- Brak reakcji na słabe sędziowanie udziela się coraz bardziej całemu środowisku. Gdy zawodnik czy trener ma słabszych kilka meczów, to zarząd go rozlicza, obniżając kontrakt lub po prostu zwalniając. W przypadku sędziów nie ma żadnej reakcji PZHL-u - mówi zawodnik TatrySki Podhala Nowy Targ Krzysztof Zapała. Popularny "Kazek" w meczu 4. kolejki PHL z GKS Tychy zdobył wyrównującego gola na dwie sekundy do końcowej syreny. Podhale ostatecznie pokonało tyszan 3:2 po golu Dariusza Gruszki z rzutu karnego w dogrywce.
HOKEJ.NET: To był tak zwany strzał życia?
Krzysztof Zapała: - Miałem sporo szczęścia, ale trzeba przyznać że walczyliśmy do samego końca nawet przy niekorzystnym rezultacie, gdy Tychy zepchnęły nas do mocnej defensywy. W piątkowym meczu potwierdziło się, że trzeba grać do samej końcówki. Było sporo w tym szczęścia, ale ono też jest potrzebne. Potem przeważyliśmy szalę na swoją stronę i cieszymy się, bo wywieźliśmy dwa punkty z bardzo trudnego terenu.
Na te dwie sekundy przed końcem meczu bramkarz był chyba zbyt rozluźniony i nieco zasłonięty, bo strzelałeś zza obrońcy?
- Dokładnie, była masa ludzi. Przede wszystkim w pierwszej fazie mierzyłem, żeby nie ustrzelić nikogo na niebieskiej tak, aby krążek leciał w światło bramki i tak się złożyło, że szczęśliwie wpadło. Przy tym strzale bramkarz chyba popełnił błąd.
W dogrywce szczęście pozostało przy waszej drużynie. Dariusz Gruszka był faulowany i sam wykorzystał rzut karny, który zapewnił wam zwycięstwo.
- Darek ładnie się uwolnił i wyszedł na pozycję. Był faulowany i to nie ulega żadnej wątpliwości. Karny był ewidentny. Udało się go wykorzystać i możemy cieszyć się z trzech punktów.
Tyszanie mieli bardzo dużo sytuacji, ale wasz bramkarz był jednak taką prawdziwą podporą.
- Mamy solidnego bramkarza, choć nie ma co chwalić dnia przed zachodem, jednak Jučers w tym meczu pokazał kunszt swoich umiejętności i pomógł drużynie niesamowicie. Ale po to go trener i klub ściągał, aby nam pomagał. Przewaga Tychów jakoś strasznie mnie nie dziwi, na tym przysłowiowym papierze wyglądają lepiej i mają najmocniejszy potencjał w lidze. Cieszy mnie to, że możemy przeciwstawiać się takim zespołom.
Marek Rączka na ławce trenerskiej był tą "jedynką". Jak się współpracowało?
- Z Markiem znamy się już lata i bardzo dobrze prowadził nas w tym meczu. To był dodatkowy taki smaczek. Wiedzieliśmy, że nasz trener został w domu i sytuacja jest nieciekawa. Wierzymy, że za niedługo wróci na ławkę trenerską i myślę, że chłopcy zagrali też dla niego. Mieliśmy gdzieś tam w głowie, że został w domu i z pewnością mocno przeżywał ten mecz.
Ostatnio pojawiła się duża nagonka ze środowiska sędziowskiego na Marka Ziętarę. Jak skomentujesz to całe zamieszanie?
- Ciężko powiedzieć, bo nie do końca wiem co się stało. Wiadomo, że nie chcemy samosądów, ale znam i rozumiem trenera Ziętarę, wiem o co mu chodziło. Jednak chcę powtórzyć jeszcze raz: nie pochwalam samosądu, ale wszyscy wiemy, jakie jest sędziowanie i dlatego trener się zdenerwował. Nie chcę nikomu ubliżać i oskarżać, ale widzimy na co dzień poziom sędziowania w naszym kraju i było powodem zdenerwowania naszego trenera. Jesteśmy dorośli i nikt nie powinien sam wymierzać sprawiedliwości. Czasem nam hokeistom się to zdarzy na lodzie, ale to jest element naszej pracy.
Ziętara zawsze walczy o drużynę i poniekąd za nią poszedł. Czy to nie pokłosie braku reakcji PZHL na to, co wyrabiają sędziowie?
- Tutaj właśnie szukałbym motywu zachowania trenera. Brak reakcji na słabe sędziowanie udziela się coraz bardziej całemu środowisku. Gdy zawodnik czy trener ma słabszych kilka meczów, to zarząd go rozlicza, obniżając kontrakt lub po prostu zwalniając. W przypadku sędziów nie ma żadnej reakcji PZHL-u. Nie słyszy się, żeby sędzia został zawieszony, bądź ukarany finansowo. Może czas się tym zająć? Nasz trener chciał coś zrobić nie tylko dla nas, ale emocje wzięły górę.
Trenera czeka zapewne dłuższe zawieszenie po tej nagonce i zapewne ostracyzm szczególnie ze strony środowiska sędziowskiego.
- Dla nas na pewno dłuższe zawieszenie trenera Ziętary to będzie duża strata. Ciężko mi powiedzieć, co "góra" zamierza z tą sytuacją zrobić, jak to wszystko zamierza rozwiązać. Jako zawodnicy liczymy na to, że trener niedługo wróci do swojej normalnej pracy.
Rozmawiał: Sebastian Królicki
Czytaj także: