To był bardzo szczęśliwy weekend dla sosnowieckiego Zagłębia! Po piątkowym zwycięstwie nad KH Sanok, dziś drużyna Henryka Pytla i Andrzeja Nowaka pokonała u siebie (5:4) TKH Toruń.
Hokeiści Zagłębia w końcu rozegrali dobre, ciekawe spotkanie przed własną publicznością. Jednak bardziej, niż prezentowany poziom cieszy zwycięstwo, na które Sosnowiczanie w pełni zasłużyli. Niezłe noty należy również wystawić miejscowym kibicom, którzy, (mimo, iż niezbyt liczni) byli dziś ostoją swoich ulubieńców. Cena sukcesu była jednak wysoka. Poważnej kontuzji doznał bowiem Marcin Frączek, który w trakcie 2 tercji ze wstrząsem mózgu został przewieziony do szpitala Podczas meczu z TKH, na ławce trenerskiej zabrakło trenera Nowaka (konsekwencja zachowania w Krakowie).
Już w 1 min. znakomitą okazję strzelecką zmarnował Teddy Da Costa. Gola, który otworzył wynik dzisiejszego spotkania zdobył w 11 min. powracający do Zagłębia Łukasz Rosa, który dobił strzał Wojciecha Wojtarowicza. W 15 min. o mały włos, a byłoby 1:1, gdyż bliski skierowania krążka do własnej siatki był Adrian Labryga. W 17 min. powodzenie mogła (i powinna) przynieść akcja dwójki Łukasz Chrzanowski – Jarosław Dołęga. W pierwszej tercji więcej bramek jednak nie było.
Początek drugich 20 minut to znów okres dobrej gry TKH. W 23 min. Zagłębie straciło krążek we własnej tercji i momentalnie na bramkę Łukasza Blota ruszyło 3 zawodników rywala, jednak żaden z nich nie miał dobrego pomysłu na rozwiązanie tej akcji. W 25 min. doszło do zamieszania pod bramką Tomasza Wawrzwiewicza. O ile strzał Danieluka bramkarz z Torunia zdołał jeszcze odbić, to wobec dobitki Teddy`ego Da Costa był już bezradny. W 27 min. odrobiny szczęścia zabrakło Łukaszowi Mejce, który trafił w słupek. W 34 min. kontaktową bramkę dla TKH strzelił Robert Suchomski. Ale już po 120 sekundach wszystko wróciło do normy. Po wygranym w tercji gości wznowieniu, „gumę” przechwycił, a następnie w piękny sposób posłał do bramki Wawrzwiewicza nie kto inny, jak Teddy Da Costa. Pod koniec 37 min. Gospodarze fetowali zdobycie bramki nr 4, którą po kontrze zdobył Adrian Labryga. Oba trafienia (na 3:1 oraz 4:1) Zagłębie zanotowało podczas gry w osłabieniu!
Trzecia odsłona rozpoczęła się najgorzej, jak tylko mogła: już w 49 sekundzie tej części gry krążek do bramki Blota wpakował Tomasz Proszkiewicz. Na odpowiedź Zagłębia nie trzeba jednak było długo czekać. W 44 min. ładną bramkę strzelił Wojciech Wojtarowicz, który do końca wstrzymywał swoją radość, gdyż nie był pewien, czy krążek przekroczył linię bramkową. W 47 min. Toruń nie wykorzystał okazji 1/1, za to w 51 min., podczas gry w przewadze trzecią bramkę dla gości zdobył ponownie Tomasz Proszkiewicz. W 54 min. dwukrotnie z najbliższej odległości uderzał Sławomir Kiedewicz, ale w obu przypadkach lepszy okazywał się Blot. Chwilę potem doszło do wymiany zdań pomiędzy Dołęgą, a Tomaszem Kozłowskim (obaj zostali ukarani indywidualnymi karami mniejszymi). W 57 min. sposób na Blota znalazł Vadims Romanovskis i zrobiło się nerwowo. Mimo dramatycznej końcówki, Zagłębie utrzymało 1–bramkową przewagę do ostatniej syreny.
16 października 2005, godz. 16:00
UKS ZSME Zagłębie – TKH Toruń 5:4 (1:0; 3:1; 1:3)
Bramki dla Zagłębia: 11:25- Rosa (Wojtarowicz), 25:40- T. Da Costa (Danieluk), 36;57- T. da Costa, 37:55- Labryga, 44:25- Wojtarowicz (Bernat, Kotuła);
Bramki dla TKH: 34:29- Suchomski (Laszkiewicz, Myszka), 40:49- Proszkiewicz, 51:08- Proszkiewicz (Dołęga), 57:15- Romanovskis;
Sędziowali: Wolas, Pilarski, Chudecki
Widzów: 800
Ocena meczu: (od 1–6): 4
Czytaj także: