Mecz z ostatnią w tabeli PLH Polonią Bytom hokeiści Stoczniowca muszą we wtorek wygrać. Mimo kłopotów zdrowotnych gdańszczanie nie powinni zawieść.
Drużyna z Olivii ciągle jest liderem hokejowej ekstraklasy. Drugie w tabeli Podhale po wygranej nad Cracovią ma tylko dwa punkty straty do Stoczniowca i aż dwa rozegrane mecze mniej, podobnie jak trzecia Cracovia. Nietrudno wyliczyć, że jeśli "Stocznia" utrzyma niekorzystną tendencję (czytaj: nadal będzie przegrywać) to szybko straci pozycję lidera. Nie musi to stać się dziś, bo szansa na punkty przed Stoczniowcem jest duża. Do Gdańska przyjeżdża Polonia Bytom, z którą biało-niebiescy wygrali do tej pory wszystkie trzy spotkania. Klub z Bytomia to sześciokrotny mistrz Polski, ale dziś to już tylko miłe wspomnienia po latach 80. i 90., kiedy poloniści byli jedną z najlepszych polskich drużyn. Bytomianie zajmują ostatnie miejsce w tabeli i są głównym kandydatem do spadku z PLH. Teoretycznie gdańszczanie powinni ten mecz wygrać lekko, łatwo i przyjemnie, ale w praktyce wcale tak nie musi być.
- Oni się przed nami na lodzie nie położą - mówi "Gazecie" Henryk Zabrocki, trener Stoczniowca. To będzie tym bardziej ciężki mecz, bo wiemy, że wszyscy od nas oczekują zwycięstwa, a my nie wyglądamy najlepiej - dodaje trener, który ma na myśli słabą sytuację kadrową swojej drużyny, wynikającą z chorób i kontuzji. - Jak jedziemy w autobusie, to słychać jeden wielki kaszel - mówi. Kilku zawodników gra, ale tak naprawdę nie powinni tego robić. Chorzy są Mateusz Rompkowski i Josef Vitek. Na bóle brzucha narzeka po silnym uderzeniu Jarosław Rzeszutko. Ciągle chory jest Łukasz Zachariasz, a występ kontuzjowanego Michała Smei oraz przeziębionego Mikołaja Łopuskiego stoi pod znakiem zapytania. Mimo tych problemów to właśnie stoczniowcy będą zdecydowanym faworytem wtorkowego meczu. Początek spotkania w Olivii o godz. 18.
putBan(62);
ams
Czytaj także: