Gdyby spytać młodsze pokolenie o gniewnego, agresywnego bramkarza ich czasów, być może uda się nawet kilku wymienić. Ktoś pewnie chciałby tu przywołać Mike’a Smitha, ktoś inny Jordana Binnington. Zabawne są to jednak przytoczenia jeśli tych jegomości porównać do bohatera artykułu. Gdyby odebrać mu możliwość wyklinania rywali i faulowania z wściekłości, to kto wie czy ten zawodnik nie przestałby grać z hokeja dużo wcześniej, zwyczajnie z nudów. Wyglądający jak typowy przystojniaka lat 80., grający jak typowy zabijaka lat 90. i żywa legenda lat 2000. Karierę Rona Hextalla do dziś pamięta masa kibiców, a także... wiele ścięgien i kości rywali.