychodzi do miejsca, gdzie przebierają się sędziowie, i płaci nam za wykonanie pracy. Tym razem zjawił się jednak człowiek, który poprosił mnie do sekretariatu, ponieważ - jako to określił - "w delegacji są jakieś błędy" - wyjaśnia.
Pawłowski: - Sędzia rozpisał delegację z Warszawy, a jak wiadomo, pochodzi z Bydgoszczy. Chcieliśmy to wyjaśnić. Co w tym złego? W konsekwencji zapłacilibyśmy przecież o 100 zł więcej - tłumaczy.
Godziątkowski: - U góry było bardzo nerwowo. Nieznane mi osoby krzyczały mi w twarz, że sprzyjałem drużynie z Gdańska. Zostałem też pomówiony o to, że przyjechałem do Sosnowca razem z zespołem Stoczniowca. To bzdura! Wszędzie podróżuję własnym samochodem. Mogę przestawić rachunki, z których wynika, że tankowałem w niedzielę wieczorem w okolicach Częstochowy - podnosi głos.
Pawłowski: - Nie można mówić o żadnym pomówieniu. Wyraziliśmy tylko taką obawę. Pan Godziątkowski zachowywał się tymczasem bardzo arogancko. Żuł gumę i trzymał ręce w kieszeniach. Na koniec rzucił nam w twarz: "Nie chcecie płacić? To spier...!".
- Nic takiego nie powiedziałem. Łatwo miotać oszczerstwami. Słowa przeciwko słowom - broni się Godziątkowski. - Mam świadków - odpowiada spokojnie Pawłowski.
Sędzia podkreśla, że nie był pewien, czy podpisać rachunek, ponieważ bał się, że potem nie dostanie pieniędzy. - To się w Sosnowcu zdarzało i to często. Potem człowiek czeka latami, aż wypłacą mu to, co mu się należy - dodaje. Działacze Zagłębia podkreślają jednak, że czasy, gdy ich klub nie płacił sędziom, to już przeszłość. Teraz rachunki regulują na bieżąco.
Godziątkowski zarzuca też klubowi z Sosnowca, że podczas meczu nie działał system monitorujący przebieg spotkania (podstawa do przyznania drużynie przeciwnej walkowera) oraz fakt, że na koniec meczu nie wybrzmiała syrena. - Monitoring działał. Wszystkie bramki są nagrane. Na temat syreny się nie wypowiadam. Może zawiódł człowiek, w tym wypadku sędzia - kończy Pawłowski.
Czytaj także: