Boston, Colorado poza Eldorado. Nocne trzęsienie ziemi w NHL [WIDEO]

Tej nocy w NHL dostaliśmy jeszcze jeden dowód, że play-offy rządzą się zupełnie innymi prawami niż sezon zasadniczy. W odstępie nieco ponad dwóch godzin z marzeniami o Pucharze Stanleya pożegnali się: zwycięzca rozgrywek zasadniczych i obrońca mistrzowskiego tytułu.
Boston Bruins i Colorado Avalanche nie wzniosą w tym roku najważniejszego trofeum w świecie hokeja. Oba zespoły ostatniej nocy odpadły z rozgrywek play-off przegrywając u siebie mecze numer 7 swoich serii pierwszej rundy z drużynami, które do gry o Puchar Stanleya weszły z "dzikimi kartami".
Bruins do rozgrywek postsezonowych przystępowali z pierwszego miejsca, mając za sobą wybitny sezon zasadniczy. Ustanowili w nim rekordy NHL pod względem liczby zwycięstw (65) i zdobytych punktów (135). To wszystko jednak nie miało tej nocy znaczenia.
Zespół z Bostonu w dramatycznych okolicznościach uległ bowiem u siebie Florida Panthers w meczu numer 7 po dogrywce 3:4.
Gospodarze najpierw przegrywali 0:2, ale później wyszli na prowadzenie 3:2. Byli nieco ponad minutę od awansu. Ale dokładnie na 60 sekund przed końcem trzeciej tercji, już po wycofaniu bramkarza Panthers, obrońca Brandon Montour doprowadził do remisu swoim drugim golem w meczu. Montour strzelił w serii z "Niedźwiedziami" 5 bramek w 7 spotkaniach. W swoich poprzednich 37 występach w fazie play-off NHL ani razu nie trafił do siatki.
A mecz rozstrzygnął w dogrywce Carter Verhaeghe, który zna już smak Pucharu Stanleya, bo zdobywał go 3 lata temu z Tampa Bay Lightning. Verhaeghe ponownie był bohaterem decydującej akcji w dogrywce. Tak samo było rok temu, gdy to jego gol dał "Panterom" pierwsze od 26 zwycięstwo w serii play-of przeciwko Washington Capitals.
- Sezon zasadniczy był zupełnie szczególny, jeśli chodzi o to, co byliśmy w stanie razem zbudować. Ale ostatecznie sezon zasadniczy grasz, żeby zdobyć miejsce w play-offach, żeby zagrać o Puchar Stanleya. To jest cel każdego roku - grać o Puchar Stanleya, a nie dominować w sezonie zasadniczym. To, co byliśmy razem w stanie zbudować i zrobić było szczególne, ale nie osiągnęliśmy naszego celu - skomentował po meczu gwiazdor Bruins Brad Marchand.
Boston Bruins stali się kolejną ofiarą klątwy Trofeum Prezydentów. To już 10. z rzędu zwycięzca sezonu zasadniczego, który nie zdobył Pucharu Stanleya. Ale dopiero 2., który odpadł w tym czasie w pierwszej rundzie. Co ciekawe, poprzednim była w 2019 roku ekipa Tampa Bay Lightning i są to te dwa zespoły, które w XXI wieku zdobyły w jednych rozgrywkach zasadniczych najwięcej punktów.
Swoich rywali dobrze zrozumieć mogą gracze Panthers, bo przed rokiem to oni żegnali się z play-offami po wygranej w sezonie zasadniczym, choć nie w pierwszej, a w drugiej rundzie.
Zespół z Bostonu stracił prowadzenie nie tylko w meczu numer 7, ale także w całej serii. Po dwóch wyjazdowych zwycięstwach w meczach numer 3 i 4 prowadził już bowiem 3-1. W historii NHL tylko 7,7 % drużyn wygrało serię odwracając jej losy w sytuacji, w jakiej wówczas były "Pantery".
Zespół z Florydy podniósł się, wygrał po dogrywce spotkanie numer 5, następnie zwyciężył u siebie 7:5 w szalonym 6. spotkaniu, by wymusić mecz numer 7, a w nim znów okazał się lepszy.
- Na tym polega hokej w play-offach. Grasz twardo, grasz prosto. Bierzesz, co ci dają i żyjesz, żeby stoczyć następnego dnia kolejną walkę - skomentował kapitan Panthers Aleksander Barkov.
Jego zespół w półfinale konferencji wschodniej zmierzy się z Toronto Maple Leafs.
Niespełna dwie i pół godziny po odpadnięciu Bruins ich los podzielił broniący Pucharu Stanleya zespół Colorado Avalanche, który u siebie przegrał z debiutującą w play-offach NHL ekipą Seattle Kraken, rozgrywającą swój drugi sezon w najlepszej lidze świata.
W 7. spotkaniu goście zwyciężyli 2:1, a ich bohaterem został Duńczyk Oliver Bjorkstrand, który strzelił oba gole. Były to jego jedyne trafienia w tej serii. Ale Bjorkstrand stał się specjalistą od goli zwycięskich, bo z 8 bramek, jakie zdobył w play-offach, aż 4 przesądzały o wygranych jego drużyn. W 2019 roku to on trafiał na wagę zwycięstw Columbus Blue Jackets w dwóch ostatnich meczach serii, w której "Niebieskie Kurtki" eliminowały najlepszą w sezonie zasadniczym drużynę Tampa Bay Lightning.
Tej nocy pechowcem był za to specjalista od ważnych goli w ekipie Avalanche Artturi Lehkonen. Przed rokiem zdobywał dla "Lawiny" gole na wagę awansu do finału, a później Pucharu Stanleya. Dwa lata temu to jego trafienie dało awans do finału Montréal Canadiens.
Tym razem Fin spalił na linii niebieskiej akcję, po której Nathan MacKinnon myślał, że zdobył w 58. minucie gola wyrównującego. Sztab szkoleniowy Kraken zgłosił "challenge" i trafienie po analizie wideo zostało anulowane.
Ekipie z Denver nie pomógł nawet fakt, że w całym meczu nie otrzymała ani jednej kary. Sama zdobyła gola w swojej jedynej przewadze. Pozostałe 33 jej strzały obronił jednak Philipp Grubauer, który musiał mieć szczególną satysfakcję.
Niemiec przez 3 sezony bronił bramki Avalanche, ale w 2021 roku nie dogadał się w sprawie warunków nowego kontraktu i odszedł z tego klubu przed sezonem, w którym podopieczni Jareda Bednara zdobyli Puchar Stanleya. Jako wolny gracz podpisał wtedy umowę w Seattle.
Zespół Avalanche w sezonie zasadniczym wygrał dywizję centralną, a Kraken awansował do play-off z "dziką kartą" po zajęciu 4. miejsca w dywizji Pacyfiku. Oba zespoły dzieliło jednak tylko 9 punktów, a Grubauer mówi, że spodziewał się wyrównanej walki.
- Przez cały sezon pokazywaliśmy, że możemy grać z najlepszymi i pokonywać najlepszych - skomentował popularny "Gruby". - I oczywiście, gdy się spojrzało na mecze bezpośrednie z Avalanche w sezonie zasadniczym, to były całkiem wyrównane, więc nikt po naszej stronie nie myślał, że zmiotą nas w 4 meczach.
Całą serię między obiema drużynami przyćmił skandal z udziałem rosyjskiego gracza mistrzów NHL Walerija Niczuszkina, w którego hotelowym pokoju w Seattle przed meczem numer 3 znaleziono odurzoną Rosjankę urodzoną w Ukrainie. Klubowy lekarz według policyjnego raportu uznał, że kobieta jest w tak złym stanie, iż postanowił wezwać policję.
Klub nie wydał w tej sprawie żadnego oświadczenia, a trener Bednar pytany o tę sprawę na konferencjach prasowych odpowiadał jedynie, że nie może niczego komentować i zaprzeczał, że Niczuszkin jest poza składem ze względów dyscyplinarnych lub prawnych. Do końca serii Rosjanin jednak nie zagrał.
Od sportowej strony gracze Avalanche po 7. meczu, mimo porażki, wyrażali przekonanie, że w serii byli lepsi.
- Podobało mi się to, jak walczyliśmy przez cały sezon, nawet dziś. Myślę, że zagraliśmy świetny mecz. Po prostu nie potrafiliśmy trafić więcej razy do bramki - skomentował MacKinnon.
- Jestem bardzo rozczarowany, szczególnie ze względu na sposób, w jaki graliśmy. Na pewno daliśmy z siebie wszystko, "opróżniliśmy bak" - dodał Mikko Rantanen, który w sezonie zasadniczym ustanowił rekord kariery zdobywając 55 goli, a ostatniej nocy trafił jako jedyny w swojej drużynie. - Zostawiliśmy tam serca, ale nie poszło po naszej myśli. Myślę, że stworzyliśmy więcej okazji, graliśmy lepiej od nich. Ale czasem to nie ma znaczenia.
W półfinale konferencji zachodniej prowadzony przez Dave'a Hakstola zespół Kraken zagra z Dallas Stars.
Komentarze
Lista komentarzy
PanFan1
Obejrzałem wczoraj dwa genialne mecze hokeja, jeden z trybun w Nottingham (GB vs Polska) a drugi przed telewizorem (Bruins vs Panthers).