Gdańscy kibice byli, w spotkaniu Stoczniowca z TKH Toruń, świadkami ofensywnej gry z obu stron. W sumie padło 10 bramek, a mecz zakończył się wynikiem 5:5 (0:1,2:3,3:1,0:0). Ze sprawiedliwego podziału punktów chyba bardziej cieszyli się gdańszczanie, bowiem przegrywali już 0:3 i 3:5.
Trener Stoczniowca Miroslav Doleżalik zmuszony był dokonać roszad w zestawieniu „piątek”. Na ławce rezerwowych usiadł Filip Drzewiecki, który odczuwa po ostatnim meczu w Krakowie ból stłuczonego biodra. Przed gdańską publicznością udanie zadebiutował Czech Marek Pavlacka.
Budząca spore zainteresowanie konfrontacja rozpoczęła się fatalnie dla gospodarzy. Już w 53 sekundzie stoczniowcy popełnili poważny błąd przy zmianie i Daniel Laszkiewicz pomknął sam na sam z Przemysławem Odrobnym, który obronił pierwszy strzał napastnika TKH, ale wobec dobitki był już bezradny. Gra biało-niebieskich się nie zazębiała, a torunianie groźnie atakowali. W 13 minucie za bramką gdańszczan zapaliło się po raz drugi czerwone światełko, ale trafienie nie mogło zostać uznane, bowiem Odrobny po zamrożeniu krążka został wepchnięty do bramki przez Łukasza Chrzanowskiego. Po tej akcji trener „Stoczni” posłał do boju Drzewieckiego, który „wskoczył” do II ataku i wniósł do poczynań tej formacji sporo świeżości. W 17 minucie, gdy Stoczniowiec grał w liczebnym osłabieniu, Zdenek Jurasek i Łukasz Zachariasz wyprowadzali bardzo groźne kontry, ale Tomasz Wawrzkiewicz dwukrotnie w niesamowity sposób bronił strzały Zachariasza.
Drugą tercję lepiej rozpoczęli gdańszczanie, ale nie potrafili znaleźć sposobu na Wawrzkiewicza. Gdy w 27 minucie do końca kary Drzewieckiego pozostawały 2 sekundy, Robert Suchomski dobił pod poprzeczkę strzał Aleksandra Myszki i dał grupce toruńskich kibiców powody do radości. Po 41 sekundach było już 0:3 i wydawało się, że Stoczniowiec zostanie znokautowany. Na indywidualną akcję zdecydował się Tomasz Proszkiewicz i wykończył ją precyzyjnym strzałem w górny róg bramki Odrobnego. Mało kto wierzył w odrobienie strat przez biało-niebieskich, ale w końcówce tercji częściowo się to udało. W 35 minucie Jurasek wspaniale wypatrzył Zachariasza, który stojąc przy słupku wcisnął krążek do toruńskiej bramki. Po niespełna minucie Stoczniowiec zdobył kontaktowego gola. Z dystansu strzelał Paweł Benasiewicz, a Drzewiecki dobił krążek do pustej bramki. Jeszcze w drugiej tercji, w 39 minucie, „Stalowe Pierniki” odskoczyły ponownie na dwa trafienia, gdy na potężny strzał z niebieskiej linii zdecydował się 20-letni Bartosz Dąbkowski.
Stoczniowiec miał 20 minut na odrobienie dwubramkowej przewagi gości. Stało się to całkiem realne, bowiem minutę po wznowieniu gry trzeciego gola dla biało-niebieskich zdobył Jurasek. Winą za tą bramkę można obciążyć Wawrzkiewicza, który odbił przed siebie lekką „wrzutkę” Bartłomieja Wróbla, umożliwiając bramkostrzelnemu Czechowi celną dobitkę. Torunianie niezrażeni takim obrotem sprawy zaatakowali i po raz piąty znaleźli sposób na pokonanie Odrobnego. W 45 minucie uczynił do Łotysz Vadims Romanovskis, którego niepozorny strzał znalazł drogę do siatki. Od tego momentu atakował praktycznie tylko Stoczniowiec. W 47 minucie dziecinny błąd popełnił Dąbkowski, ale naprawił go Wawrzkiewicz, wygrywając pojedynek jeden na jeden z Juraskiem. Dążący do odwrócenia losów meczu Stoczniowiec w 53 minucie po raz kolejny złapał kontakt z rywalem. Filmową akcję 2 na 1 wykończył Marcin Słodczyk, który otrzymał idealne podanie od przechodzącego samego siebie Juraska. W 55 minucie na trybunach wybuchła euforia radości, bowiem „Stocznia” doprowadziła do wyrównania. Marek Pavlacka tak długo zwlekał z podaniem, aż w dobrej pozycji znalazł się Wojtek Jankowski. Skrzydłowy pierwszego ataku strzelił celnie pod poprzeczkę. Gospodarze mieli szansę nawet na wygranie tego spotkania, tym bardziej że Wawrzkiewicz wyglądał na bardzo zmęczonego, ale nie wykorzystali liczebnej przewagi.
W dogrywce lepsze wrażenie sprawiał znajdujący się na fali Stoczniowiec, ale biało-niebiescy nie znaleźli wystarczająco odwagi, żeby zdecydowanie zaatakować i mecz zakończył się remisem 5:5.
Spotkanie to było bardzo ważne dla układu tabeli. Remis pozwolił Stoczniowcowi na utrzymanie trzeciego miejsca oraz trzypunktowej punktowej przewagi nad TKH.
Najlepszymi zawodnikami spotkania wybrano Zdenka Juraska (Stoczniowiec) oraz Tomasza Wawrzkiewicza (TKH).
- Przy stanie 3:5 powiem szczerze, że trudno było mi uwierzyć, że jesteśmy w stanie odwrócić losy meczu. Ale graliśmy na całego, bo wiadomo jak to w hokeju bywa. Czy mogę grać jeszcze lepiej? Oczywiście, zawsze mogę grać lepiej - cieszył się po spotkaniu bohater Stoczniowca, Zdenek Jurasek.
Tradycyjnie już przy okazji sędziowania spotkania przez Michała Szota, trzeba poświęcić jego „popisom” osobny akapit. Międzynarodowy arbiter z Sosnowca po raz kolejny udowodnił, że jego umiejętności nie predysponują go nawet do prowadzenia spotkań I ligi. Gwizdał bardzo drobiazgowo, natomiast nie dostrzegał fauli mogących stanowić zagrożenie dla zdrowia zawodników. W pierwszej fazie meczu utrudniał grę Stoczniowcowi, natomiast w drugiej części spotkania swoją „sympatię” przelał na ekipę toruńską.
Podobnego zdania byli trenerzy, którzy byli mocno zirytowani postawą sędziego - Sędzia Szot udowodnił, zresztą nie pierwszy raz, że ma problemy z sędziowaniem. Trzeba coś z tym zrobić - twierdził szkoleniowiec TKH, Jarosław Morawiecki. - Po raz pierwszy raz w tym sezonie powiem, że jestem załamany postawą arbitrów - wtórował mu Miroslav Doleżalik, trener Stoczniowca.
Ocena meczu:
Miroslav Doleżalik (Stoczniowiec): Spotkanie było atrakcyjne dla kibiców. Przegrywaliśmy w połowie 0:3 i ciężko było mi zmobilizować zawodników. Jestem bardzo zadowolony, że walczyliśmy do samego końca, pokazaliśmy, że jesteśmy drużyną z charakterem. Będziemy jeszcze musieli popracować nad grą obronną, bowiem po kontuzji Leśniaka nie ma w defensywie rywalizacji, a to na pewno nie służy dobrej grze. Natomiast co do gry w przewadze, to wychodzi nam na treningach, a podczas meczów jest już zdecydowanie gorzej. Myślę, że to kwestia psychiki. Czy Jurasek powinien dostać premię? Nie, bo przecież hokej to gra zespołowa, a Zdenek w nagrodę został wybrany najlepszym graczem spotkania.
Jarosław Morawiecki (TKH Toruń): Mecz mógł się podobać, ale nie mi, ze względu na stracone gole. W końcówce bardzo zmęczony był Wawrzkiewicz. 4 z 5 bramek stracili doświadczeni zawodnicy, 30-letni. Musimy coś zmienić, żeby więcej nie dochodziło do takiej sytuacji.
Stoczniowiec Gdańsk – TKH ThyssenKrupp Energostal Toruń 5:5d. (0:1,2:3,3:1,0:0)
0:1 D.Laszkiewicz (1’)
0:2 Suchomski – Myszka (27’, w przewadze)
0:3 Proszkiewicz (28’)
1:3 Zachariasz – Jurasek (35’)
2:3 Drzewiecki – Benasiewicz (36’)
2:4 Dąbkowski – Romanovskis (39’, w przewadze)
3:4 Jurasek (41’)
3:5 Romanovskis (45’)
4:5 Słodczyk – Jurasek (53’)
5:5 Jankowski – Pavlacka (55’, w przewadze)
Sędziowali: Michał Szot – Jacek Bernacki, Sebastian Molenda (wszyscy Sosnowiec)
Kary: 24 min (w tym 10 min dla Zachariasza) – 14 min
Widzów: 1000 (w tym 50 z Torunia)
Stoczniowiec: Odrobny; Wróbel (2) – Bukowski, Benasiewicz (2) – Smeja, Skrzypkowski – Rompkowski; Kostecki (2) – Pavlacka – Jankowski, Rzeszutko (2) – Zachariasz (12) – Jurasek, Labudda – Słodczyk – Urbanowicz (2) oraz Drzewiecki (2).
TKH Toruń: Wawrzkiewicz; Sokół – Cinalski (4), Bukna (2) – Korczak, Dąbkowski – Fraszko (2), Koseda (2) – Piotrowski; Dołęga – Proszkiewicz – Marmurowicz, Laszkiewicz – S.Kiedewicz (2) – Furo, Romanovskis (2) – Suchomski – Myszka, Chrzanowski – Dzięgiel – Bomastek.
Przemas
stoczniowiec.net
Czytaj także: