Hokej.net Logo

Artur Gwiżdż: Nie jestem żadnym bandytą!

Tyski hokeista uchodzi za "złego chłopca" polskiego hokeja. Wielki jak szafa, silny jak tur. Jakby tego było mało, trenuje jeszcze boks!

22-letni obrońca GKS-u odbywa właśnie karę trzymiesięcznej dyskwalifikacji za faul na Filipie Mleko z Naprzodu Janów. Kara ma obowiązywać do połowy stycznia, ale działacze Polskiego Związku Hokeja na Lodzie dali Gwiżdżowi nadzieję, że wróci na lód już pod koniec listopada.

Wojciech Todur: Kibice przykleili Panu łatkę „złego chłopca”. Jak się Pan z tym czuje?

Artur Gwiżdż: Źle. Nie jestem żadnym chuliganem. Poszła fama, że straszny ze mnie brutal i teraz za to cierpię.

Za faul na Filipie Mleko jednak został Pan zdyskwalifikowany.

- Zostałem, ale przez to, że była na mnie straszna nagonka. Wszyscy mówili, jaki to okropny, wręcz bandycki faul popełnił Gwiżdż. Gdy jednak działacze PZHL-u zobaczyli to zagranie na wideo, to opinie były już inne. Nie jestem żadnym bandytą! Nikogo nie uderzyłem, nie kopnąłem. Spiąłem się z Mleko na wysokości bulika i zatrzymaliśmy się na bandzie. Wszystko. Przeprosiłem i nie chcę do tego wracać!

Kto stoi za tą nagonką?

- W dużej mierze internet. Pod informacją "Gwiżdż sfaulował Mleko" było ze 400 wpisów, a wszystkie mi nieprzychylne. Moi rodzice bardzo to przeżyli. Pytali: "co ty zrobiłeś"!? Bolały ich krzywdzące opinie na mój temat, bo przecież nie wychowali mnie na chuligana. Szkoda, że o tym faulu rozmawiało i wydawało opinie tylu ludzi, którzy tak naprawdę nie widzieli tego meczu na oczy.

Na opinię twardziela zapracował Pan już jednak wcześniej. Sam pamiętam kilka spektakularnych bójek z Pana udziałem, chociażby tę, gdy zlał Pan Wojciecha Stachurę z Unii Oświęcim.

- Twardziel to jedno, a bezmyślny brutal to drugie. Hokeista musi być twardzielem. To powie każdy, kto chociaż raz wyjechał na lód. Wszyscy mówią teraz o mnie, a w lidze jest pełno kanalii, które jeżdżą po lodzie i tylko polują na kości rywala. A to walną cię po nogach, a to zahaczą o gardło. To takich hokeistów powinno się tępić!

Z Pana warunkami fizycznymi trzeba być jednak szczególnie ostrożnym.

- To prawda. Gdy trzymam ręce na bezpiecznej dla siebie wysokości, inni hokeiści mogą dostać kijem w kark czy w twarz. Staram się nad tym panować, ale w ferworze walki to nie jest proste.

Ile Pan waży?

- Mam 193 cm wzrostu i ważę 105 kg. Przed sezonem, gdy ukazują się hokejowe "skarby kibica", mam dużo uciechy. Czytałem już o sobie, że mam 178 cm wzrostu. Tyle to miałem w podstawówce.

Wtedy też Pan uchodził za twardziela?

- Byłem wysoki, ale strasznie chudy. Wzrost i siłę odziedziczyłem chyba po dziadku, bo już ojciec jest przeciętnego wzrostu. Nie ma nawet 180 cm.

A dzieckiem był Pan grzecznym?

- Grzecznym. Nikomu oka nie podbiłem. Nie chuliganiłem.

Może Pan jeszcze powie, że słucha muzyki poważnej?

- Nieeee... Aż taki spokojny to ja nie jestem. Jestem góral z Krynicy, wolę góralską muzykę (śmiech).

To może tak: Czerkawski czy Oliwa?

- I Oliwa, i Czerkawski (śmiech). Chciałbym mieć technikę Mariusza i siłę Krzyśka. Pamiętam, że w dzieciństwie oglądałem film o Waynie Gretzkym. Tak doskonale rozgrywał krążek za bramką, że dla niego powiększono przestrzeń między bandą a bramką. Bardzo mi wtedy imponował. Zresztą jak każdy zawodnik, który potrafi wyczyniać z krążkiem cuda.

Oliwa wypowiada się o Panu bardzo ciepło. Zdecydowałby się Pan iść jego drogą i zostać w NHL ochroniarzem gwiazd?

- Takich zawodników jest coraz mniej. Kluby nie chcą płacić miliona dolarów tylko za to, że gość dobrze bije się na pięści. Wolą zawodnika, który zdobywa bramki, ma asysty. Pewnie, że każdy chciałby zagrać za Oceanem. Myślę, że gdybym trafił na solidnego agenta, byłoby to możliwe. Utwierdza mnie w tym fakt, że coraz częściej do Polski przyjeżdżają zawodnicy, którzy uczyli się grać w hokeja w Kanadzie czy USA, a poziomem jakoś nie zachwycają.

Ustaliliśmy już, że nie jest Pan brutalem. Po co więc Panu te dodatkowe treningi bokserskie?

- Kolega zaprosił mnie na trening. Spodobało mi się. Po trzech minutach boksowania w tarczę ledwie zipię. To wyczerpujący sport! Ważne są też dla mnie bokserskie kroczki, dzięki temu łatwiej mi potem utrzymać równowagę na lodzie. Po tych treningach widzę, że poprawiła mi się kondycja, koordynacja ruchów.

Mam nadzieję, że nie zamierza Pan stosować bokserskich technik na lodowisku?

- Nawet o tym nie myślę. Przecież ja nawet nie sparuję. Mocne ręce przydają się nie tylko do walki - dzięki temu można też mocniej strzelić.



Czytaj także:

Liczba komentarzy: 0

Komentarze

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze. Zaloguj się do swojego konta!
© Copyright 2003 - 2025 Hokej.Net | Realizacja portalu Strony internetowe