Komorski: Zagraliśmy z sercem
GKS Tychy pokonał na własnym Vienna Capitals 4:2. Architektem tego zwycięstwa był niewątpliwie Filip Komorski, który zdobył dwie bramki.
Pierwsza bramka „Komory” była świetnie wypracowana przez Gleba Klimienkę. Na to trafienie goście z Wiednia nie zdołali już odpowiedzieć.
– Dostałem świetne podanie od Gleba. Widać, że jego staż w KHL nie był dziełem przypadku. Nawet ja się nie spodziewałem takiego podania. Bramkarz był w malinach, bo był mocno przesunięty. Ja trochę jeszcze poczekałem i w ostatnim możliwym momencie oddałem strzał. W momencie podania miałem pół bramki wolnej – tymi słowami gola na 3:2 opisał tyski środkowy.
Na tyszan mało kto dziś stawiał. Nawet bukmacherzy prognozowali pewne zwycięstwo wiedeńczyków. Jednak trójkolorowi – tak jak przed rokiem – pokazali że potrafią urwać punkty drużynom z ligi EBEL.
– Wydaje mi się, że każdy nasz rywal w Hokejowej Lidze Mistrzów jest faworytem. My jesteśmy w każdym meczu spisywani na porażkę. Jednak tą walką, ambicją i konsekwencją byliśmy świadomi tego, że o wyniku decydują detale. My nie będziemy mieli pięćdziesięciu strzałów w meczu. My będziemy ich mieli kilkanaście i musimy mieć super skuteczność. Świetnie zagrała obrona i Jasiek w bramce. Zwycięstwo w takich rozgrywkach jak liga mistrzów bardzo motywuje – stwierdził „Komora”
W starciu z wicemistrzem Austrii wszystko wyglądało zupełnie inaczej jak w zmaganiach ligowych. Począwszy od świetnej gry w przewadze, na dobrej grze w obronie kończąc. Wiadomo, że w hokeju liczą się bramki, a tyszanie zdobyli ich o dwie więcej od rywali.
– Wiedeńczycy to świetnie usposobiony zespół. Dobrzy technicznie i dobrze jeżdżący na łyżwach zawodnicy. Broniliśmy się jak mogliśmy. Czasami nawet w pięciu przed bramką. Bartek Ciura sam zablokował kilkanaście strzałów. Broniliśmy z sercem. Zagraliśmy perfekcyjnie – powiedział autor dwóch bramek.
Trójkolorowi mogą dobrze wspominać tegoroczną edycję ligi mistrzów. To był ich ostatni domowy mecz w tych rozgrywkach. Przed nimi jeszcze ostatni wyjazd do Wiednia. Wtedy też będzie można ostatecznie podsumować zmagania mistrzów Polski w Champions Hockey League.
– Przed ligą mistrzów nie zakładaliśmy sobie żadnych celów. Chcieliśmy w każdym meczu pokazać pazur i powalczyć o punkty. W pierwszych dwóch meczach udało się nam wyrwać jeden punkt. Potem w następnych dwóch na wyjeździe nie udało się wywieźć żadnego punktu. Ale w domu, znów punktujemy – skwitował 27-latek.
Dobrze dziś współgrała linia ataku z linią obrony. Można powiedzieć, że tyska drużyna tworzyła w dzisiejszym meczu prawdziwy kolektyw.
– Obroną świetnie dyrygował Bartek Pociecha. Niczym quarterback w futbolu amerykańskim. Można powiedzieć, że te bramki to jego zasługa bo zza pleców dawał mi pewne wskazówki. Dziś był naszą opoką i liderem w linii defensywnej – zakończył Filip Komorski.
Komentarze