Nadal w kryzysie znajdują się hokeiści Energi Stoczniowca. Wczoraj musieli uznać na własnym lodowisku wyższość GKS Tychy. Liderzy tabeli wygrali 5:3 (0:1,1:0,4:2), chociaż gdańszczanom do zdobyczy punktowej zabrakło odrobiny szczęścia w emocjonującej końcówce. Porażka zepchnęła biało-niebieskich na czwarte miejsce w tabeli PLH.
Gospodarze nie dość, że mają krótką ławkę zawodników, to jeszcze zmagają się z problemami kadrowymi. Do wcześniej pauzujących Filipa Drzewieckiego i Macieja Młynarczyka dołączyli jeszcze Bartosz Leśniak (kontuzja) oraz Maciej Urbanowicz (zawieszony za kary meczu).
Spotkanie rozpoczęło się od ataków gospodarzy, którzy swoją przewagę udokumentowali golem w 9 minucie. Mateusz Rompkowski zdecydował się na lekki strzał z niebieskiej linii i całkowicie zasłonięty Arkadiusz Sobecki musiał skapitulować. Stoczniowiec mógł prowadzić wyżej, jednak składne akcje czeskiego ataku stopował Sobecki.
Również jedna bramka wpadła w drugiej odsłonie, ale tym razem autorem gola była drużyna przyjezdnych. W 26 minucie Konstantin Ryabenko fatalnie podał krążek na kij Robina Bacula, który wypatrzył pod bramką Adriana Parzyszka i był remis. W ostatnich minutach drugiej tercji zdecydowanie bliżsi zdobycia gola byli biało-niebiescy, ale krążek, jak zaczarowany, nie chciał wpaść do bramki Sobeckiego. Najpierw zza niebieskiej linii uderzał Michał Smeja. Z pozoru łatwy do obrony strzał sprawił Sobeckiemu wiele problemów. Bramkarz GKS wypuścił krążek z raka, ale „guma” zamiast wpaść do siatki, przeleciała nad poprzeczką. Jeszcze więcej szczęścia goście mieli w 36 minucie. Z dystansu strzelał Ryabenko, który chciał się wyraźnie zrehabilitować za wcześniejszy błąd, i pod tyską bramką doszło do olbrzymiego zamieszania, ale dobitki Romana Skutchana i Petera Hurtaja nie znalazły drogi do celu W 39 minucie ponownie strzelał Ryabenko i tyszan uratował słupek.
Najwięcej działo się w trzeciej tercji. Kibice byli świadkami aż sześciu bramek i niezwykle emocjonującej końcówki. Zanim jeszcze na dobre rozpoczęła się ostatnia odsłona, stoczniowcy ponownie prowadzili. Podręcznikową akcję drugiego ataku wykończył Skutchan. W 45 minucie fatalny błąd gdańskiej defensywy wykorzystał Michal Belica, który otrzymał podanie z narożnika od Artura Ślusarczyka i strzelił nie do obrony pod poprzeczkę. Zaledwie 37 sekund później Wojciech Jankowski mierzonym strzałem w długi róg strzela gola na 3:2, ale goście nie spasowali. Remisowa bramka to ponownie zasługa Belicy. Słowacki napastnik wygrał wznowienie w tercji obronnej Stoczniowca, podając wprost do niepilnowanego przed bramką Ślusarczyka, któremu pozostało trafić do pustej bramki. W 55 minucie tyszanie po raz pierwszy w tym spotkaniu wyszli na prowadzenie. Michał Woźnica mocno uderzył ze skrzydła i Odrobny, choć był bliski obrony tego uderzenia, skapitulował. Od tego momentu gdańszczanie nieustannie atakowali bramkę Sobeckiego. Na 99 sekund przed końcową syreną Belica otrzymał karę za zahaczanie i dodatkowo 10 minut za niesportowe zachowanie. Biało-niebiescy szybko założyli zamek, lecz nie wypracowali sobie żadnej klarownej sytuacji. Na 40 sekund przed końcem Odrobny w końcu zjechał do boksu i Stoczniowiec grał 6 na 4. Pod bramką Sobeckiego raz po raz dochodziło do zamieszania i po jednym z nich, w 59 minucie i 52 sekundzie, krążek wpadł do siatki. Sędzia nie uznał gola, ale przyznał gospodarzom rzut karny za celowe ruszenie bramki przez jednego z tyskich defensorów.
Odpowiedzialność w tym ciężkim momencie wziął na siebie Zdenek Jurasek, dla którego była to świetna okazja, aby się odblokować. Sobecki kijem wybił Czechowi krążek, jeszcze przed oddaniem strzału. Niemal równo z końcową syreną wynik meczu ustalił Bacul, strzelając do pustej bramki z własnej tercji obronnej.
Najlepszymi zawodnikami wybrano Petera Hurtaja (Stoczniowiec) oraz Michala Belicę (GKS Tychy).
Podsumowując, stroną dominującą w tym spotkaniu był Stoczniowiec. Główną bolączką był brak skuteczności, którą z kolei wykazali się nasi rywale, którzy obnażyli praktycznie każdy błąd zawodników Stoczniowca.
W niedzielę wczesnym rankiem biało-niebiescy wyjeżdżają do Sosnowca, gdzie zmierzą się z Zagłębiem.
Energa Stoczniowiec Gdańsk – GKS Tychy 3:5 (1:0,0:1,2:4)
1:0 Rompkowski – Zachariasz (9’, w przewadze)
1:1 Parzyszek – Bacul (26’)
2:1 Skutchan – Jurasek – Hurtaj (42’)
2:2 Belica – Ślusarczyk (45’)
3:2 Jankowski – Zachariasz (46’)
3:3 Ślusarczyk – Belica (50’)
3:4 Woźnica – Ślusarczyk (55’)
3:5 Bacul – Śmiełowski (60’, w osłabieniu, do pustej bramki)
Sędziowali: Matuszak (Bydgoszcz) – Moszczyński, Szachniewicz (obaj Toruń)
Kary: 10 min – 22 min (w tym 10 min dla Belicy)
Strzały: 40-32 (13-8, 17-10, 10-14)
Widzów: 2500
Energa Stoczniowiec: Odrobny; Skrzypkowski (2) – Rompkowski, Ryabenko (2) – Wróbel, Benasiewicz (2) – Smeja; Zachariasz – Rzeszutko – Jankowski, Skutchan (4) – Hurtaj – Jurasek, Kostecki – Słodczyk – Poziomkowski.
GKS Tychy: Sobecki; Gonera (2) – Gwiżdż (2), Mejka (2) – Śmiełowski (2), Majkowski – Cychowski; Bacul – Parzyszek (2) – Bagiński (2), Ślusarczyk – Belica (12) – Wołkowicz, Jutska – Jakubik – Woźnica oraz Matczak.
Przemas
stoczniowiec.net
Czytaj także: