Napastnik GKS Tychy ma za sobą udany sezon reprezentacyjny. Teraz marzy o debiucie w mistrzostwach świata.
WŁODZIMIERZ SOWIŃSKI: Niezłe ma pan statystyki: 15 meczów w reprezentacji i 5 goli. Będzie okazja je poprawić?
MATEUSZ BEPIERSZCZ: Istotnie, całkiem przyzwoicie to wygląda. Tym bardziej, że w lidze bywało różnie. Teraz najważniejsze dla mnie jest to, by zdobyć nominację do drużyny na mistrzostwa świata. Byłby to mój debiut na takiej imprezie i nawet jak teraz o tym mówię, przechodzi mnie dreszczyk emocji.
Czy dobra gra i gole w niedawnych meczach z Wielką Brytanią nie były przepustką do reprezentacji?
MATEUSZ BEPIERSZCZ: W kadrze nadal jest 28 zawodników i każdy myśli o tym, by zaprezentować się kibicom w „Spodku”, w najważniejszym wydarzeniu sezonu. Przed nami jeszcze dwa mecze towarzyskie, z Litwą oraz Koreą Płd., i chyba nikt do końca nie może być pewny w składzie. Może miałbym odwagę wskazać pewniaków, ale to nie ja decyduję (śmiech). Na Wyspach rzeczywiście graliśmy nieźle, a współpraca z Patrykiem Wronką, Grzegorzem Pasiutem oraz Krystianem Dziubińskim układała się bardzo dobrze. Zwłaszcza dla mnie, bo przecież zdobyłem dwa gole. W turnieju przedolimpijskim grałem w ataku z Krystianem oraz Patrykiem i też nam się udało zdobyć kilka punktów.
Który mecz kadry był najlepszy?
MATEUSZ BEPIERSZCZ: Chyba ten pierwszy z Wielką Brytanią, w minioną w sobotę w Nottingham, gdzie strzeliłem bramkę i chyba pomogłem drużynie. Również niewiele sobie mogę zarzucić w starciu z Węgrami w turnieju przedolimpijskim. Ale mam nadzieję, że najlepsze mecze wciąż są przede mną i że dojdzie do nich już niebawem.
Lubi pan rywalizację o miejsce w drużynie czy też ona pana stresuje?
MATEUSZ BEPIERSZCZ: I lubię, i wpływa na mnie mobilizująco. Tak to właśnie powinno wyglądać. W kadrze wszyscy jesteśmy kolegami, ale gdy wychodzimy na lód, każdy z nas walczy o swoje. Reszta leży w rękach trenera.
Jak pan patrzy na rywali przez pryzmat naszej reprezentacji?
MATEUSZ BEPIERSZCZ: W ubiegłym roku nie dostałem szansy występu w mistrzostwach świata, a spory na to wpływ miała kontuzja mięśni brzucha. Wówczas o tej porze już nie byłem z kadrą. Teraz zamierzam walczyć o miejsce do końca i mam nadzieję, że zadebiutuję w tak ważnym turnieju. Rywale rzeczywiście są silni, ale jestem optymistycznie nastawiony. Reprezentacja z roku na rok gra coraz lepiej, a drużyny, które pojawią się w Katowicach, są w jej zasięgu. Swoją grą w Budapeszcie udowodniliśmy, że potrafimy wznieść się na wysoki poziom. Madziarzy grali bardzo dobrze, ale w końcu to nam się udało zwyciężyć po karnych. Z faworytami turnieju w Katowicach i z każdym innym zespołem będziemy walczyć jak równy z równym.
Włodzimierz Sowiński - Dziennik Sport
Czytaj także: