W meczu sąsiadujących w ligowej tabeli ze sobą drużyn Zagłębie Sosnowiec pokonało Naprzód Janów 5:1.
Wtorkowe spotkanie bardzo dobrze mogło się rozpocząć dla gospodarzy, gdy w 4 minucie po podaniu Jarosława Kuca silnie uderzył Tomas Oravec. Silnie, lecz wprost w bramkarza przyjezdnych – Michała Elżbieciaka. W odpowiedzi hokeiści z Katowic przeprowadzili kontratak, który przyniósł zdobycz bramkową. Grając w osłabieniu Łukasz Wilczek nie zdołał upilnować Ondreja Lauko, a ten będąc w sytuacji 1:1 nie dał szans Tomaszowi Dzwonkowi. W 13 minucie bliski wyrównania był Jozef Kohut lecz po wygraniu wznowienia ustrzelił parkany Elżbieciaka. Dużo większą skutecznością popisał się za to Artur Ślusarczyk, który w 19 minucie doprowadził do wyrównania.
- Pierwsza tercja na pewno była słaba w naszym wykonaniu. Naszą grę cechowała wielka niedokładność oraz chaos. Później graliśmy już to co planowaliśmy od początku. Wynika to może z tego, że chcieliśmy za bardzo strzelić gola, a to nas paraliżowało – powiedział strzelec wyrównującego gola.

Druga tercja ukazała zupełnie inną grę w wykonaniu obu drużyn. Sosnowiczanie zamykali w tercji gości, skrzętnie wykorzystując ich błędy. W 29 minucie gola dającego prowadzenie Zagłębiu zdobył Teddy Da Costa. Napastnik Zagłębia w sytuacji 1:1 nie dał szans „Eli”, który minutę później ponownie wyciągał gumę z siatki. Strzelcem trzeciego gola był Anton Lezo, który wykorzystał podanie Kohuta sprzed bramki. Zagłębie mogło w przeciągu kolejnych trzech minut podwyższyć swoje prowadzenie, lecz rzutu karnego po faulu Andrzeja Gretki nie wykorzystał Radim Antonovic. Tercja zakończyła się wynikiem 3:0, gdyż na 16 sekund przed końcem gola dla Zagłębia strzelili ... zawodnicy Naprzodu ( gol przypisany Tomaszowi Kozłowskiemu, który jako ostatni przed feralnym dla gości wydarzeniem dotknął krążka).
- O wyniku spotkania zadecydowała druga odsłona. Mieliśmy przed tym meczem pewne założenia, tak samo, mamy też plan na mecz ze Stoczniowcem. Problem w tym, że plany trzeba jeszcze zrealizować. Teoria bowiem to jedno, a praktyka to zupełnie coś innego – mówił po meczu trener Naprzodu, Jaroslav Lehocky.
W ostatniej tercji podopieczni Jozefa Zavadila kontrolowali przebieg gry. Gdy w 48 minucie Kohut silnie uderzył w okienko, wiadome było że miejscowi nie dadzą sobie wydrzeć 3 punktów. Co prawda katowiczanie starali się zmniejszyć rozmiary porażki, lecz silny strzał Wojciecha Stachury i mozolne ataki Wojciecha Wojtarowicza nie doprowadziły do zmiany rezultatu.
- Zaczęło się fajnie, szkoda że się tak nie skończyło. Brakowało nam dziś skuteczności, a w przewagach większej ilości strzałów – smucił się po meczu kapitan Naprzodu, Marcin Słodczyk.

W dużo lepszych nastrojach do szatni schodzili hokeiści i trenerzy Zagłębia, którzy pamiętali porażkę na „Jantorze” w pierwszej rundzie rozgrywek.
-Na wstępie chciałbym podziękować drużynie, za to że wysłuchali moich ostrych słów w przerwie i zaczęli grać. Pierwsza tercja była w naszym wykonaniu fatalna. Nie wiem czym było to spowodowane – może chłopcy myśleli, że wygrają ten mecz na stojąco? Niestety nie ustrzegliśmy się błędu, po którym padła bramka dla gości. Wynik 5:1 nie był rezultatem, by wpuścić Kubalskiego. Myślę, że na Adama nadejdzie czas, gdyż nie wiadomo tak naprawdę jaką formę po kontuzji będzie prezentował Tomek Jaworski. Trzy punkty cieszą i obyśmy tak zagrali w kolejnych pojedynkach – mówił po meczu szkoleniowiec Zagłębia, Jozef Zavadil.
(DS) - hokej.zaglebie.sosnowiec.pl
Czytaj także: