NHL: Rozdajemy nagrody - Jack Adams
Coroczna gala rozdań nagród indywidualnych za sezon zasadniczy NHL odbędzie się już 24 czerwca w Las Vegas. Właśnie wtedy dowiemy się, kto zgarnie trofea, a kto będzie musiał obejść się ze smakiem. O co całe to zamieszanie wyjaśniam poniżej.
Znamy już zdobywców nagród Arta Rossa (Jamie Benn) oraz Maurice'a "Rocket" Richarda (Aleksandr Owieczkin). Oczywiście na tych dwóch wyróżnieniach lista się nie kończy. Dopiero pod koniec czerwca dowiemy się do kogo trafią pozostałe nagrody, jednak możemy już rozpocząć spekulacje i zacząć wróżyć z fusów, ponieważ znamy finalistów.
W ostatnich częściach mogliście zapoznać się z osiągnięciami finalistów trofeum Caldera, Veziny, nagrody Franka J. Selke, Lady Byng oraz Jamesa Norrisa. Tym razem pod lupę nie weźmiemy zawodników, a tych, którzy w trakcie meczu więcej czasu spędzają za ich plecami - na ławce trenerskiej.
Nominowani:
Bob Hartley (Calgary Flames) - 45 zwycięstw, 37 porażek, 7 przegranych po dogrywce lub rzutach karnych, 97 punktów
Po nie najlepszej w wykonaniu "Płomieni" przedostatniej kampanii mało kto spodziewał się takiego zwrotu akcji. Drużyna z prowincji Alberta bardzo dobrze weszła w miniony już sezon, ale nie utrzymała świetnej dyspozycji zbyt długo. Kiedy poważnej kontuzji pod koniec lutego nabawił się kapitan zespołu Mark Giordano większość skreślała szanse Flames na awans do play-offów. Hokeiści z Kanady nie poddali się łatwo, walczyli aż do ostatniego spotkania i zdołali wyrwać miejsce ubiegłorocznym mistrzom - Los Angeles Kings. Szkoleniowiec z Kanady poprowadził "Płomienie" do pierwszej od 2009 roku fazy pucharowej.
Hartley postawił na młodych graczy, co przyniosło efekty. Duet Sean Monahan i Johnny Gaudreau wspierany przez doświadczonego Jiříego Hudlera zaszedł za skórę wielu defensorom ligi. Zaskoczyli i z bardzo dobrej strony pokazali się też Josh Jooris, Markus Granlund czy Lance Bouma.
Różnicę zrobiła nie tylko bramkostrzelna ofensywa, ale także świetnie grająca defensywa. Hokeiści "Płomieni" zablokowali w sumie 1557 strzałów rywali ustanawiając tym samym rekord ligi w tej kategorii.
Peter Laviolette (Nashville Predators) - 47 zwycięstw, 25 porażek, 10 przegranych po dogrywce lub rzutach karnych, 104 punkty
Po dwóch latach nieobecności w fazie mistrzowskiej właściciele klubu z "Miasta Muzyki" zdecydowali się na zmianę. Nashville opuścił nastawiony na defensywę Barry Trotz, a jego miejsce na ławce trenerskiej zajął Peter Laviolette. 50-letniemu Amerykaninowi wystarczył zaledwie jeden sezon, żeby poukładać tą drużynę od nowa.
"Drapieżcy" byli niemal niepokonani przed własną publicznością, przez znaczną część sezonu liderowali lidze. Kryzys przyszedł jednak w końcówce, z pierwszego miejsca w Dywizji Centralnej spadli na drugą pozycję i już w pierwszej rundzie trafili na późniejszych zdobywców Pucharu Stanleya - Chicago Blackhawks.
Dla Laviolette'a jest to druga w karierze nominacja do trofeum Jacka Adamsa, w 2006 roku przegrał z Lindy'm Ruffem. Nie miał jednak czego żałować, chwilę przed rozdaniem nagród jego podopieczni przejeżdżali ulicami Raleigh z Pucharem Stanleya.
Alain Vigneault (New York Rangers) - 53 zwycięstwa, 22 porażki, 7 przegranych po dogrywce lub rzutach karnych, 113 punktów
Kto mógłby być lepszym kandydatem do miana najlepszego trenera ligi od szkoleniowca, który poprowadził swoją drużynę do Trofeum Prezydentów? Ze 113. punktami i 53. wygranymi Rangers ustanowili nowy rekord organizacji.
Nowojorczycy dominowali po obu stronach lodowiska. Świetny sezon zaliczył Rick Nash, który pod względem ilości strzelonych bramek ustępował tylko Aleksandrowi Owieczkinowi i Stevenowi Stamkosowi. W połowie kampanii kontuzji nabawił się Henrik Lundqvist, ale nawet pomimo tej straty hokeiści z Broadwayu znaleźli sposób na dopisywanie kolejnych punktów na swoje konto.
To czwarta nominacja Vigneaulta w karierze. Na półce trofeum Jacka Adamsa postawił tylko raz - w 2007 roku, kiedy pełnił funkcję szkoleniowca Vancouver Canucks.
Pominięci: Mike Yeo (Minnesota Wild), Dave Cameron (Ottawa Senators), Gerard Gallant (Florida Panthers), Bruce Boudreau (Anaheim Ducks), Michel Therrien (Montreal Canadiens)
Podsumowując:
Laviolette świetnie spisał się w swojej pierwszej kampanii z nowym zespołem, Vigneault poprowadził Rangers do tytułu najlepszej drużyny sezonu zasadniczego i oboje zasługują na tą nagrodę. Jednak jeśli spojrzeć na to, co z "Płomieniami" zrobił Bob Hartley to czapki same zlatują z głów, a ręce układają się do oklasków.
Aż do ostatnich starć sezonu regularnego mało kto wierzył w powodzenie Flames, tym bardziej w momencie, w którym stracili swojego najlepszego zawodnika. Hartley zdołał jednak poukładać ten skład tak, że "Płomienie" nie tylko wywalczyły miejsce w play-offach, ale też utarły nosa wszystkim niedowiarkom i pokonały w pierwszej rundzie wyżej stawianych Vancouver Canucks.
Dlatego zdziwię się, jeśli to ktoś inny niż szkoleniowiec Flames wyjedzie z Las Vegas z nagrodą najlepszego trenera NHL.
Nasz typ: Bob Hartley (Calgary Flames)
----------------
W kolejnej i zarazem ostatniej części serii bliżej przyjrzymy się trzem finalistom tytułu MVP ligi.
Komentarze