Analiza gry i szans na pierwszą czwórkę hokeistów Stoczniowca
Stoczniowiec spisuje się lepiej niż się spodziewano, ale jego szanse na grę o medal są niewielkie. Gdańszczanom zbyt często zdarzają się wahania formy, żeby mogli odrobić straty do czołówki. Chyba że w nowym roku zdarzy się hokejowy cud.
Ze Stoczniowca co roku odchodzą kluczowi zawodnicy, w tym roku straty nie były tak wielkie jak wcześniej, ale było to spowodowane bardziej tym, że w kadrze zostało już niewielu zawodników, na których chrapkę mają bogatsze kluby. Odszedł najlepszy obrońca Rafał Cychowski, a skład uzupełnili młodzi hokeiści, juniorscy mistrzowie Polski. Początek rozgrywek wskazywał, że dopływ świeżej krwi może postawić na nogi słabnącego z roku na rok Stoczniowca. Młodzi zawodnicy grali odważnie, widowiskowo i skutecznie. Trener Miroslav Doleżalik ostrzegał, że są zbyt młodzi, żeby przez cały sezon grać na wysokim poziomie i miał rację. Niestety, kiedy z tonu spuścili młodzi gniewni (poza Maciejem Urbanowiczem), nie znalazł się zawodnik, który pociągnąłby drużynę do przodu. Stoczniowiec nie ma wielkiego pożytku z zawodników zagranicznych: Roman Skutchan i nowy stanieri Marek Pavlacka częściej są kontuzjowani niż grają (trenerzy w ogóle bardzo rzadko dysponują pełną kadrą), skutecznością jak w poprzednim sezonie nie zachwyca Zdenek Jurasek. W każdym meczu ambitnie walczy Filip Drzewiecki, sprytnym podaniem błyśnie Łukasz Zachariasz [właśnie dostał powołanie do reprezentacji Polski na turniej EIHC - red.], efektowną bramkę dorzuci od czasu do czasu Wojciech Jankowski, ale w sumie to i tak zdecydowanie zbyt mało, aby grać na równym poziomie. Nawet najsilniejsze ogniwo zespołu w tym sezonie bramkarz Przemysław Odrobny, który zadebiutował w reprezentacji Polski, złapał dołek formy.
Stoczniowca stać na rozegranie kapitalnego spotkania i rozgromienie Podhala (6:0) czy Cracovii (8:4), ale nie potrafi ustabilizować formy. Stąd remis u siebie z outsiderem KH Sanok czy wysoka porażka w Toruniu. Gdańszczanie nie potrafią też przerwać kompleksu Unii Oświęcim i GKS Tychy. Ze Ślązakami przegrali wszystkie cztery mecze z zawstydzającą łączną różnicą bramek 4:24. Stoczniowcowi nie można odbierać nadziei na grę w pierwszej czwórce w play off, ale na razie wydaje się to zadaniem ponad możliwości gdańskich hokeistów.
Henryk Zabrocki, drugi trener Stoczniowca:
- Dopóki będzie choćby najmniejsza szansa, choćby tylko iluzoryczna ,będziemy walczyć. Wierzę w awans, podobnie myślą zawodnicy więc nie będziemy odpuszczać. Musimy wygrać zaległy mecz z Sanokiem, a potem dobrze przepracować okres świąteczno-noworoczny. Wigilię i pierwsze święto zawodnicy będą mieli wolne, w drugie święto już będą na lodzie. 29 grudnia gramy w Nowym Targu turniej finałowy Pucharu Polski, jeśli wygramy z Podhalem, to dzień później zagramy w finale. Moglibyśmy zostać na południu na góralskiego sylwestra, bo 3 stycznia gramy z Cracovią, ale nie ma mowy o wielkie balandze, bo musimy być odpowiednio przygotowani do walki o pierwszą czwórkę. To cały czas jest nasz cel.
Szanse Stoczni
W symulacji zakładamy, że pierwsza trójka ma już zapewniony awans do strefy medalowej play off i bierzemy pod uwagę wyniki, jakie mogą osiągnąć Podhale, TKH i Stoczniowiec. Dla większej przejrzystości zakładamy również, że wszystkie te drużyny wygrają mecze z KH Sanok i Zagłębiem. Stoczniowiec ma jeszcze do rozegrania zaległy mecz z Sanokiem, dlatego przyjmujemy, że traci do Podhala 6 punktów i 5 punktów do TKH.
Aktualny stan
4. Podhale | 42 | |
5. TKH | 41 | |
6. Stoczniowiec | 33 |
4. Stoczniowiec | 61 | ||
5. Podhale | 60 | ||
6. TKH | 57 |
4. Podhale | 61 | |
5. TKH | 60 | |
6. Stoczniowiec | 57 |
Łukasz Pałucha - Gazeta Wyborcza
Komentarze