Cracovia Kraków pokonała po rzutach karnych Sokiła Kijów w drugim dniu turnieju grupy E Pucharu Kontynentalnego.
Dzisiejszy mecz niemal do złudzenia przypominał spotkanie Polski z Ukrainą na ostatnich Mistrzostwach Świata I Dywizji w Toruniu, tyle że jego zakończenie było dla polskich kibiców bardziej radosne. Kibice zgromadzeni w hali w Lipawie do 27. minuty musieli czekać na pierwszego gola. Wcześniej do mistrzowie Ukrainy mieli przewagę, ale Cracovia dzielnie się broniła. We wspomnianej 27. minucie stojącego w bramce Sokiła Konstantyna Symczuka pokonał w sytuacji jeden na jeden Michał Piotrowski. Gol nie zmienił zasadniczo oblicza meczu, a najbardziej zapracowanym hokeistą na lodzie do końca drugiej tercji był Rafał Radziszewski. Dzięki jego świetnym interwencjom po dwóch tercjach Cracovia prowadziła 1:0.
Trzecia odsłona zaczęła się jednak dla mistrzów Polski źle. Dokładnie po jej 60 sekundach podczas gry w przewadze były zawodnik Calgary Flames i St. Louis Blues, Serhij Warłamow doprowadził do wyrównania. W całej trzeciej tercji gracze obu drużyn często lądowali na ławce kar. Aż dwie kary (w całym meczu trzy!) otrzymał w tej odsłonie nawet Radziszewski, ale ani jeden ani drugi zespół nie potrafił wykorzystać swoich okazji do zdobycia gola. Na 14 sekund przed końcem trzeciej odsłony w boksie kar wylądował Dmytro Nimienko, a Rudolf Roháček postanowił wycofać bramkarza, mimo że ewentualna strata gola ostatecznie pogrzebałaby jakiekolwiek szanse Cracovii na awans do turnieju finałowego.
"Pasy" nie zdołały jednak wykorzystac tej okazji ani prawie dwóch minut gry 4 na 3 na początku dogrywki na skutek trwającej wciąż kary Nimienki. Po 65 minutach więc podobnie jak w kwietniowym meczu Polska - Ukraina było 1:1 i znów o wyniku musiały decydować rzuty karne. W Toruniu cieszyli się Ukraińcy, tym razem przyszedł czas na Polaków grających w Cracovii. Radziszewski i Symczuk w pierwszych dwóch seriach zatrzymali swoich rywali. W trzeciej polski bramkarz obronił strzał Oleksandra Pobiedonoscewa, a chwilę później trafił Leszek Laszkiewicz, który w ten sposób rozstrzygnął losy meczu. Co ciekawe Konstantyn Symczuk nie przegrał jeszcze w tym sezonie ani jednego meczu w regulaminowym czasie gry.
ComArch Cracovia Kraków - Sokił Kijów 2:1 (0:0, 1:0, 0:1, 0:0, 1:0)
Comarch Cracovia:
Sokil:
Czytaj także: