„Car hokeja”, jak nazywany jest Aleksandr Owieczkin zachowywał się podczas mistrzostw świata adekwatnie do swojego przydomku. To jedyny hokeista tego czempionatu, który poruszał się z własną ochroną. Moskwianin zdobył dwa gole i zaliczył asystę.
HOKEJ.NET: Ciężko było dziś znaleźć motywację do gry o brązowy medal?
To jest normalne, że jak przegrasz mecz półfinałowy i nie osiągniesz celu, którym jest awans do wielkiego finału, to przychodzi pewnego rodzaju rozprężenie i ciężko się znów poderwać do walki. Dlatego też, nie było łatwo dziś ponownie znaleźć motywację, ale na szczęście udało się i wracamy z medalem.
W tym sezonie nie udało ci się osiągnąć wielkich wyników do jakich przyzwyczaiłeś swoich kibiców. Szybkie odpadnięcie Washington Capitals z play-offów, tylko brązowy medal mistrzostw świata. Zgodzisz się z tym zdaniem?
Cóż, sezon ułożył się w taki sposób, a nie w inny i nic już na to nie poradzę. Teraz trzeba trochę odpocząć, naładować akumulatory, a potem ciężkie przygotowania do kolejnej kampanii, która będzie świetną okazją, aby znów osiągnąć jakiś sukces.

Czy mecz o trzecie miejsce powinien być grany wzorem finału i meczów play-off NHL aż do skutku, czy jednak przekonuje cię rozstrzygnięcie rzutami karnymi?
Myślę, że taka formuła jest jednak najlepsza. Pamiętajmy, że zanim doszło do rzutów karnych, to mieliśmy już w nogach 60 minut gry plus 10 minut dogrywki trzech na trzech na większym lodowisku, niż mamy za Oceanem. To wystarczająca dawka. Granie kolejnych dogrywek byłoby bez sensu.
Jak postrzegasz turniej mistrzostw świata? Nie wydaje ci się, że niestety nie wszystkie ekipy zasługują na to, aby tworzyć grono elity?
Warto zmienić zasady rozgrywania turnieju mistrzostw świata. W tym modelu, który obowiązuje teraz mamy aż siedem spotkań fazy grupowej. To bardzo męczące, a różnica pomiędzy poszczególnymi zespoły jest nieraz bardzo duża. Zatem cos trzeba zrobić, aby uatrakcyjnić rywalizację, a przy okazji zmniejszyć liczbę spotkań.
Rozmawiał: Dawid Antczak
Czytaj także: