Wieczorny mecz unihokeja z Pioniorem Tychy był dla wielu hokeistów mistrza Polski pierwszym kontaktem z nową dyscypliną sportu. - To tylko na pozór wygląda podobnie do hokeja - mówi Wojciech Matczak, trener GKS Tychy. - Inna technika, inne przepisy. Uderzenie kijem w kij to już jest faul, tak samo jak każdy atak ciałem, z czym zupełnie nie mógł sobie poradzić Artur Gwiżdż. Nie żałował ciała, a raz jak przystawił się do Tomka Kurzawy dużo mniejszy rywal przeleciał w powietrzu dobry metr nim spadł na parkiet.

Zdjęcie Dorota Dusik
Wczoraj zawiększą piłką (na zdjęciu), dzisiaj za mniejszą (w unihokeja) uganiał Bartłomiej Gawlina, przygotowując formę na hokejowy sezon 2005/2006.
- Pionier wygrał chyba 11:5 - dodaje Wojciech Matczak. - Bramki dla nas strzelili Gawlina, Sinka, Woźnica, Gwiżdż i Bober. Nie grali tylko Kuc mający badania i Śmiełowski, który dostał wolne. Pozostała piętnastka solidnie pobiegała i kończyła zajęcia spocona jakby wychodziła z sauny.
W zespole GKS Tychy najwięcej obycia z unihokejem ma Krzysztof Majkowski. Jego młodszy brat Wojciech i przyjaciel Grzegorz Diaków należą do najlepszych zawodników Pioniera.
- Zwłaszcza jedna z bramek strzelonych przez Diakowa mnie osobiście bardzo się podobała - wyjaśnia Wojciech Matczak. - Mnie takie sztuczki się nieudawały, ale nie dziwiłem się wcale, bo ja też byłem jednym z tych, którzy pierwszy raz w zyciu grali wunihokeja. Jako gra uzupełniająca, przerywnik w letnim treningu, takimecz trwający trzy tercje po 20 minut był bardzo dobrym pomysłem. W piątek tradycyjnie skończymy ten tydzień pracy 40-kilometrowym etapem kolarskim, a od poniedzałku zaczniemy ostatni tydzień pracy na sucho. Po nimzaczną się urlopy, po których spotkany się już na lodzie.
Czytaj także: